Prolog

83 6 25
                                    

Klara

Poczułam ból i upadłam. Upadłam w ostępy mojej świadomości. Ogarnął mnie mrok. Mrok tak gęsty, że nawet Słońcu nie udałoby się go pokonać. Miałam wrażenie, że spadam. Ale równie dobrze mogłam lecieć ku górze. Mogłam leżeć, siedzieć, a nawet stać. Coś się poruszyło. A może to tylko ja? Nie czułam żadnego podłoża. Leciałam? Płynęłam?

Nie wiem. Uciekam przed czymś? A może biegnę ku czemuś?

Czuję się ciężka. Nie mogę podnieść ręki. Nie mogę uchylić powieki. Chcę zasnąć, ale nie mogę odłączyć myślenia.

Drętwieję. Mam wrażenie jakby dziesiątki tysięcy mrówek nagle wkroczyło na moje terytorium. Stąpając delikatnie po moim wrażliwym ciele, wywołują gęsia skórkę. Robi mi się zimno.

Boję się? Nie. Jestem przerażona? Dziwne, ale.. nie. Jestem obojętna. Opanowana. To dobrze. Potrzebuję trzeźwości umysłu. Próbuję przypomnieć sobie wydarzenia sprzed tej dziwnej śpiączki, ale nie mogę.

I nagle się zaczęło.

Zapłonęłam. Zapłonęłam bólem. Już pamiętam. On mnie ugryzł. Ugryzł jak jakieś wściekłe zwierzę. Coś wypala mnie od środka. Coś płynie w moich żyłach. Trucizna? Jad?

Widzę... Widzę moją rodzinę. Kochającego tatę. Uśmiechniętą mamę. Moją małą siostrzyczkę. Są szczęśliwi. Wszyscy są szczęśliwi. Ale coś jest nie tak. Ten obraz nie jest prawdziwy. Amelie nie żyje. Mamy nigdy nie ma, a tata zmusza się do uśmiechu.

Za nimi ktoś stoi. Znam go. To on mnie ugryzł. To on mnie oszukał. To on zniszczył moje życie. Zdeptał na moich oczach ostatni obraz tego, co uważałam za najważniejsze, co powodowało moje szczęście.

-To koniec. - powiedział - Od teraz należysz do mnie. Słuchasz tylko mnie i tylko mnie służysz. Nie pokochasz nikogo poza mną. Od teraz jestem twoim Królem.

Chciałam coś krzyknąć, sprzeciwić się. Nie mogłam. Stałam się niewolnicą we własnym umyśle. A może to umysł tego szaleńca? Jestem zgubiona. Już cała płonę. Zatracam się i nie wiem dokąd zmierzam...


Matthew

Poczułem ból i otoczyła mnie ciemność. Zostałem całkowicie pochłonięty. Mrok był nieprzenikniony. Odpłynąłem w nicość. We wszechogarniającą próżnię. Nic materialnego, czysta metafizyka.

Chcę stąd uciec, a jedyne co potrafię, to biec w stronę mojego przekleństwa.

Staję się cięższy. Powieki opadły na wieczny spoczynek. Opadłem z sił, ale senność nie nadchodzi.

Dopada mnie odrętwienie. Już w ogóle nie czuję prawej części ciała. Drżę. Dostaje gęsiej skórki. Temperatura wyraźnie spadła. Chłód jest wrogi. Czuję wręcz jego negatywną energię. Chce mnie przytłoczyć, ale ja znam jego sztuczki. Mnie nie da się wystraszyć.

Nic nie czuję. Żadnej nienawiści, żadnego gniewu, żadnego strachu. Zupełnie się poddałem. Dokładnie pamiętam, co się działo i co się zaraz stanie.

Zaczęło się. Przemiana osiąga swój szczyt.

Jad w mojej krwi wybuchnął ogniem. Pali moje wnętrze. Płomienie pochłaniają moje ciało.

Teraz najlepsze. Człowiek widzi swoje największe marzenie. Najbardziej skrywaną tajemnicę.

Widzę siebie. Małego. Jakaś kobieta trzyma mnie w ramionach. Jakiś mężczyzna obejmuje ją w pasie i uśmiecha się do mnie. Wiem, że to tylko idealistyczny obraz. Nie znam tych ludzi. A i idealnej rodziny nigdy nie miałem.

Oczywiście za doskonałymi rodzicami stoi on. Ten, który mnie ugryzł. Ten, który mnie oszukał. Ten, który zniszczył moje życie. Właśnie zdeptał ostatnie pragnienie mojej świadomości. Już nigdy nie miałem zaznać szczęścia. Miałem zostać nikim.

-To koniec. - powiedział - Od teraz należysz do mnie. Słuchasz tylko mnie i tylko mnie służysz. Będziesz mi posłuszny do samego końca. Od teraz jestem twoim Królem.

Nie szarpałem się, nie protestowałem. Wiedziałem, że nie ma już żadnego odwrotu. Już cały płonę. Zatracam się i nigdy nie wrócę. Staję się marionetką w rękach szaleńca... 

Uwięzieni w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz