Mijały kolejne dni, a telefon milczał. Postanowiłam zadzwonić do Jacksona, jednak telefon odebrał ktoś inny. Był to Mark z zespołu Jacksona, obiecał przekazać Jacksonowi, że dzwoniłam. Znów dręczyły mnie myśli o Kookiem i o Taeyeon.
Postanowiłam się zdrzemnąć jednak nie potrafiłam. Wstałam i włączyłam muzykę. Zaczęłam tańczyć. Przy tańcu czas szybko leciał i coraz mniej zostawało do przyjazdu Jacksona. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc wyłączyłam muzykę i poszłam otworzyć.
- Cześć Jennie! Przyszedłem przeprosić za to co się wydarzyło na zawodach.
- Jungkook? Nareszcie do ciebie doszło, że moja przyjaciółka jest lepsza ode mnie?- zapytałam.
- Nie Jennie. Podjąłem decyzję, zrywam z Tae. Chcę być w tobą.
- Oszalałeś! Idź stąd!- byłam rozgniewania i zaskoczona. Jak Kookie może zerwać z Tae?
- Jennie nie bądź taka, daj mi wejść do środka!- poprosił.
Wypchnęłam go za drzwi i je zamknęłam. Usiadłam i podkuliłam nogi.
Jungkook mnie zawiódł.
Myślałam, że nie będzie mi utrudniał życia. Miałam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i przeprosi. Nie musiałabym wtedy mówić Taeyeon o tym co się działo na zawodach. Czułam, że Kookie dalej stoi pod drzwiami, więc wstałam i je otworzyłam. Chciałam żeby poszedł, ale on szybko wszedł do środka, zamknął drzwi kopniakiem i pchnął mnie do kąta.
Zaczął mnie całować. Spanikowałam i kopnęłam go w jego klejnoty. Od ostatniego czasu tak mnie wkurzał, że zaczęłam trenować kickboxing. Jungkook leżał na ziemi i zwijał się z bólu. Dokładnie tak jak Jackson.
Ja to mam jednak talent!
Zadzwoniłam po policję, która natychmiast przyjechała i zabrała Kookiego. Byłam zdezorientowana. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Jacksona. Odebrał Mark i powiedział dokładnie to samo co przy poprzedniej rozmowie. Po chwili zadzwonił mój telefon. Dzwonił Namjoon.
- Hej Jennie! Już wszystko wiem, przysieźli Jungkooka. Nic ci nie zrobił?- słychać było, że jest bardzo przejęty.
- Nic... to znaczy... Jackson nie odbiera.- musiałam brzmieć okropnie skoro Rap Mon postanowił zadzwonić po Jacksona osobiście.
- Zaraz zadzwonię po Jacksona. Trzymaj się!- to mówiąc rozłączył się.
Położyłam się na kanapie i zasnęłam.
Rano obudziłam się i zaczęłam dzień od ubrania się, umycia zębów, uczesania włosów i zrobienia sobie makijażu. Potem zrobiłam sobie na śniadanie organiczną herbatę i ryż. Było wcześnie, dochodziła 8:00. Zwykle o tej porze jeszcze śpię, więc gdy usłyszałam dzwonek do drzwi byłam zdziwiona. Zanim jednak otworzyłam zerknęłam przez podgląd w drzwiach. Przed wejściem do mojego mieszkania stał Jackson! Otworzyłam mu.- Jackson?
- Jennie! Przyszedłem, bo Namjoon... to znaczy Rap Monster mi powiedział, że Jungkook do ciebie wtargnął i zabrała go policja. Nic ci nie zrobił?
- Nic. Czemu nie odbierałeś?
- Co?- wydawał się zaskoczony.- Przecież nie mam żadnych nieodebranych połączeń!- zaczął sprawdzać historię połączeń w telefonie.
- Mark Tuan odbierał i mówił, że powie ci, że dzwoniłam.
- Mark? Nic mi nie mówił... Ile razy dzwoniłaś? Może po prostu zapomniał?
- Dzwoniłam dwa razy. Myślisz, że zapomniał?
- Nie wiem, może.
- Jackson...- zatrzymałam się, bo Jackson na mnie nie patrzył.- Jackson?
- Pijesz organiczną herbatę?- widać było jego uradowanie.
- Tak. Jackson?- chłopak wszedł do środka mojego mieszkania.
- Ładnie tu masz.
- Dzięki. Chcesz coś zjeść?- zaproponowałam.
- Jakbyś mogła to bym prosił, wystarczy mi herbata.
- Jasne.- zrobiłam mu to o co prosił i kanapkę z serem i sałatą.
Jedzenie postawiłam na stole, po czym usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
- To co u ciebie oprócz tego nocnego napadu?- zapytał Wang.
- A nic takiego w sumie... męczy mnie ta sprawa z Tae i Kookiem.- wyznałam.
- Pogadaj z Taeyeon. Powinna wiedzieć.- poradził mi chłopak.- Wiesz co, zadzwoń do mnie jak się pogodzicie. Tym razem odbiorę.- uśmiechnął się.
- Dobrze. Dziękuję, że przyszedłeś!- byłam mu wdzięczna za radę i za to, że tu jest.
Przytuliłam go na pożegnanie i pojechałam do mojej przyjaciółki.
Po nieco ponad godzinie zadzwoniłam do Jacksona, bo pogodziłam się z Tae. Chińczyk przyjechał do mieszkania Taeyeon i razem rozmawialiśmy.
- Ej! Jen, a od ciebie to tak... inaczej pachnie...- dziewczyna zaczęła węszyć, a ja się tylko zaśmiałam.
- Przytuliłam się do Jacksona, to dlatego.
- Jasne!
- Dziewczyny, a jak jest w Polsce?- zapytał nagle Wang.
- Co ty tak nagle?- zaśmiałam się znowu.
- No a jak ma być?- zaśmiała się Tae.- Zajebiście jest!- dodała w naszym ojczystym języku.
- Co to znaczy?- zapytał Jackson.
- It's Jon-nah awesome!*- wykrzyknęłam entuzjastycznie.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Niezłe tłumaczenie Jagi*.- zaśmiał się Jackson.
- Ja ci dam Jagi!- uderzyłam go pięścią w ramię.
- Ałć!- syknął z bólu.- Zapomniałem, że ty boks trenujesz.
- Słodcy jesteście.- zachwyciła się Tae.
- Ja ci dam słodcy!- z Jacksonem powiedzieliśmy równocześnie.
- Nawet synchron macie.- dodała słodkim głosem, a my zaczęliśmy się śmiać.- Była by z was super para!
Popatrzyliśmy po sobie z Jacksonem i postanowiliśmy uruchomić naszą grę aktorską. Zbliżyliśmy się do niebie i Wang udał, że mnie całuje. Serce zaczęło mi szybciej bić, a Taeyeon wydała z siebie odgłos zachwytu.
Co on narobił? Chyba się zakochałam!
*Jon-nah- to takie... fucking, zajebiste
*Jagi- skrót od Jagiya, czyli kochanie
CZYTASZ
Zawodnik doskonały
FanfictionZawody w Korei, w Seulu, jedną z osób na widowni jest dziewiętnastoletnia Jennie. Tam wszystko się zaczyna.