- Ile można na ciebie czekać?! Rusz wreszcie te swoje cztery litery!- krzyknął zirytowany chłopak
- Nie krzycz, kiedy do mnie mówisz, to po pierwsze, a po drugie to szanowne cztery litery jak już- uśmiechnęłam się słodko wymijając Ethan'a w drzwiach. Nie wiem po co się w to wplątałam. Równie dobrze mogłam sama się przejść bez zbędnego balastu. Zagapiłam się a, gdy spojrzałam na szatyna, ten siedział już w samochodzie, który jak przypuszczam należał do niego.
- Wsiadasz, czy czekasz na specjalne zaproszenie?
- Czekam na zaproszenie. Mieliśmy się przejść
- Pojedziemy do centrum. Wsiadaj, bo nie będę czekać na ciebie wieczność. - westchnęłam po czym wsiadłam do czerwonego cabrio. Założyłam moje okulary przeciw słoneczne i wsłuchiwałam się w jedną z piosenek Demi Lovato, która akurat leciała w radio. Jechaliśmy w milczeniu, co bardzo mi odpowiadało. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta i spojrzałam wyczekująco na chłopaka, któremu nie spieszyło się do wyjścia.
- Nie idziesz?- zapytałam
- Mam coś do załatwienia. Przyjdę po ciebie za trzy godziny w to samo miejsce. - i odjechał, nie czekając na moje słowa protestu. No proszę Sophie! Chciałaś to masz.
- Świetnie- wymamrotałam, a następnie sięgnęłam do kieszeni bluzy i wyciągnęłam z niej jakieś drobne. Wystarczy jedynie na kawę. Nie ma szans na taxówkę do domu. Gdybym wiedziała, że ten kretyn zostawi mnie w centrum obcego miasta, nie wystawiłabym stopy poza próg pokoju
- Zapłacisz mi za to - wyciągnęłam komórkę chcąc zadzwonić po Lilian, żeby po mnie przyjechała i co widzę? Albo czego nie widzę? Nie widzę nic poza czarnym ekranem. Tak ciężko naładować telefon przed wyjściem prawda Sophie? Westchnęłam zrezygnowana i wyruszyłam na poszukiwania jakieś kawiarni. Nie zostało mi nic innego jak poczekać na tego...
- W czym mogę pomóc?- zapytała młoda kobieta z notatnikiem w dłoni
- Karmelową latte poprosze- usmiechnęłam się do kelnerki, która zapisała moje zamówienie, po czym zaczęłam przeglądać leżące na stoliku gazety.
Po dwóch godzinach wyszłan z budynku. Na dworze było chłodno, zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze, a cienka bluza nic nie pomagała. Stanęłam przed wejściem patrząc się na ulice przede mną.- No pięknie- pytanie dlaczego nie pozwiedzałam miasta? W końcu miałam tyle czasu, ale moja orientacja w terenie wcale mi by w tym nie pomogła, a raczej jej brak... Szkoda tylko, że po drodze do kawiarni nie zwracałam uwagi na otoczenie. Byłam zbyt zajęta wyzywaniem tego... Nie znałam nawet nazwy ulicy na której mnie wysadził. Na dworze zdążyło się ściemnić, co nie ułatwiało mi dotarcia do punktu docelowego.
- Co robić? Co robić? Przyszłam z lewej strony to znaczy, że muszę iść w prawo jeśli stoję odwrócona plecami do miejsca, do którego byłam odwrócona przodem. - Brawo! Jestem geniuszem... Wyczujcie ten sarkazm. I błądziłam tak przez jakiś czas, aż dotarłam do ślepej uliczki, znowu. Po co robią takie miejsca? Nic tylko zmylają ludzi.
- Co my tu mamy?- usłyszałam rozbawiony głos za swoimi plecami. Szybko się odwróciłam. Było ich dwóch. Może kilka lat starszych ode mnie i na pewno nie byli trzeźwi. Chciałam zawrócić, ale okazało się, że jest ich więcej
- Zgubiłaś się malutka?
- Niekoniecznie. Czekam na mojego chłopaka i znajomych- uśmiechnęłam się sztucznie, ale wiarygodnie, chyba...
- Czekasz na chłopaka w najgorszej dzielnicy tego miasta, w dodatku po zmroku. Bardzo nieodpowiedzialnego masz tego chłopaka- zaśmiał się - Możesz mu przekazać, że wszystko co się wydarzyło to jego wina- spoważniał, po czym jeden złapał mnie od tyłu. Spanikowana odchyliłam się tak bardzo jak tylko mogłam i uderzyłam napastnika tyłem głowy w nos, a drugiego kopnęłam. Puścił mnie i złapał się za bolące miejsce. Nie pomogło to za wiele, było ich za dużo. Chwilę później znów zostałam przytrzymana i wielką siłą uderzona w twarz. Czułam metaliczny posmak krwi w buzi. Nienawidziłam tego uczucia
CZYTASZ
Jesteś Moim Niebem
Teen Fiction-Jesteś moim niebem -Dlaczego niebem? - Ponieważ każdy człowiek potrzebuje nieba, aby czasem w nie spojrzeć i zatracić się w marzeniach. Zatracam się w tobie, a moje marzenia stają się rzeczywistością. Bez ciebie jestem pusty, tak jakby martwy za ż...