10 grudnia | Marinette

488 71 16
                                    

Tak jak wczoraj siedziałam na jednej z ławek przy wieży Eiffa i szkicowałam. Akurat dostałam nieoczekiwanej weny na prezent Adriena, więc postanowiłam to wykorzystać. Na urodziny podarowałam mu szalik, na zeszłoroczne święta czapkę, tak że w tym roku postawiłam na kolejną część garderoby — rękawiczki w podobnym stylu do czapki. Przekartkowałam notes i zaczęłam rysunek jak najbardziej dopasowany do tego wcześniejszego. Gdyby chwilę później z mojej torebki nie wyleciała Tikki i nie oznajmiła, że wszędzie szkicowałam malutkie, ledwo widoczne litery “A”, nawet bym się nie zorientowała.

— Rzeczywiście — mruknęłam. — W sumie to też dobry pomysł, prawda? Może tak pozmieniać wszystkie dotychczasowe projekty na prezent i każdemu wpleść gdzieś pierwszą literę jego imienia, jak myślisz?

Kwami pokiwało entuzjastycznie głową.

— Jesteś genialna, Marinette! — Klasnęła w ręce.

— Nie, Tikki, to ty jesteś genialna! To będzie przeurocze.

Zawiał mroźny wiatr i tak, jak zapowiadali, zaczął prószyć śnieg. Schowałam do torby swoje rzeczy i postanowiłam udać się do jakiejś kawiarni. Nie była to ta sama, do której przyszłam w piątek z Adrienem, ale wyglądała równie przytulnie. Dzwonek nad drzwiami zawiadomił o moim wejściu, przez co skrzyżowałam wzrok z błękitnymi oczami Japonki. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko, na co ja odpowiedziałam jej tym samym. Niepewnie podeszłam do jej stolika.

— Um, Kagami, mogę się dosiąść…? — Odsunęłam odrobinę krzesło.

— Pewnie.

Usiadłam naprzeciwko niej. Od razu zrobiło mi się nieswojo, w końcu parę miesięcy temu skłamałam na jej niekorzyść i miała prawo mnie nie lubić, wręcz nienawidzić.

— Kagami, naprawdę cię przepraszam — szepnęłam, spuszczając wzrok. — No wiesz, za wtedy na tej szermierce.

Dziewczyna zaśmiała się serdecznie i położyła dłoń na mojej.

— Ależ, Marinette, Adrien mi wszystko wyjaśnił, nie mam ci nic za złe. — Zamyśliła się na wspomnienie o Adrienie. — Nie mógł sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki od ciebie, Marinette!

Zastanowiło mnie, dlaczego tak dziwnie wypowiedziała słowo: “przyjaciółka”, ale uznałam, że to przez jej azjatycki akcent.

— Dziękuję i cieszę się, że wszystko jest w porządku — odparłam zadowolona.

Po chwili zjawił się kelner. Zamówiłyśmy z Kagami podwójną gorącą czekoladę (ewidentnie będę gruba), a potem czas nam upłynął na rozmowie o niczym i o wszystkim. W końcu, przypomniwszy sobie o pewnej sprawie do załatwienia, przeprosiłam Kagami i wyszłam. Szybkim krokiem szłam po paryskich ulicach, aż po parunastu minutach znalazłam upragniony dom. Schowałam się między kontenerami (na ten czas wstrzymałam oddech, ale i tak czułam smród) i przemieniłam w moją ulubioną wersję — w Biedronkę.

Jako uwielbiana przez paryżan superbohatera stanęłam przed błękitnymi drzwiami jednego z morelowych domów i wcisnęłam dzwonek. Dźwięk niósł się nawet na zewnątrz, bo spokojna melodia kompletnie mnie zwaliła z nóg. Niestety przerwał ją szczęk zamków i skrzypienie zawiasów.

— Tak? — Z domu wyjrzała nie najlepiej wyglądająca kobieta o rudych włosach. — O, Biedronka. W czym mogę pomóc?

Próbowała wywołać na twarz uśmiech, ale kiepsko jej to szło.

— Dzień dobry, pani Bustier. Mogłabym wejść i z panią porozmawiać?

Kobieta zrobiła mi przejście i zatrzasnęła za mną drzwi.

— Po lewej jest salon, zapraszam. Co się stało, że mam zaszczyt gościć Biedronkę w moich skromnych progach?

Już miałam rzucić, że jej “skromne progi” są bardziej luksusowe od moich, ale w porę ugryzłam się w język.

— Martwi mnie pani samopoczucie. — Usiadłam na skórzanej, pięknej sofie. — Czy wszystko w porządku? Chce pani coś opowiedzieć mi na ten temat? Ma to związek z akumą, prawda?

Kobieta skinęła głową. Dopiero teraz, dzięki słabym promieniom grudniowego słońca, dostrzegłam ciemne cienie pod oczami i gasnącą iskrę w źrenicach. Coś musiało się stać takiego, przez co moja wychowawczyni była w takim stanie psychicznym. Ale gorszy był fakt, że ja to spowodowałam poniekąd.

— Dziwne rzeczy się ze mną działy podczas akumy, czułam i słyszałam, ale było tak, jakbym była w kompletnie obcym ciele. Jednak najgorsza była świadomość tego, że mi się to ogromnie podobało. Tylko żal mi się robiło na widok moich uczniów, ale ten żal zagłuszał jakiś głos… Nie wiedziałam potem, co o tym myśleć, więc wzięłam chorobowe. Nie wiem nawet, czy jutro dam radę tam wrócić i spojrzeć im wszystkim w oczy.

Popatrzyła na mnie ze łzami i zmartwieniem wypisanym na twarzy.

— Nikt nie będzie miał pani tego za złe. W końcu lepiej wybaczyć, bo to się robi tylko raz, a urazę chowa każdego dnia. Prawda?

Pani Bustier rozpromieniła się na cytat swoich własnych słów, którymi kierowałam się i ja. Możliwe, że była to dla niej za duża wskazówka na temat mojej tożsamości, ale wtedy nie dbałam o to — pragnęłam tylko pocieszyć nauczycielkę.

— Dziękuję, Biedronko — szepnęła, po czym wstała tak nagle z fotela naprzeciwko mnie. — Och, gdzie moje maniery! Herbaty? Mam wiele rodzajów, same perełki i unikaty ze wszystkich stron świata!


Po herbatce u pani Bustier, znowu za tymi przeklętymi kontenerami, schowałam się i użyłam przemiany zwrotnej. Już jako Marinette w podskokach ruszyłam przed siebie do domu.

— Marinette…

Słaby głosik Tikki rozległ się w mojej torebce. Szybko wyjęłam kwami i położyłam na barku tak, aby mogła mówić bez dużego wysiłku.

— Coś jest nie w porządku…

Zerwał się tak nagle ogromny wicher, mrożąc krew w żyłach.

— Ktoś wybudził Duusuu…

Tikki mówiła spokojnie i cicho, jej szept sprawiał, że przechodził mnie lodowaty dreszcz.

— Musimy iść niebawem do Mistrza Fu.

Wiedziałam już, że stawka była wysoka, Tikki nie chciała niepokoić staruszka błahostkami, tak jak faktem, że pani Bustier pamiętała opętanie. Moim zdaniem było to dość istotne, ale wolałam się nie wtrącać. Jednak to, co wypowiedziała chwilę później, kompletnie wybiło mnie z wątku.

— Czarne Perły zostały aktywowane…

***

Ten rozdział jest najkrótszym z dotychczasowych xD

Ogólnie to pomału brniemy do głównego wątku, jej! Mam nadzieję, że zmieszczę się w 24-26 rozdziałach + epilog.

I jak póki co podoba Wam się to wyzwanie? Bo mi bardzo! *.* Uczę się w końcu systematyczności xD

Do jutra! ^^

Czarny Kot w pudełku [MIRACULOUS CHRISTMAS CHALLANGE] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz