21.04
Grzegorz miał kiedyś przyjaciółkę, która zostawiła go, gdy poznała jego brata, chorego na zespół Downa. Mówiła, że boi się do niego przychodzić, że jego brat ją przeraża. Nie potrafił się na nią zezłościć, ale czując wewnętrzny przymus, powiedział, że w takim razie nie są już przyjaciółmi. Po tym nie odczuł żadnej zmiany w swoim życiu. Było jedynie odrobinę cichsze. Niedługo po tym rodzice podarowali mu Ginu i stracił całe zainteresowanie ludźmi.
Usiadł na swoim miejscu na ławce i spojrzał na zegarek. Była 15:52. Przyszedł dużo za wcześnie. Rozejrzał się po parku. W oddali zauważył panią z wózkiem. Przypomniał sobie czasy, gdy szedł obok wózka ze swoim bratem i kurczowo trzymał się jego rączki do pchania, bojąc się, że się zgubi. Wokoło nich przechodziło wiele nieznanych mu ludzi, a w każdym z nich widział swojego wroga. Dziś zmieniło się to o tyle, że wszyscy byli mu obojętni, ale wciąż ich się bał. Bał się, że kiedyś zacznie mu na nich zależeć, na tych obojętnych mu ludziach.
Zerknął w prawo, gdy zauważył, że usiadł na nich nieznajomy. Dziś miał na sobie brązowe spodnie, koszulkę i sweter. Wczorajszy strój podobał się Grzegorzowi bardziej.
- Jakie jest twoje ulubione słowo? - zapytał i tym razem nie witając się.
- Osąd.
Grzegorza ciekawiło czy odpowiadał natychmiast, będąc pewnym odpowiedzi, czy odpowiadał pierwsze, co przyszło mu do głowy. Choć może i jedno, i drugie.
- A jakiś cytat?
- Przywarli do siebie tak blisko, że nie było już miejsca na żadne uczucia.
Grzegorz pomyślał nad sensem tego zdania i musiał przyznać, że spodobało mu się. Przypominało mu sytuację głównych bohaterów książek napisanych przez jego ulubioną pisarkę.
- Kto to?
- Stanisław Staszic Lec.
Nie znał go, ale przeczuwał, że był jakimś poetą.
- Mój to: ludzie, którzy nie potrzebują ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazywać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi. To z książki "Maskarada". A twoja ulubiona piosenka?
- Nie mam.
- A ulubiony wokalista, zespół?
- Zespół Spyair.
Grzegorz powtórzył parę razy w myślach nazwę, chcąc w domu sprawdzić ów zespół.
- To teraz film. Jaki jest twój ulubiony?
- Sherlock Holmes z 2007.
Grzegorz znał go. Oglądał go nawet nie miesiąc temu.
- Oglądałem. Nie przepadam za aktorką, która gra Irene Adler. A ty?
- Lubię ją.
Grzegorz nie ciągnął dłużej tego tematu, nie chcąc zaczynać z nim kłótni na temat różnych gustów.
- Czytasz książki?
- Tak.
Grzegorz zaczął się zastanawiać, czy nieznajomy choć raz da na jego pytanie rozwiniętą odpowiedź.
- Co ci się najbardziej podobało?
- Pan Mercedes.
- Nie znam. To jakiś kryminał?
- Tak.
On sam nie gustował w takich książkach. Wolał romanse, względnie jakieś książki obyczajowe. Chociaż nie wzruszał się na nich, nie wczuwał w historię, to je lubił. Po prostu lubił. Najbardziej powieści, które wyszły spod pióra takich pisarzy jak Nicholas Sparks, Federico Moccia, Gayle Forman, Cecelia Ahern, Abbi Glines.
- Jak masz na imię? - zapytał, przypominając sobie o pytaniu, które chciał zadać już od dwóch dni, ale wciąż wylatywało mu to z głowy.
- Mikołaj.
- Ja jestem Grzegorz, ale mów mi Gregory. Proszę.
- W porządku.
Grzegorz zarumienił się odrobinę, uświadamiając sobie, jak głupie było to, co sobie pomyślał, ale zapytał:
- Nazwiesz mnie po imieniu?
- Gregory.
Grzegorz uśmiechnął się. Tak jak myślał brzmiało to bardzo dobrze wymówione przez niego. Uświadomił sobie także jak dawno nikt nie nazwał go po imieniu. W końcu Ginu nie potrafił mówić.
- Przepraszam, ale muszę już iść, Gregory. Przyjdę jutro - oznajmił Mikołaj.
Wstał i poszedł w tą samą stronę, co wczoraj i przedwczoraj. Niespodziewanie odwrócił się i spojrzał mu w oczy. Po paru sekundach znowu ruszył. Grzegorz wzdrygnął się przez emocje, których nigdy nie czuł. Nazwałby je uniesieniem. Spojrzał na zegarek. Była 16.25. Dzisiaj w końcu poznał jego imię. Mikołaj. Brzmiało bardzo chłodno i Grzegorz za nic nie mógł wymyślić do niego żadnego zdrobnienia, ale pasowało do niego.
CZYTASZ
Była 16.20 || Boys Love
RomantikKrótka historia o psie, parku, ławce i złotowłosym mężczyźnie.