Rozdział V

36 4 33
                                    

Matthew

Dosłownie wyleciałem z klasy i przeskakując po trzy stopnie naraz, doleciałem do najbliższej męskiej łazienki. Zamknąłem się w ostatniej kabinie, która jako jedyna była ukryta we wnęce, zwinąłem papier toaletowy w rulon i włożyłem go między zęby. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, szarpnąłem za mój nadgarstek i zawyłem z bólu. Na szczęście knebel w postaci papieru zrobił swoje i pochłonął wszystkie dźwięki. Wyszedłem z kabiny i podszedłem do kranu, aby obmyć twarz zimną wodą. Kość była już nastawiona, wiec musiałem poczekać jakieś 10 minut, żeby się zrosła.

To był właśnie jeden z plusów mojej przemiany. Zadrapania, choroby i urazy leczą się teraz bardzo szybko i nie muszę zawracać sobie głowy jakimiś lekarzami.

Stałem jeszcze chwilę przed lustrem i zastanawiałem się jakim ja kurwa cudem mam wrócić do sali. Wyglądałem jak ósme nieszczęście świata. Twarz blada jak owczy zad, a pod oczami odcinające się czarne wory. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz udało mi się przespać więcej niż dwie godziny. Pan Król zawsze musiał sobie wymyślić jakieś nowe zadanie, albo karę, tak po prostu, żeby było zabawnie. Tia.. Chyba dla niego.

Będąc już pod salą od matematyki, wyczułem krótkie wibracje na moim udzie. Wyjąłem telefon z kieszeni i odczytałem wiadomość.

Brooks: Cześć Tępy Chuju. Rączka boli? Może poprawić na drugiej, żeby równo puchło?

To jest chyba kurwa jakiś żart.

Ja: Dzięki łaskawco, nie skorzystam z oferty.

Szybko odpisałem i wkurwiony wpadłem do sali. Na moje szczęście właśnie zadzwonił dzwonek i nikt nie zdążył zwrócić na mnie uwagi. No, prawie nikt..

-Wszystko w porządku? - spytała Klara, patrząc mi w oczy - Jesteś cały blady, a w oczach masz mocny wkurw i chęć mordu.

-Zostaw mnie. - warknąłem jej prosto w twarz i odszedłem

Dobra, wiem, że teraz faktycznie zachowałem się jak tępy chuj, ale musiałem odejść od niej jak najdalej. Nie miałem zamiaru wylewać na nią swojego gniewu. Musiałem się uspokoić, nie niszcząc przy tym całej szkoły.

Na moje szczęście na drugim końcu korytarza stał Chris, stary przyjaciel, który miał sposoby na to, aby mnie ogarnąć. Zanim pokonałem dzielącą nas odległość, chłopak odwrócił się w moją stronę i widzą wyraz mojej twarzy, rzucił tylko krótkie "szatnia" i zniknął w tłumie. Posłusznie wykonałem jego polecenie, zszedłem do piwnicy i szybko odnalazłem boks należący do jego klasy. Wszedłem pewnie do środka i zaliczyłem mocnego prawego sierpowego.

-Chris, kurwa, za co?! - zakląłem, rozcierając obolałe miejsce

-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny, kurwa. - warknął w moją stronę - Zluzuj stringi młody, bo chyba za bardzo wchodzą Ci w dupę. Musisz się w końcu ogarnąć. Chcesz wylecieć w pierwszym miesiącu budy za jakąś głupią solówę?

-W sumie to już nie.. - bąknąłem

-No właśnie. - powiedział Chris – Czekaj.. Już nie? - uniósł pytająco brew - Czyżby jakaś panna przekonała cię do zostania? - uśmiechnął się głupkowato

-Pierdol się. - warknąłem

-Chętnie, ale najpierw muszę znaleźć jakąś chętną. Może pożyczysz mi swoją?

-Trzymaj swojego niewyżytego kutasa z dala od Klary. - warknąłem po raz kolejny. Irytujący zwyczaj.

-Przestań na mnie warczeć. Zachowujesz się jak niewychowany kundel. A więc, ma na imię Klara, co? Nawet spoko. Opowiedz coś o niej.

Uwięzieni w blasku księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz