18 grudnia | Adrien

441 62 20
                                    

Od paru dni myślałem tylko o Chloe. Jako jej przyjaciel z dzieciństwa mimo wszystko martwiło mnie jej złe samopoczucie i przygnębienie. Jednak postanowiłem na chwilę odrzucić złe myśli i z przyklejonym do twarzy uśmiechem podszedłem do przyjaciół.

— Hej — przywitałem się. — Wiecie, święta już idą, może pójdziemy na jakiś świąteczny seans, co? Stawiam bilety!

— Stary, jak za darmo, to idę — odparł ze śmiechem Nino. — A tak serio, nie wygłupiaj się. Mimo że nie mamy pieniędzy jak lodu, to nas stać.

Zrobiło mi się trochę głupio, że tak to mogło zabrzmieć. Nie o to mi chodziło, ale chyba po mojej minie się zorientowali, łącznie z Nino, który nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co powiedział.

— Nie to miałem na myśli — zaczął się tłumaczyć.

— Dobra, do kina. Dużo już mamy z planu — podsumowała Alya. — Kiedy, do którego kina, o której i, najważniejsze, na co?

Z kieszeni spodni wyjąłem jedną z ulotek, jakie Goryl znalazł ostatnio za wycieraczkami w limuzynie. Nino wręcz mi ją wyrwał, a Marinette zbliżyła się nieco, choć co prawda — zapewne — przypadkiem popchnięta w moją stronę przez Alyę.

— Ciekawie się zapowiada. A kiedy i o której? No i w którym kinie?

— Myślałem o piątkowym seansie. Na piętnastą dwadzieścia, tak po lekcjach. No i tam, gdzie zwykle.

Wszyscy pokiwali zgodnie głowami na moją propozycję. Nino nagle jakby sobie o czymś przypomniał, bo niespodziewanie chwycił Alyę pod ramię i ją odprowadził. Marinette od razu spaliła buraka.

— Poza tym myślałem, że możemy powtórzyć nasz wypad na gorącą czekoladę. Wiesz, oni znowu się pewnie do siebie przylepią i nawet się nie zorientują. — Posłałem jej ciepły uśmiech. — Co ty na to, co?

— Pewnie — odparła dziwnie rozmarzonym tonem. Już miałem iść i wrócić na miejsce do ławki, kiedy zatrzymał mnie jej głos. — Adrien, chwila. Widzisz, jest pewna sprawa… potrzebuję numeru do Chloe. — Zaśmiała się nerwowo. — Spokojnie, do dobrych celów. Ale nie mogę nic ci zdradzić, bo to niespodzianka. Mimo wszystko mi jej szkoda i no, chciałabym coś dla niej zrobić.

Brunetka huśtała się na piętach. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem, ale potem uśmiechnąłem się przyjaźnie.

— Spokojnie, ufam ci.

— Ale nic jej nie mów, dobrze? Zależy mi na super-hiper-ultra dyskrecji. Nikomu. Nawet kotu sąsiadki psa papugi. Ani słowa.

— Tak jest, szefowo! — Zasalutowałem jej i oboje się zaśmialiśmy. — Dobrze, w takim razie mogę twój telefon? Wpiszę ci ją od razu.

Marinette skinęła głową i zaczęła poszukiwania telefonu. Przeszukała torebkę, wszystkie kieszenie i ze zmieszaniem stwierdziła, że chyba zostawiła go w plecaku.

— To na długiej przerwie, okej?

— Pewnie — powiedziała, przybierając barwy intensywnej makowej czerwieni.

Zaśmiałem się, odchodząc. W klasie panował hałas. Gdzieś w rogu płakał Kim, bo w siłowaniu się na ręce przegrał z Alix (stawiałem, że zagrała nieczysto), Ivan recytował wiersze dla Mylène, ale najgorszy był widok dwóch rudych czupryn zbyt blisko siebie. Stanowczo zbyt blisko siebie.

Kiedy tylko myślałem o tym załamanym głosie i zagubionym wzroku Chloe, miałem dużą ochotę podejść do Sabriny i jej wszystko ładnie wygarnąć. Zachowała się podle, choć wiedziałem, że moja przyjaciółka również nie traktowała jej jakoś szczególnie lepiej. Można było stwierdzić, że obie ponosiły wspólnie winę.

Czarny Kot w pudełku [MIRACULOUS CHRISTMAS CHALLANGE] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz