Życie z Harrym stało się tak normalne w tak krótkim czasie, że czasami Louis zapominał jak to było bez niego. Zanim zaczęli razem gotować tyle razy w tygodniu, ile byli w stanie, albo zanim Louis zaczął znajdować w swoim pokoju jakieś koszulki i bluzy, które nie były jego, ale i tak je sobie przywłaszczał na dni i noce, kiedy Harry'ego nie było. Wciąż był w trasie, pracując ciężej, niż Louis kiedykolwiek pomyślałby, że jakaś osoba była w stanie, ale od razu po każdym koncercie wracał prosto do nich, wybierając ich małe mieszkanie, a nie swoje, które było ogromne.
Zabawną rzeczą było to, że nic nie miało sensu, jeśli chodziło o ich dwójkę. Ani muzyczna kariera Harry'ego i praca Louisa jako osobistego asystenta szatana we własnej osobie, ani prestiżowe życie Harry'ego jako celebryty i Louisa, który często czuł jakby nie radził sobie z dorosłym życiem i byciem ojcem, nie ważne, że inni mówili, że odwalał dobrą robotę. Dlaczego Harry uwielbiał być częścią jego i Olivii codziennego życia, albo jaką moc miał żeby sprawić, że Louis uśmiechał się od ucha do ucha nawet w okropne dni, ale tak było. I w jakiś sposób po prostu do siebie pasowali. Lepiej, niż z kimkolwiek, z kim Louis kiedykolwiek czuł się w ten sposób.
Był to po prostu typowy, piątkowy wieczór, kiedy Louis przestał zaznaczać kwestie w Olivii skrypcie do jej nowego tylko-weekendowego projektu, kiedy przymrużył oczy na nią i Harry'ego, którzy używali ich salonu jako osobistego salonu do malowania swoich paznokci.
- Obserwuję waszą dwójkę i widziałem to - ostrzegł Louis, kiedy Harry użył swojego kciuka, by dyskretnie zetrzeć odrobinę Lśniącej Śliwki ze stolika.
- Widziałeś co? - Harry zmarszczył brwi. - Nie mam pojęcia o czym mówisz.
Louis posłał swojemu chłopakowi spojrzenie, zanim czule przewrócił oczami.
- Na jaki kolor chcesz mieć pomalowane paznokcie u stóp? - spytała Olivia, kiedy jej paznokcie pomalowane przez Harry'ego wyschły wystarczająco żeby mogła się poruszyć. Harry przez chwilę zastanawiał się nad wyborem, zanim wybrał wszystkie kolory, żeby była tęcza. Louis parsknął śmiechem, kiedy Olivia przewróciła oczami bo najwyraźniej wybrał to samo także ostatnim razem.
- Z pewnością bardzo lubisz tęcze - skomentowała, wybierając buteleczkę lakieru dla każdego palca Harry'ego, podczas gdy on się tylko uśmiechnął.
- Są piękne. Czego w tym można nie lubić? - powiedział i starał się nie ruszać palcami, by Olivia mogła je pomalować.
- Nawet miałeś je na swoim koncercie. Wszyscy mieli flagi.
- Cóż, reprezentują one coś, co jest bardzo ważne dla mnie i wielu innych ludzi. To, że wszyscy jesteśmy wolni, by zakochać się w kimkolwiek, kogo wybierzemy.
- Jak ty i tatuś? - spytała, sprawiając, że Louis poczuł trzepotanie w brzuchu, gdy spojrzał na Harry'ego uśmiechając się do niego.
- Tak, Liv. Ludzie, którzy kochają się tak jak ja i twój tata.
Na początku Louisowi było ciężko zrozumieć dlaczego czuł się jakby cały świat wirował, kiedy oczywiście on i Harry zakochiwali się w sobie przez cały czas. Być może dlatego, że był to pierwszy raz, kiedy jeden z nich powiedział to na głos.
~~~
- Liv? Jesteś gotowa do wyjścia? - zawołał Harry, biorąc swoje klucze z wieszaka na ścianie.
Była gotowa zaledwie minutę temu, zanim nagle przypomniała sobie, że zapomniała swojego lunchboxa z kuchni i wróciła się po niego. Harry poszedł w tamtą stronę i spojrzał zza progu, poczuł ciepło w klatce piersiowej, kiedy zobaczył ją z lunchboxem w dłoniach. Zaczęła iść jak tylko go wzięła, ale jej ojciec złapał ją w kolejny, ciasny uścisk.
CZYTASZ
KIWI KIWI KIWI /larry tłumaczenie pl/
FanfictionKiedy dwa lata temu córka Louisa zajęła się aktorstwem jako hobby myślał, że będzie jak każdy inny rodzic aspirującej, młodej gwiazdy; pomagając jej nauczyć się na pamięć kwestii w czasie pomiędzy pracą domową, a kolacją (oby nie była przypalona), z...