Rozdział VI

112 19 1
                                    

24.04

Usiadł na środku dokładnie o godzinie 15.57. Nie spodziewał się, że Mikołaj przyjdzie, ale miał taką skrytą nadzieję. Parę minut później życzenie się ziściło. Uśmiechnął się na jego widok i nie spuszczał z niego wzroku, gdy zajmował miejsce obok niego. Zauważył, że ten trzyma papierową torebkę w ręce, taką jakiej używa się, gdy chce się komuś dać prezent na urodziny. Bez żadnych wyjaśnień podał mu ów torebkę. Grzegorz zajrzał do środka. Znajdowała się w niej biała czekolada, niebieski notatnik i karty do gry.
- 24 kwietnia są twoje imieniny - oznajmił Mikołaj, gdy Grzegorz spojrzał na niego z uśmiechem.
Grzegorz nie pojmał, dlaczego cieszył się z tego prezentu. Nie pojmował też, czemu w ogóle go dostał. Ale nie wspomniał nic na ten temat, zamiast tego nieśmiało przybliżył się do Mikołaja i przytulił. Poczuł skrępowanie, ale jednocześnie czuł, że powinien to zrobić w tym momencie.
- Dziękuje - powiedział z trudem.
Przeszło mu przez myśl, że to pierwszy, gdy wypowiada to słowo, nie ze względu na to, że ktoś tego od niego oczekuję. Dziękował nauczycielom, rodzicom, nieznajomym, kiedy wymagała tego sytuacja, ale teraz dziękował z serca.
- Kiedy masz urodziny? - zapytał, odsuwając się i powracając do codziennego rytuału.
- 13 sierpień.
- A ja 5 marca.
Zastanowił się nad kolejnym pytanie, ale żadne sensowne nie przychodziło mu do głowy.
- Emm... Jeździłeś kiedyś konno?
- Tak.
Grzegorz wyobraził sobie Mikołaja, siedzącego na koniu maści tobiano. Widział kiedyś jednego i zauroczył go, ale nawet on nie był zdolny do przekonania go do jazdy konnej. Bał się koni od momentu, gdy zobaczył swoją siostrę, spadającą ze grzbietu jednego z nich podczas zawodów. Miała dużo szczęścia i tylko, dlatego nie skończyło się to dla niej tragicznie. Mimo tego, co się zdarzyło konie wciąż były jej pasją i wolny czas spędzała z Błyskawicą. 
- A kiedy?
- Przez 4 lata 2 razy w tygodniu miałem lekcje jazdy.
- Łau.
Grzegorz zastanawiał się, jak jeszcze niesamowity może być człowiek, siedzący obok niego. Nie mógł się z nim porównywać.
- Lubisz zwierzęta?
- Lubię bardziej od ludzi.
Grzegorz pomyślał, że w końcu mają wspólne zdanie na jeden temat. Choć on w obecnym momencie miał ochotę powiedzieć, że jest jeden człowiek, którego darzy większą sympatią niż zwierzęta.
- Masz jakieś zwierzęta?
- Nie.
- A chciałbyś mieć?
- Nie.
Grzegorz nie zapytał go dlaczego. Domyślał się, że nie miałby czasu na zajmowanie się zwierzakiem. Był w końcu studentem. Dopiero teraz Grzegorz pomyślał, jak samolubny jest każąc mu spotykać się z nim, kiedy miał swoje życie. Ale nie chciał mówić mu, by przestał tu przychodzić, bo znowu będzie samotny, a samotność zaczęła go smucić.
- Uprawiasz jakiś sport w tym momencie?
- Nie.
- A uprawiałeś? - zapytał, mając na uwadze, że Mikołaj nie mówił więcej niż musiał.
- Tak.
- Jakie?
- Pływałem w podstawówce i gimnazjum. Byłem w drużynie piłkarskiej w podstawówce i w gimnazjum. Byłem w drużynie siatkarskiej w gimnazjum. Jeździłem konno i uprawiałem surfing.
Grzegorz zastanawiał się, czy Mikołaj na pewno jest studentem prawa.
- A brałeś udział w zawodach?
- Tak.
- Wygrywałeś?
- Tak.
Grzegorz nie ciągnął dłużej tego tematu, czując, że nie podoba się on Mikołajowi.
- Wolisz kawę czy herbatę?
- Herbatę. Przepraszam, ale muszę iść. Zobaczymy się jutro - powiedział Mikołaj, wstając i bez oglądania się za nim, idąc w wybraną przez siebie stronę.
Grzegorz spojrzał na godzinę na swoim telefonie. Była 16.22. 

Była 16.20 || Boys LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz