Część 2

3.4K 415 590
                                    

Louis uważał, że styczeń był bardzo niesprawiedliwym miesiącem, ponieważ w ciągu ostatnich dziesięciu dni zrobiło się coraz zimniej.

Zaczął nosić swoje beanies, żeby naciągnąć materiał na swoje uszy, bo bolały go od ostrego wiatru. Jak dotąd, w tym roku przegapił autobus trzy razy, obserwując jak opony toczą się, gdy próbował nie wykaszleć swoich płuc i potem poszedł z powrotem do domu zastanawiając się, czy mógłby załatwić sobie zwolnienie przez odmrożenie, ponieważ w tamtym momencie był całkiem pewny, że coś sobie odmroził, prawdopodobnie.

Dzisiaj nie przegapił autobusu, ale prawie tak się stało i kierowca na niego groźnie spojrzał, ponieważ był spóźniony i musiał na niego poczekać, nie był w stanie ruszyć, gdy głupi nastolatek biegł i jego odbicie było widać w lusterku wstecznym. Louis nigdy nie był znany ze swojej punktualności, ale cokolwiek, jego urok za to nadrabiał, prawda?

Dzień był spokojny. Miał sprawdzian z socjologii i prawie zasnął, spędził dziesięć minut, które mu zostały na rysowaniu brzydkich szkiców na swoich knykciach i palcach i na dłoni.

Niall poznał dziewczynę i uwaga została odwrócona od Louisa, dzięki Bogu za to. Gdy nie było niczego, z czego można było żartować wyglądało na to, że wszystko zawsze spadało na Louisa, w szczególności na Louisa i Harry'ego (mimo, że nie było żadnego Louisa i Harry'ego, więc jaki to miało sens, naprawdę.)

Zayn mówił, że to dlatego, bo podobał mu się chłopak, z którym nigdy nie rozmawiał i z ich trójki jego życiu było najbliższej do babskiego filmu. Niall po prostu wzruszył ramionami i nazwał go łatwym celem. Louis przysiągł, że znajdzie sobie lepszych przyjaciół.

Ale po szkole w autobusie, podczas powrotu do domu, Louis rozmawiał z Harrym po raz pierwszy.

Nie czuł jakby był na szczycie. Nie poczuł nagłego napływu uczuć, albo motylków, albo fajerwerków, ku niewątpliwym rozczarowaniu Zayna i Nialla. To nie była ważna okazja, to naprawdę nic nie znaczyło.

Było zimno. Zawsze było zimno i słabe, zimowe słońce wpadało przez szyby i Louis miał włożone swoje słuchawki. Niebo było szaro-niebieskie i cóż, to robiło różnicę. To w ogóle nie była decydująca chwila, to nawet nie była chwila. To po prostu. To się stało.

- Czy mogę tu usiąść? - spytał Harry i Louis nawet przez chwilę nie zauważył jego obecności, zbyt pochłonięty swoją playlistą jebać wtorki, która głośno grała, ale podczas instrumentalnej części piosenki mógł usłyszeć cichy pomruk i poczuł się jak idiota, kiedy podniósł wzrok i napotkał zaciekawione, zielone spojrzenie.

- Przepraszam, co? - Louis przygryzł wargę. I okej, świetnie, teraz wyszedł na niegrzecznego, ale Harry uśmiechnął się niemal żałośnie.

- Przepraszam - powiedział Harry. - Powiedziałem, czy mogę tu usiąść? Jakby, obok ciebie. Ja nie - czy to okej?

- Tak, tak - powiedział Louis i nie miał prawdziwe potrzeby, ale przesunął się odrobinę bliżej w stronę okna. - Jasne, to - to w porządku. Nie musiałeś pytać.

Harry wzruszył ramionami, wślizgując się na siedzenie i odwrócił się, by spojrzeć na Louisa. Jego głos był głębszy, niż Louis się tego spodziewał, tak jakby niski i zgrzytliwy, ale był styczeń i nos Harry'ego był ciemnoróżowy i może był po prostu przeziębiony.

- Po prostu myślałem, że lubisz swoją osobistą przestrzeń. Zawsze siedzisz sam.

- Cóż, to znaczy, to są poranki - powiedział Louis. - Jestem znacznie lepszy w jakby, rozmawianiu z ludźmi po tym, gdy jestem obudzony dłużej, niż pół godziny.

through the brightest part of this town /larry tłumaczenie pl/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz