Rozdział 5.

1K 102 5
                                    

~Bakugou~

Tak w skrócie. Właśnie miałem zabić Kirishimę, ale nie o to mi teraz chodzi. Nie wiem czemu, ale coś mi mówi, że pobawię się w detektywa. W momencie w którym chciałem przyjebać temu czerwonowłosemu dupkowi, zobaczyłem jak mieszaniec ciągnie gdzieś Deku. Kirishima wykorzystał okazję i zwiał, a mnie za bardzo zaciekawiła sprawa kochanków, więc na chwilę obecną dałem mu spokój. Tylko na chwilę, potem i tak oberwie. Poszedłem w stronę zaułka, w który skręcili. Oparłem się o ścianę i zacząłem nasłuchiwać.

- Todoroki... Ja... Myślę, że powinniśmy o sobie zapomnieć.

Hmm?

- O czym ty mówisz, Midoriyia?

- O nas, jeśli można to tak nazwać.

- Słucham?

- Chodzi mi o to, że to nie ma sensu. Tobie nie zależy!

- Co?

Lekko wychyliłem głowę, żeby rozeznać sytuację. Mieszaniec złapał Deku za nadgarstek i wpatrywał się w niego, tymi swoimi pojebanymi oczami. W sumie on cały jest pomieszany.

- Puść mnie, Todoroki, to boli!

Chłopak puścił rękę Deku i się odsunął.

- Dobrze. W takim razie, zapomnij o mnie.

- Eh?

- Rób co chcesz. Już nie będę cię męczył. To tyle. Narazie.

Todoroki odszedł, a Deku przez chwilę stał jak sparaliżowany, po czym osunął się po ścianie. Można było usłyszeć ciche pociągnięcia nosem co znaczyło, że płaczę. Chcę odejść. Chcę stąd iść i zapomnieć o tym co tu się działo, ale nie mogę. Widok Deku w tym stanie jakoś dziwnie na mnie działa. Po walce niby nasze relację się poprawiły, ale dalej mnie irytuje. Westchnąłem. Podszedłem do niego powoli.

- Chodź!

Deku podniósł głowę i na mnie popatrzył.

- Kacchan? Co ty tu robisz?

- Eh... Wszystko słyszałem.

Po tych słowach, podrapałem, się po karku. Zielonowłosy wpatrywał się we mnie.

- Wybacz, że musiałeś tego słuchać.

- No wstawaj. Idziemy.

- Nie musisz się nade mną litować. Dam sobie radę.

- Nie denerwuj mnie! Wstajesz sam, czy mam cię zanieść?

W jego oczach na początku było widać zwątpienie, ale po chwili przerodziło się w strach.

- Sam pójdę - powiedział, jednocześnie wstając.

Szliśmy przez korytarz w ciszy. Dziwnie tak z nim przebywać i nie wyklinać przy tym. Deku chciał skręcić w stronę swojego pokoju, ale go zatrzymałem. Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- Chcesz teraz być sam?

- Hmm? Nie mam wyjścia, haha.

Zaśmiał się nerwowo i odwrócił wzrok. Cholera.

- Dobra, pójdę z tobą.

Na te słowa chłopak lekko się uśmiechnął. Otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. W jego pokoju było pełno figurek All mighta. W sumie nie ma się co dziwić. Na tablicy nad biurkiem wisiało zdjęcie jego z tym mieszańcem, jedno z Uraraką i Iidą, a na ostatnim... Oh? To byłem ja i Deku. Jeszcze z czasów dzieciństwa. Kiedy Zielonooki zorientował się na co patrzę, spalił buraka i lekko się zdenerwował.

- Ah... To jest... Bo... No bo...

Nic nie powiedziałem. Po prostu przeszedłem obok niego i usiadłem na łóżku. Chłopak po raz kolejny, spojrzał na mnie zdziwiony. Bez słowa, usiadł na dywanie przy stoliku.

- Nie przeszkadza ci to? - spytał po chwili ciszy.

- Co niby?

- Że no... Mam nasze wspólne zdjęcie. W końcu... Już się nie przyjaźnimy...

Chłopak posmutniał. Kurde no... Nie jestem dobry w sprawach uczuciowych. Jak Kirishima ze mną wytrzymuje.

- Twój pokój. Rób co chcesz...- odparłem a Deku podniósł głowę i spojrzał na mnie. -...i to nie tak, że już nie jesteśmy, tylko no... Po prostu, nieważne.

- Po prostu ciężko nam dojść do siebie?

- Coś w tym stylu.

Wstałem i poglaskałem go po głowie.
Zielonowłosy uśmiechnął się szeroko. Kiedy wszystko układało się po mojej myśli, oczywiście musiało się coś zjebać.

- Midoriyia widzia-.

Kirishima wparował do pomieszczenia i kiedy zobaczył nas w takiej sytuacji, zamarł.

- Oh.. Wybaczcie... Nie... To narazie.

- Kiri-.

Chłopak wybiegł z pokoju.

- Cholera.

- Przepraszam... - usłyszałem nagle.

- Co? Za co?

- Gdyby nie ja, Kirishima nie czuł by się tak teraz.

- Przejdzie mu. Spokojnie nerdzie.

Siedziałem z Deku jeszcze jakieś trzydzieści minut, po czym oznajmił, że idzie spać. Wyszedłem i podreptałem w stronę swojego pokoju. W połowie drogi spotkałem Kirishimę.

- Ej włochczu co do tego wcześniej...

Czerwonowłosy wyninął mnie bez słowa. Nawet na mnie nie spojrzał.
Co? Foha strzelił? No cóż...
Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Niedługo potem usnąłem. Następnego dnia obudziłem się około godziny siódmej trzydzieści. Wstałem i wziąłem szybki prysznic, po czym ruszyłem do szkoły. Wpadłem na Kirishimę, ale ten dalej mnie unikał. Było tak przez następne dwa dni, aż w końcu nie wytrzymałem. Poszedłem do jego pokoju.

- Kirishima?

Wszedłem do pomieszczenia, ale kiedy usłyszałem głosy, ucichłem i wycofałem się.

- Ne Kaminari, pocałujesz mnie?

Co kurwa?!

- Chodź tu.

Wyszedłem z ukrycia i pierdolnąłem tego jebanego pikachu w łeb.

- Ała!!

- Pojebało cię!?

Spojrzałem na Kirishimę. Miał nieobecny wyraz twarzy. Wpatrywał się w podłogę.

- Oj roztrzepańcu - złapałem Kirishimę za kołnierzyk koszulki i przciągnąłem do siebie. - Co ty odpierdalasz?

- To nie twój interes - powiedział bardziej do siebie, ale i tak go usłyszałem.

- Ha!?

Chłopak zepchnął moją rękę i pomógł volto-zjebowi wstać.

- Od teraz już mnie obchodzisz - powiedział po chwili i wpił się w usta Denkiego.

Poczułem ukłócie w sercu. Bolało. Wyszedłem z pomieszczenia i pobiegłem do pokoju. Mam kurwa pecha, że mój pokój znajduję się zaraz obok jego. Kopnąłem krzesło i rzuciłem się na łóżko. Zacząłem krzyczeć w poduszkę. Widać nie tylko Deku ma problemy.

- Nie kocham cię idioto, ale nie potrafię cię nienawidzić. - powiedziałem w poduszkę.

_______________________________
Ohayo 👋
Dzisiaj trochę się porobiło...
I trochę krótszy, ale musiałam skończyć w tym miejscu.
Ale następny pojawi się szybko, a przynajmniej mam nadzieję, że szkoła i czas mi na to pozwoli.
A tu macie taki bonus 👇
(\____/)
(. ^~^.)
/ >🌯<\
-----------
Macie kebaba ode mnie ;3
O ile kat kit wam go da ;--;
- Nje dam miau~
No to kłopot ;~;
Autorka i kat kit ❤️

Kiribaku? Friendzone? To skomplikowane..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz