Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Budząc się o 6:30 rano starałam się przeanalizować co się dzieje. Dalej nie wiem jakim cudem jestem w starym domu. Ze wszystkimi. Młoda. Byłam już zdania, że nawet nigdy nie mieszkałam na żadnych Malediwach, że nie jestem stara a to wszystko to były jakieś schizy. I chyba przy tej wersji zostane. Tak czy siak kolejny dzień szkoły i oglądania tego pana. W sumie mam trochę wyrzutów sumienia, że tak szybko zakończyłam to spotkanie, ale przecież nie mogłam mu nic wyznać. Zresztą jestem żywym dowodem, że od miłości do nienawiści jest jeden malutki kroczek. Nie psując już sobie humoru, ruszam na balkon w celu odprężenia się, ale szybko się zatrzymuję, bo przecież w tym domu balkonu nie ma.
***
Kolejny nudny dzień. Kolejna nudna lekcja. Zrobiłam pare notatek jak zawsze i zapadłam w lekki sen już na początku lekcji lecz nie na długo bo pan spóźnialski pięknie mnie obudził waląc łapą prosto w moją ławkę. Ignorując jego głupie zabawy i rzucanie we mnie różnymi przedmiotami starałam się już słuchać nauczyciela, bo było to prostsze niż zasnąć przy tym hałasie.
Wychodząc z impetem z klasy i przemierzając korytarz w stronę wyjścia ktos mnie lekko trącił w bok i jak mogłam się domyślić, był to nasz mój klasowy dowcipniś. Mniejsza. Ale znowu nie dane mi było móc go zignorować, więc postanowiłam zmarnować te pare chwil życia na rozmowę z nim. Jednak za nim cokolwiek powiedziałam podniósł mnie i szybko wybiegł ze szkoły kierując się do pobliskiego małego parku. Stawiając mnie wkońcu na proste nogi momentalnie przygwoździł swoje usta do moich, ale się długo nimi nie nacieszył.
- Co ty odpierdalasz?!
- A co takiego niby robie?
- Ty piłeś?
- Skądżeeeeeee skarbeńku.
I mocno zdenerwowana szybko przywitałam jego twarz z moją dłonią, gdzie bardziej chyba ucierpiała moja strona. Bądź twarda. Z dość zdziwioną miną, mijając mnie, trącił moje ramie swoim i chwiejnym krokiem podążył w stronę auta. Ale halo, po pijaku nie powinno się prowadzić, a mimo że go nienawidzę to jednak wypada go powstrzymać przed zabiciem siebie albo jeszcze gorzej, kogoś. Podbiegam do wsiadającego już auta Alana i szybko wyrywam mu kluczyki z dłoni, gdzie ten szybko odpowiada próbując naśladować mój głos:
- Co ty odpierdalasz?!
- Próbuje uratować biednych ludzi przed pijanym tobą. Więc z łaski swojej wyjdź z samochodu.
- Tygrysku nie denerwuj się tak tylko oddaj te jebane kluczyki.
- WYJDŹ Z AUTA DO CHOLERY BO ZADZWONIĘ PO POLICJĘ
Kiedy dźwignął wkońcu dupę żeby wysiąść z auta kazałam mu usiąść na miejscu pasażera a uznałam ze po wielu już jazdach raczej nic na drodze nie zrobie, więc sama poprowadzę. I udało się, bo jakimś cudem bezpiecznie odholowałam go do domu, wracając do swojego pieszo...
CZYTASZ
I znów chcę dotknąć z tobą gwiazd. Ten ostatni raz.
RomanceOstatni sen przed ponownym spotkaniem.