Rozdział IX

23 3 1
                                    

Matthew

-To dowiem się, dokąd mnie porywasz? - po raz kolejny zapytała mnie Klara

-Cierpliwości kobieto! - jęknąłem rozbawiony - Już jesteśmy. - dodałem po chwili

-Wow! Garaż. Dajesz mi w prezencie garaż? Mogę w nim chować ludzkie zwłoki? - powiedziała to tak poważnie, że nie wytrzymałem i wybuchnąłem histerycznym śmiechem. Otworzyłem drzwi i oczywiście puściłem kobietę przodem. Klara weszła do środka i jej oczy zabłyszczały z entuzjazmu.

-Boże! Ale cudo! Twoje? - przytaknąłem, a dziewczyna zaczęła dokładnie przyglądać się maszynie – To Triuph rocznik 72, silnik bonneville? - spojrzałem na nią szczerze zdumiony

-Nie wiedziałem, że znasz się na motorach.

-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - uśmiechnęła się do mnie figlarnie - Wyobraź sobie, że jestem dziewczyną, która szczerze nienawidzi gadać o włosach, makijażu i paznokciach, a zamiast tego woli przeczytać książkę, obejrzeć dobry mecz lub popatrzeć na piękne maszyny.

-Wyjdź za mnie! - krzyknąłem, a Klara zaczęła się śmiać. Jej śmiech był taki miękki i melodyjny. - Dobra, nie ważne. Wsiadaj.

-Chyba oszalałeś, jestem w sukience!

-Wiem. Chciałem sobie trochę popatrzeć. - puściłem jej oczko, a ona się zarumieniła, ale chyba bardziej z gniewu niż zawstydzenia

-Śnij dalej chłopczyku. - również puściła mi oczko i cmoknęła tymi swoimi cholernie ponętnymi ustami

-Wolałbym dostać tego buziaka gdzie indziej. - mruknąłem i podszedłem na tyle blisko, że mogłem poczuć jej przyśpieszony oddech i głośniejsze bicie serca. Nie osunęła się ode mnie, a mnie się to cholernie podobało, tym bardziej, że przygryzła swoją dolną wargę.

Miałem na nią ochotę. Oj dużą ochotę.

-Na przykład w policzek. - powiedziałem niewinnie i poczułem uderzenie małej piąstki w moje ramię. Szybko chwyciłem ją w moją dłoń i dotknąłem wargami jej miękką skórę. Wiem, że to uderzenie zabolało ją dużo bardziej niż mnie, ale dzielnie ukrywała nieprzyjemne pieczenie w dłoni.

-A teraz usiądę na motorze, a ty grzecznie siupniesz przede mną i ładnie się wtulisz, żebyś nie musiała przerzucać tej cholernie seksownej nóżki i żebym w końcu mógł zabrać cię do twojego prezentu, zrozumiano?

-Mhm.. - wymruczała w odpowiedzi. Działałem na nią równie mocno, jak ona na mnie.
Odsunąłem się i podałem jej kask.

-A ty nie zakładasz? - zdziwiła się i jakby trochę.. zmartwiła?

-Jeżdżę na motorach od dwunastego roku życia, jeżeli bym chciał, mógłbym jechać z zamkniętymi oczami. Poza tym mam tylko jeden, a twoja główka jest ważniejsza. - uśmiechnąłem się

-Mój tata powiedział, że musisz poczwórnie uważać, bo przyjaźni się z twoim ojcem. - powiedziała mimochodem

-Tak? Moment, moment.. Doktor Marison to twój ojciec? - wytrzeszczyłem na nią oczy i poczułem nieprzyjemne dreszcze na ciele. Jeżeli to jest jej ojciec, to znaczy, że jej siostrą była Amelie, a to znaczy, że ona nie ma pojęcia, co się tak naprawdę stało i albo dowie się prawdy ode mnie, albo od Brooksa...

-Nie poznałeś? Wszyscy zawsze mówią, że zdarłam skórę z tatusia. - zaśmiała się smutno – Ale ważniejsze jest.. skoro ty go znasz, to czemu ja nie poznałam ciebie ani twojego taty wcześniej?

-To dłuższa historia i opowiem ci ją potem, bo nigdy nie wyjedziemy z tego garażu. - szybko odpowiedziałem, aby uniknąć bardzo niezręcznej i trudnej sytuacji. Zaśmiała się i z gracją przede mną usiadła.

Odpaliłem silnik, który przyjaźnie zamruczał dla ucha i wyjechałem na ulice, jednocześnie zamykając drzwi garażu pilotem. Chwilę później poczułem jak drobne dłonie zaciskają się mocno na moim pasie. Spojrzałem w dół. Piękna dziewczyna, jeszcze minutę temu, taka pewna siebie, teraz, trzęsła się cała ze strachu.

To było dla mnie bardzo dziwne. Co jest grane? Czyżby miała już kiedyś wypadek na motorze?

Zjechałem na pobocze i zatrzymałem pojazd. Uniosłem głowę dziewczyny i spojrzałem w te jej szare przerażone oczy.

-Hej, nie bój się. Jesteś całkowicie bezpieczna. Przy mnie nic ci nie grozi. Nic ci się już nie stanie. Jestem tutaj księżniczko. - nie wiem jakim cudem, ale dopiero po tych słowach Klara przestała się trząść

-Możemy jechać dalej? - spytałem łagodnie. Kiwnęła głową i ponownie wtuliła się w moją pierś.

Ruszyłem. Do celu pozostało nam niecałe dziesięć minut. Zawsze podczas jazdy jestem zrelaksowany, ale tym razem czułem spięcie i targające mną złe uczucie. Postanowiłem skupić się na ludzkim, umiarkowanym rytmie serca Klary. Zastanawiałem się, co mogło przydarzyć się tej małej osóbce, że miała aż takie przerażenie w oczach.

Ta dziewczyna z każdą minutą intrygowała mnie coraz bardziej. W jednej chwili miałem ochotę zedrzeć z niej wszystkie ubrania i kochać się do białego rana, a w drugiej chciałem leżeć z nią na trawie, słuchać jej głosu, wdychać jej zapach, a przede wszystkim po prostu patrzeć na jej oblicze. W jednej chwili mam wrażenie, że wiem o niej wszystko, a w kolejnej nie wiem już nic. Jest dla mnie tak odkryta i jednocześnie tak zakryta, że nie mam pojęcia, czy to w ogóle ma jakiś sens.

Po prostu przy niej wariuje. Myślę o rzeczach i słowach, które już dawno zniknęły z mojego słownika. Radość. Szczęście. Przyjaźń. Miłość. Serdeczność. Już dawno ich u mnie nie było. Od kiedy ta dziewczyna zapukała do mojej głowy, mam wrażenie, że zrobiła tam taki rozpierdol, że wszystko w końcu znalazło się na właściwym miejscu. Przy niej staje się lepszy i co najważniejsze ja sam tego chce.

Zatrzymałem motor. Do celu pozostał nam już tylko minutowy spacerek. Odczepiłem ręce dziewczyny od swojego ciała i zdjąłem kask z jej głowy.

-Wszystko w porządku? - spojrzałem jej prosto w oczy

-Tak. - wychrypiała - Ja.. Przepraszam za.. tamto. - spuściła głowę, abym nie widział smutnego spojrzenia

-Hej, spójrz na mnie. - złapałem ją za podbródek i lekko go uniosłem do góry - Już jest okej. Cokolwiek się stało, to się więcej nie powtórzy. - uśmiechnąłem się do niej - Chodź. Chcę ci to wreszcie pokazać. - podniosłem ją w stylu "na pannę młodą" i ruszyłem w górę pagórka.

Ostatnim, o czym pomyślałem, był fakt, że Klara jest bardzo lekka, nawet biorąc pod uwagę to, że jest człowiekiem.

-Kiedy ostatnio coś jadłaś? - spytałem bez namysłu

-Śniadanie w domu. Czemu pytasz? - skłamała, wyczułem to po szybszym biciu jej serca

-Bez powodu. - odpowiedziałem, ale w głowie zakodowałem sobie, aby zabrać ją na jakąś porządną kolację.  

Uwięzieni w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz