Następnego ranka Louis bezceremonialnie przeszukiwał swoje mieszkanie w poszukiwaniu kluczy, a Olivia - cierpliwa, wspaniała i na szczęście, niekrytykująca Olivia - czekała na niego przy drzwiach wejściowych, przez które powinni wyjść kilka minut temu.
Nawet nie rozumiał tego, gdzie jego klucze mogłyby być, kiedy pamiętał, że zawiesił je na haczyku wczorajszego popołudnia, kiedy z Olivią wrócili do domu. Co dziwne, teraz ich tam nie było, co nie było dobre, odkąd tak jakby ich potrzebował.
- Tak, Liam, już ci powiedziałem, że nie ma ich na cholernej kanapie - Louis jęknął do słuchawki, robiąc krzywą minę, kiedy jego najlepszy przyjaciel spytał jak mógł być tego tak pewny. - Um, może dlatego, że odsunąłem każdą poduszkę i każdy kąt tego mieszkania. Nie ma ich tutaj.
- Musiałeś otworzyć drzwi, żeby wejść, geniuszu, więc tam są. Po prostu ich jeszcze nie znalazłeś. I to było tylko pytanie. Nie musisz być taki drażliwy.
Louis miał znów na niego naskoczyć za to, że kazał mu trzeci raz sprawdzić tą cholerną kanapę w poszukiwaniu kluczy, których nigdy nie znajdzie, kiedy przypomniał sobie, że trzeba zadowolić się tym, co się ma i Liam zawsze był tu dla niego, nie ważne co. Nawet o 6:30 rano, by pomóc mu prześledzić jego ruchy.
- Przepraszam. Wiem, że starasz się po prostu pomóc - Louis wymamrotał w swoją dłoń. Wstał z kanapy bez poduszek, odwracając się na uczucie, jak małe palce stukały w jego ramię.
Jego klucze zostały dumnie zaprezentowane mu przez jego córkę, uśmiechającą się na jej wspaniałą, detektywistyczną robotę. - Tutaj, tato. Zwisały z twojej kieszeni. Musiałeś zapomnieć - wzruszyła ramionami sprawiając, że Louis przewrócił oczami na samego siebie. To powinno być pierwsze miejsce, które powinien sprawdzić.
- Niech cię Bóg błogosławi! - Louis podziękował jej, zanim obdarował ją tuzinem pełnych wdzięczności buziaków w jej genialną głowę.
- Czekaj. Co powiedziała Liv? - spytał Liam. - Gdzie je znalazła?
- Er- N- nigdzie. Nic. Wszystko jest w porządku - skłamał Louis, by uniknąć przyznani swojemu przyjacielowi, że był dosłownie idiotą. Jego najlepszy przyjaciel i tak się zaśmiał i dokuczał mu za każdym razem, gdy mógł o tym, jak Louis zadzwonił do niego by powiedzieć, że nie mógł znaleźć swojego telefonu. - Były na kanapie, tak jak mówiłeś. Okej, pa! Dzięki! - powiedział szybko, zagłuszając naciski Liama, że myślał, że Olivia powiedziała coś o kieszeni.
~~~
- Tak, pani Richardson, słucham. Przepraszam - powiedział Louis do telefonu, gdy pomagał swojej córce wbiec po starych, szkolnych schodach prawie na czas i próbował znaleźć e-mail, który jego szefowa twierdziła, że wysłała koło północy, ale przypadkowo go nie było. Użył swojego biodra, by otworzyć drzwi i chaos z planu przezwyciężył mały głośnik w jego telefonie sprawiając, że przegapił ostatnie słowa, które powiedziała jego szefowa.
- P- przepraszam, co pani powiedziała? - zmarszczył brwi, wciąż szalenie przewijając przez swoje dwa tysiące czterdzieści sześć mailów, które otrzymał od niej przez ostatnie dwa lata. - Ooch! Mam to! - krzyknął, kiedy magicznie pojawił się w jego skrzynce odbiorczej sprawiając, że zastanawiał się, czy faktycznie jego szefowa wysłała to zeszłej nocy, czy teraz po prostu zdała sobie sprawę, że tego nie zrobiła. - Tak, pani Richardson, oczywiście. Zajmę się tym.
Była niedziela i to był ostatni dzień zdjęć Olivii, więc zaplanował go tak, by obserwować ją na planie, ale robiąc kilka zmian w prezentacji jego szefowej na jej biznesową konferencję w tym tygodniu, co zajmie tylko kilka minut.
CZYTASZ
KIWI KIWI KIWI /larry tłumaczenie pl/
FanfictionKiedy dwa lata temu córka Louisa zajęła się aktorstwem jako hobby myślał, że będzie jak każdy inny rodzic aspirującej, młodej gwiazdy; pomagając jej nauczyć się na pamięć kwestii w czasie pomiędzy pracą domową, a kolacją (oby nie była przypalona), z...