4. Dobrze widzieć, że jednak żyjesz

429 31 7
                                    


Wygląda na to, że moje zmysły były jednak przytłumione, ale zdawałam sobie sprawę, że ten koleś nie ma wobec mnie dobrych intencji.

Chyba mam kłopoty.

- Już myślałem, że nie uda mi się z tobą pobyć sam na sam - powiedział powoli zbliżając się do mnie na niebezpiecznie bliską odległość.

- Nie znam cię i nie mam pojęcia czego chcesz - odparłam pełna strachu. - A teraz jeśli pozwolisz, to ja już pójdę.

Wykręciłam się i podbiegłam do drzwi, ale mnie złapał.

- Puszczaj ty pieprzony skurwielu! - krzyknęłam, próbując się wyrwać.

- Obserwowałem cię od samego początku - powiedział będąc blisko mojej szyi. - Jesteś taka gorąca.

- Odpierdol się! - krzyknęłam próbując się wyrwać. Poczułam, że próbuje zdjąć ze mnie sukienkę. W końcu udało mi się okręcić ciało i kopnęłam go w krocze, po czym szybko otworzyłam drzwi i wybiegłam z łazienki.

Przez pośpiech wpadłam na kogoś. Lekko się potknął, a ja upadłam na ziemię.

Podniósł mnie, a ja spojrzałam w twarz tej osobie.

To był Blake.

- Przepraszam, ja - zaczęłam mówić roztrzęsionym głosem i czułam, że po policzkach spływają mi łzy.

- Bella, co się stało? - spytał się chwytając mnie za ramiona.

- Jakiś koleś... w łazience. Nie chciał... mnie wypuścić... - zaczęłam mówić urywanymi zdaniami. Nie mogłam poskładać odpowiednio słów. Wypity alkohol jednak robił swoje.

Blake jednak wszystko zrozumiał.

- Spokojnie, poczekaj tutaj chwilę. Pójdę tylko zobaczyć, kto to był - powiedział, po czym poszedł w stronę łazienki.

Usiadłam na schodach, które były obok. Zaczęło mi się kręcić w głowie i ciągle miałam przed sobą obraz tego gościa w łazience.

Po dłuższej chwili siedzenia zauważyłam, że Blake z powrotem jest obok mnie. Wyciągnął do mnie ręce, chcąc pomóc mi wstać i wtedy zobaczyłam, że na jedna z jego dłoni jest brudna od krwi.

Uchwycił moje spojrzenie.

- Dostał za swoje - powiedział krótko.

Nie wiedziałam co mam myśleć o całej tej sytuacji. Nie chciałam, żeby kogoś bił. Z drugiej jednak strony cieszyłam się, że przypierdolił temu dupkowi.

- Dzięki - odparłam ocierając łzy. - Nie wracasz do swoich dziewczyn?

Oczywiście nie mogłam się powstrzymać, chociaż przed chwilą przecież mi pomógł. Ale przypomniało mi się, w jakim towarzystwie go tutaj zastałam i poczułam lekkie obrzydzenie.

- Nie mam ochoty.

Pokiwałam głową. Dlaczego on jest taki?

No właśnie jaki?

- A ja nie mam już ochoty tutaj być - powiedziałam słabo.

Było mi coraz bardziej niedobrze.

- Mogę cię odwieźć do domu - zaproponował.

Spojrzałam na niego.

- Nie piłeś? - zapytałam zaskoczona.

- Już dawno, a potem nie miałem ochoty - odpowiedział niedbale.

- Okej, tylko muszę jeszcze pójść do salonu po torebkę i powiedzieć Vee, że się zmywam - powiedziałam, ale poczułam, że zabolał mnie brzuch. Chwyciłam się za niego.

Devil eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz