70 (3/3)

1.8K 177 104
                                    

Namjoon poprawiał krawat przed lustrem w łazience. Oddychał płytko, był bardzo zdenerwowany. Dobrze wiedział, co będzie, jeżeli Seokjin się nie zgodzi. Chciał w końcu powiedzieć mu, wyrzucić z siebie to wszystko. Ale bał się. Przecież starszy Kim mógł chcieć tylko sławy.

— Kim Seokjinie. Czy ty... Nie, nie, nie, nie, nie. To nie tak — mówił do siebie raper. Pokręcił głową i usiadł na desce klozetowej. Wplótł palce we włosy, przeczesując je.

Dwoje Kimów już od pięciu dni było w Paryżu. Tak, jak sobie wymarzył Seokjin. Zwiedzili Luwr, pochodzili po starym rynku, a na ten konkretny wieczór zaplanowali pójście na Wieżę Eiffla. Namjoon specjalnie tak wszystko rozplanował, miał pewien plan. Mimo, że z Jinem chodzili dopiero trzy miesiące, chciał jak najszybciej zrobić to, co zwykle pary robią po paru latach bycia w związku.

Młodszy Kim, pewien swoich uczuć, wyszedł z łazienki, pachnący ulubionymi perfumami swojego chłopaka. Ten siedział na łóżku i gapił się w telefon. Seokjin nawet nie zauważył, gdy Namjoon położył się obok niego, a dopiero, gdy ten usadowił swoją głowę na jego kolanach, przestał go niechcący ignorować. Uśmiechnął się szeroko i ucałował chłopaka w usta. Ten leniwie oddał pocałunek, domagając się więcej uwagi.

— Skarbie... — zaczął Namjoon.

— Tak? — spytał Seokjin, wpatrując się w błyszczące oczy młodszego.

— Tak sobie myślałem i... Czy chciałbyś, po powrocie do Korei, zrobić ze mną piosenkę? W sensie nagrać — odparł, znów przyciągając Seokjina do pocałunku.

— Nie jestem pewien, czy mam wystarczający talent — powiedział Jin, przymykając oczy, spod których zaczęły sączyć się łzy.

— Kochanie, co jest? — Namjoon wyciągnął rękę i zaczął pocierać kciukiem policzek starszego.

— Jestem taki cholernie szczęśliwy. Nie mogę uwierzyć, że coś takiego spotkało właśnie mnie, wiesz? Przecież jestem nie wyróżniającym się z tłumu pedałem — zapłakał mężczyzna.

Namjoon ujął twarz Seokjina w swoje dłonie. Chciał, by spojrzał mu prosto w oczy.

— Nigdy nie wolno ci tak mówić. Jesteś wspaniały, cudowny i przeuroczy. Kocham cię, rozumiesz? Nikt nie był, nie będzie lepszy od ciebie — powiedział Namjoon, znów przyciągając Seokjina do pocałunku.

Kochał go, był tego w stu procentach pewny. Mimo, że nie znali się długo, że czasami oddzielała ich od siebie wielka, ceglana ściana, im udało się przez nią przebić i pokochać się. Ponieważ oni kochali się bez względu na wszystko. Szkoda, że oboje zauważyli to tak późno.

— Wstawaj, za godzinę mamy zarezerwowany prywatny wjazd na Wieżę Eiffla — wysapał zmęczony dniem młodszy z Kimów.

—Jasne —westchnął Jin, zrzucając głowę Namjoona z kolan. — Martwię się po prostu, że nie jestem dla ciebie odpowiedni. Pamiętasz Jeonji?

— Ona jest przeszłością, a ty teraźniejszością i przyszłością. Nie masz się o co martwić, wszystko będzie dobrze — odpowiedział mu chłopak.

Seokjin wstał i poszedł do łazienki. Tam zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod prysznic, uprzednio upewniając się, że drzwi są zamknięte. Włączył wodę, która już po sekundzie spływała po jego nagim ciele. Krople otulały Kima, dając mu przyjemność i ciepło. Chwycił hotelowy żel pod prysznic i wycisnął go trochę na dłoń. Po chwili cała łazienka zapachniała kokosem.

Czysty i pachnący Seokjin wyszedł spod prysznica i zaczął wycierać się którymś z białych ręczników. Owinął go sobie wokół bioder i umył szybko zęby. Następnie szybko nakremował twarz jednym ze swoich pachnących kremów, wziął do ręki ubrania, jak dotąd leżące bez ładu i składu na podłodze. Kim wyszedł z łazienki i spojrzał na rozłożonego na łóżku Namjoona, a potem na zegar, wiszący na ścianie naprzeciwko niego.

—Joonie, wstawaj, zaraz musimy wyjść —powiedział Seokjin, kładąc ubrania w walizce, a wyjmując nowe.

Namjoon posłusznie wstał i podszedł do lustra znajdującego się w holu. Poprawił fryzurę, która według Jina i tak była już idealna. Spojrzał w stronę swojego chłopaka, który właśnie zakładał spodnie. Po jego nagim torsie spływała samotna kropla, najprawdopodobniej spadła z jeszcze wilgotnych włosów. Wyglądał tak cholernie pociągająco, a Namjoon nie chciał go speszyć. Podszedł do niego, gdy zapinał koszulę.

—Dlaczego wcześniej nie wysuszyłeś włosów? Będziesz miał mokre ubranie — mówił, gdy pomagał Seokjinowi zapiąć ostatnie guziki.

— Nie chciało mi się, teraz pójdę wysuszyć — odpowiedział mu, składając na jego ustach delikatny pocałunek.

Odwrócił się szybko i znów wszedł do łazienki. Po chwili Namjoon usłyszał szum włączanej suszarki i ciche przekleństwo. Zaśmiał się pod nosem i chwycił plecak, w którym miał spakowany podarunek dla Seokjina. Nieśpiesznie otworzył go i wyjął z niego małe, czerwone pudełko. Przyjrzał się mu i delikatnie je otworzył. Spojrzał na błyszczącą zawartość, zamknął pudełeczko i schował je do kieszeni marynarki i poprawił je tak, by nie było widać, że coś się w niej znajduje.

Gdy starszy Kim wyszedł z łazienki, Namjoon uśmiechnął się szeroko, złapał rękę mężczyzny i ruszył z nim do wyjścia. Szybko założyli buty i wyszli.

***

— Namjoon! Tu jest tak pięknie! Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę tutaj na samym szczycie Wieży Eiffla, dodatkowo z miłością mojego życia— powiedział Seokjin, ocierając łzy zbierające się w kąciku jego oka. — Załatwiłeś nam prywatny wjazd i randkę w tak cudownym miejscu... Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. Kocham cię wiesz?

— Wiem. Ja ciebie też kocham — odparł patrzący się w horyzont Namjoon. — Jin, słuchaj. To bardzo, bardzo ważne. Od tego pytania zależy cała nasza przyszłość.

Chłopak wziął głęboki wdech i odliczył w myślach do dziesięciu. Popatrzył prosto w oczy Seokjina i uklęknął na jedno kolano.

— Bardzo dużo o tym myślałem — mówił, wyciągając pudełeczko z kieszeni marynarki — i to dla naprawdę ważne. Jeżeli to za wcześnie, to poczekam, ale jestem w stu procentach pewien tego, co czuję i chciałbym...

— Przejdź do rzeczy, Namjoon — powiedział zaskoczony Seokjin.

— Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i... Kim Seokjinie, wyjdziesz za mnie? — zamknął oczy, w których zbierały się łzy.

Potem poczuł, jak silne ramiona obejmują go i przyciskają do siebie. Usłyszał delikatny szept i poczuł mokre usta na swojej szyi.

— Tak, wyjdę za ciebie, nawet, jeżeli przez to musielibyśmy wyprowadzić się z Korei już na zawsze.

(a/n)

Ja wcale nie płaczę, pisząc ten rozdział. Wcale, nie, nie-e.

Kidding, zalewam się łzami jak pieprzony wodospad Niagara.

Podaj mi dłoń ⚣ |Namjin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz