Rozdział 3

48 2 2
                                    

Przemierzam korytarze z lekkim stresem i jakby zdenerwowaniem... no bo kurde, po tak długim czasie on nagle się mną znowu zainteresował? Nie chcąc się już dalej zadręczać już bardziej pewna siebie przekraczam szkolne wyjście. I widzę jego. Ubrany w swój ulubiony zestaw czyli biały t-shirt, czarne jeansy, szara bluza i na nogach adidas yeezy, które zawsze tak uwielbiał. Czemu ja to pamiętam. Nie gapiąc się już na niego podchodze w miare pewnym krokiem do niego, podczas gdy on jest lekko speszony i nie wiedząc jak się zachować z jego ust wypada ciche hej i wystawia ręce na przywitanie? Na przytulenie to chyba jednak nie odpowiedni moment ani miejsce ani nic wiec po prostu odpowiadam zwykłym cześć.
- A więc o czym chciałeś porozmawiać?
- Nie tutaj. Pojedźmy w tam gdzie zawsze. - momentalnie zesztywniałam, bo myślałam, że po tak długim czasie nie będzie pamietać, że to miejsce w ogóle jeszcze istnieje, ale się przeliczyłam. Trochę niepewnie się zgodziłam i wsiadłam na jego dobrze znany mi quad. Po około 15 minutach jazdy dojechaliśmy wkońcu tam gdzie mnie nie było już tak dawno. Wolnym krokiem podeszliśmy do tej ławki, gdzie ostatni raz siedziałam kilka lat temu czekając na niego... Po chwili siedzenia w milczeniu wkońcu się odezwał:
- Shar... ja nie wiem co powiedzieć. Wtedy ta sytuacja, to nie powinno mieć miejsca, ale twoja siostra, to stało się nagle, nie wiedziałem, że tam bedzie.
- Nie tłumacz się. Nie byliśmy parą. I nie nazywaj jej moją siostrą... jej i tak już nie ma.
Marry, bo tak miała na imię, pewnego wieczoru nie wróciła do domu, była na jakiejś imprezie i zabalowała w ten sposób, że się zaćpała... Marry była córką mojego ojca z poprzedniego związku. Nigdy nie mogłyśmy się dogadać.
- Chciałbym to wszystko naprawić... chciałbym na początku wiedzieć o czym wtedy chciałaś porozmawiać.
- Myślę, że to i tak już nieaktualne.
- Od czegoś chyba trzeba zacząć?
- Nie wiem czy w ogóle chcę cokolwiek naprawiać... Na mnie chyba już pora, wrócę pieszo. Do zobaczenia w szkolę.
W miarę szybkim krokiem ruszyłam ku domu... Ja nie wiem czy potrafię mu znowu zaufać. To nie ma sensu. Nie wchodzi się przecież dwa razy do tej samej rzeki, prawda?
Jakieś pół godziny później po wejściu do domu nawet się z rodzicami nie witając wpadam do swojego pokoju i rzucam się na moje ukochane łóżko z myślą, jak moje życie będzie wyglądać za 60 lat?

I znów chcę dotknąć z tobą gwiazd. Ten ostatni raz.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz