13 grudnia | Chloe

485 59 24
                                    

Cieni pod oczami nie próbowałam nawet zakryć, ust nie przejechałam szminką, powieki były bez kolorów. Jakiś pryszcz na policzku nie mógł bardziej popsuć mi już humoru, to było po prostu niewykonalne. Nic nie mogło.

Dwie pierwsze lekcje siedziałam nieobecna, niby to słuchając nauczycielki, a jednak skupiając się na moich uczuciach. Równocześnie musiałam się starać, by nie wybuchnąć płaczem. Moje połamane na kawałki serce trzymały tylko wspomnienia jako dość średniej jakości klej. Bo tak naprawdę w każdej chwili mogło się rozsypać.

Kiedy przechodziła obok mnie Marinette, nawet nie zwróciłam za bardzo na nią uwagi. Nie miałam siły na dogryzanie dziewczynie, w sumie nie była taka zła. Po prostu czułam od jej strony zagrożenie.

Najpierw bardziej utalentowana ode mnie, potem istniał cień szansy na odebranie mi najlepszego przyjaciela.

— Chloe, co się dzieje? — Adrien dosiadł się do mnie na jednej z przerw.

Nie wiedziałam, czy miałam siły na rozmowy, moje życie waliło się jak domek z kart, jak domino. Po prostu chciałam żyć obok tego, ale świadomość, że tak się nie da, zabijała mnie od wewnątrz.

— Nic takiego. — Westchnęłam, a potem przybrałam maskę, którą nosiło się najwygodniej na twarzy, niestety nie w sercu.

— Rzeczywiście, dlatego nie masz makijażu i nie docinasz wszystkim dokoła? Chloe, znamy się od dziecka, nie uda ci się mnie oszukać.

Miał rację, wiedziałam to. Jednak nadal szłam w zaparte.

— Nic takiego, serio — warknęłam.

— Jak tam chcesz… — mruknął, ale zamiast się odsuwać ode mnie, tylko się zbliżył. — Jednak pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wszystko. Może… może po lekcjach wpadniemy do mnie?

Pokręciłam głową. Nie miałam nastroju, po prostu nie. Przebywać z chłopakiem, który tak boleśnie przypominał mi o kobiecie uciekającej przed własną rodziną? Nie wchodziło w grę, o nie.

— Nalegam. Widzę przecież, że coś się dzieje. — W tym momencie przerwał mu dzwonek. — Okej?

— Dla świętego spokoju się zgadzam. Ale tylko dlatego. Rozumiesz?

W głębi serca natomiast wiedziałam, że po prostu muszę z nim pobyć sam na sam jak za dawnych czasów. Brakowało mi naszych rozmów, rzucania w siebie poduszkami i grania w gry wideo, które w moim domu były zakazane.

Adrien zaczął się delikatnie odsuwać, a ja pod wpływem jakiegoś impulsu chwyciłam.go za nadgarstek — no dobrze, położyłam co prawda tylko dłoń, ale zadziałało podobnie. Blondyn zatrzymał się nagle, po czym przysunął bliżej.

— Sabrina — wyrzuciłam z siebie. — Zerwałyśmy przyjaźń.

Zaczął mrugać, a potem otworzył ze zdziwienia buzię. Znał Sabrinę, nie była zbytnio zdolna do takich czynów. A jednak.

— Chloe, tak mi przykro…

— W porządku. — Mówiąc to, ścierałam łzy z policzka. — Zaraz mi przejdzie. I wiesz co? Chętnie do ciebie wpadnę, by się rozluźnić. To chyba dobrze mi zrobi, prawda? — dodałam ściszonym głosem, unosząc kąciki ust w cieniu uśmiechu.

— Pewnie.

I odszedł. Tak po prostu poklepał mnie po ramieniu i poszedł do swojej ławki. Nie, nie miałam mu tego za złe, bardziej chciałam jego ciepła, by we mnie nie zapanowała zima.

Jednak zaraz powiedział coś do Nino, wziął swoje rzeczy i zajął miejsce obok mnie. Nie mogłam się powstrzymać, tylko oplotłam go ramionami.

Czarny Kot w pudełku [MIRACULOUS CHRISTMAS CHALLANGE] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz