Let me lay it on the line
I got a little freakiness inside-Z ostatniej chwili. Mieszkańcy Gotham mogą odetchnąć z ulgą. Wczorajszego wieczora Jerome Valeska został ujęty i osadzony w szpitalu psychiatrycznym Arkham.
-Nareszcie – poczułam silne ramiona, obejmujące mnie w talii. - Nie cieszysz się?
-Cieszę się – uśmiechnęłam się delikatnie, oswabadzając się z uścisku.
-Hej – mężczyzna dotknął mojego policzka. - Ten koszmar nareszcie się skończył. Już nie musisz się ukrywać.
-Informacje o ujęciu przestępcy przekazała nam komenda główna policji miasta Gotham.
-Tak – skinęłam, rozkładając się wygodnie na kanapie.
-W dalszym ciągu na wolności pozostaje jednak niejaki Skalpel, którego prawdziwa tożsamość nadal pozostaje nieznana. Do tej pory przypisano mu już dziesięć ofiar. Zamordowani to osoby w przedziale wiekowym od dwudziestu do pięćdziesięciu lat, co wskazuje na losowość w wybieraniu kolejnych ofiar. Przypominamy, aby zadbać o własne bezpieczeństwo i nie poruszać się samotnie po mieście w godzinach nocnych. Jeśli jest to możliwe, prosimy, aby unikać podróży wśród mało uczęszczanych, ciemnych uliczek i wybierać raczej dobrze oświetlone, ruchliwe miejsca.
-Zgaduję, że nigdy nie zaznamy spokoju w tym mieście – zaśmiał się mężczyzna, spoglądając na zegarek. - Cholera, znowu spóźniony.
-Musisz nauczyć się punktualności – przewróciłam oczami. - Kanapki zapakowałam do twojej torby godzinę temu, a kawa stoi w termosie na stole.
-Co ja bym bez ciebie zrobił?
-Umarł z głodu, odwodnienia i brudu – wyliczałam. - Mogłabym mówić dalej, ale uznajmy, że w tej sytuacji wystarczy mi zwykłe dziękuję.
-Dziękuję słońce – pocałował mnie krótko, szybkim krokiem opuszczając wspólne mieszkanie. - Do zobaczenia wieczorem!
Choć Roman jest cudownym facetem i darzę go ogromnym uczuciem, to nazwałabym naszą relację czymś w rodzaju związku z rozsądku. Być może jest zbyt wcześnie, aby mówić tu o miłości, być może to we mnie leży problem.
Czasami mam wrażenie, że mimo wspólnego mieszkania, tak naprawdę nie wiemy o sobie nic. Wszystko, co mogę powiedzieć na jego temat to suche fakty, jak na przykład to, że ma 27 lat i jest właścicielem sieci luksusowych hoteli, które odziedziczył po swoich, tragicznie zmarłych rodzicach. Jednak ile jest w tym prawdy? Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Co do mnie, obecnie zajmuję się rozprowadzaniem broni palnej, rzadko dostępnej w zwyczajnych sklepach militarnych. Zapytacie mnie: w czym problem? Powiedziałam wam jedynie część prawdy.
Cóż, mówią, że nieświadomość jest błogosławieństwem.
-Słucham – nacisnęłam zieloną słuchawkę, odbierając przychodzące połączenie.
-Mamy Morrisona.***
-James Gordon – znudzony policjant przymknął oczy, wypowiadając standardową regułkę. - Słucham.
-Na wstępie powiem, że chciałbym pozostać anonimowy – mężczyzna po drugiej stronie słuchawki zawahał się. - Póki co.
-W czym rzecz?
-Spotykam się dzisiaj z pewną kobietą – zaczął. - Lub raczej kobietami.
-To wspaniała wiadomość panie anonimowy, jednak nie jestem pewien czy aby na pewno wybrałeś właściwy numer – zironizował Gordon. Zmęczenie dawało się we znaki – ostatnimi czasy w jego życiu działo się stanowczo zbyt wiele. Brak stabilizacji przytłaczał go, a w myślach żałował decyzji, która podjął lata temu. Niejednokrotnie miał ochotę porzucić to wszystko, wyjechać, zapomnieć, ułożyć życie na nowo. Jednak czymże byłoby Gotham bez sławnego James'a Gordon'a?
-Nie – przerwał mu nieznajomy. - Te kobiety od dawna są na ustach całego podziemia. Co więcej, wiem, że masz problem, aby je schwytać i osądzić za te wszystkie lata. Czy domyślasz się o kim mówię?
-Tabitha Galavan i Barbara Kean – mruknął Jim.
-One są tylko dodatkiem do tej, która tak naprawdę rządzi – odpowiedział głos w słuchawce. - Jednak, co dziwne, nikt nie zna jej prawdziwego imienia. Ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność poznania tej kobiety i wyjścia z tego cało, mówią o niej Furia lub Huragan. Dlaczego? Można się jedynie domyślać. Osobiście rozmawiałem z nią jedynie przez telefon. Z reguły Tabitha i Barbara odwalają za nią brudną robotę, nawet dzisiejsze spotkanie zostało zaaranżowane przez te dwie... - urwał. - Nieważne. Powiem krótko komisarzu, mam bardzo złe przeczucia.
-Do czego zmierzasz?
-Jestem im winien ogromną sumę pieniędzy.
-Teoretycznie nie zajmujemy się takimi sprawami – podrapał się po głowie Gordon. - Musimy mieć dowód, że doszło tu do przestępstwa, a pożyczanie od kogoś pieniędzy jest... Legalne.
-Czy argument, że nielegalnie handlują bronią będzie wystarczający?
-A możesz to udowodnić? - policjant odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Tak – potwierdził nieznajomy. - Mam na to niezbite dowody.
-Zdajesz sobie sprawę, że w tym przypadku wkopujesz również siebie? Utrzymujesz regularne kontakty z przestępcami, prawdopodobnie zaopatrujesz się u nich w broń, również będziesz musiał za to odpowiedzieć.
-Wiem – westchnął mężczyzna. - Robię to świadomie i dobrowolnie, bo mam dosyć takiego życia. Jestem gotów, by rozliczyć się z przeszłością i wziąć odpowiedzialność za wszystko, co zrobiłem.
-Gdzie macie się spotkać?
-Stare zakłady graficzne na obrzeżach miasta. Sam budynek znajduje się nieco na uboczu, więc będziesz musiał dokładnie się rozglądać. Spotykamy się tam o szesnastej.
-Przyjąłem.
***
-Ostrzegałam, że to twoja ostatnia szansa – patrzyłam w oczy przerażonego mężczyzny, stopniowo podnosząc głos. - Dobrze wiesz, że nie lubię rzucać słów na wiatr.
-Drogie panie, dlaczego tak nerwowo? Proszę tylko o jeszcze jeden tydzień.
-Cholera, czy wyglądamy ci na organizację charytatywną, która rozdaje pieniądze marnym przestępcom drugiej kategorii? - parsknęłam śmiechem.
-Pospiesz się – mruknęła jedna z kobiet, zakładając dłonie na piersiach. - Nie mamy całego dnia. Założę się, że ten szczur już dawno na nas doniósł. Gliny mogą być tu w każdej chwili – dodała rozglądając się na boki.
-Daj spokój, też powinnaś czasem się zabawić – zaoponowała jej towarzyszka, przyglądając się swoim perfekcyjnie pomalowanym paznokciom. - Młodsza już nie będziesz – dodała uszczypliwie.
-Z całą pewnością spędzimy tu cały dzień, jeśli dalej będziesz mi przeszkadzać, Tabs – zacisnęłam usta w wąską linię, odbezpieczając nowiutkiego Glock'a 5. - Więc zaufaj mi, bo doskonale wiem, co robię – dodałam. - Chętnie porozmawiałabym dłużej, ale wiesz jak jest, Morrison. Obowiązki. Kto ich nie ma, huh? – przewróciłam oczami. - Jakieś ostatnie słowa? Masz szczęście, że będę dziś naprawdę szybka i łagodna, bo niestety nie mamy czasu na zabawę – spojrzałam wymownie w kierunku kobiety o ciemnych włosach. - A szkoda.
-Błagam – usłyszałam cichą prośbę, gdy zimna lufa broni, zetknęła się ze spoconym czołem mężczyzny. - Oddam wam wszystko, co do grosza. Obiecuję – zapewniał gorąco.
-Jakie życie, taka śmierć – westchnęłam. - A ty – zawahałam się na moment. - Ty akurat nigdy nie miałeś honoru. Do zobaczenia w piekle – dodałam szeptem, naciskając na spust.
-Nareszcie – skwitowała brunetka. - Możemy już iść?
-Jeszcze jedno – zatrzymałam ją, odchylając klapę skórzanej kurtki mężczyzny. - Sukinsyn – parsknęłam śmiechem, w jednej dłoni trzymając w dłoni gruby plik banknotów, w drugiej zaś bilet lotniczy wskazujący na dzisiejszą datę.
-Miał przy sobie całą zaległą kwotę? - blondynka zmarszczyła brwi.
-Z dużą nadwyżką – pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Chciał nas oszukać. Sukinsyn – powtórzyłam, uderzając pięścią o podłogę.
-Dostałaś dziś cenną lekcję, Roxanne – stwierdziła Tabitha, dotykając mojego ramienia. - Ludzie nigdy nie zasługują na drugą szansę. A teraz wstawaj, zabieraj pieniądze i wsiadaj do samochodu. Czuję, że nie mamy zbyt wiele czasu.
***
-Cholera – zaklął Gordon. - Spóźniliśmy się – dodał półszeptem, podchodząc do zakrwawionego ciała denata.
-To on? - zapytał cicho Bullock, podnosząc jeden z porozrzucanych dookoła dokumentów. - Morrison Jones – przeczytał na głos.
-Bilet lotniczy? - młodszy z policjantów zmarszczył brwi. - Miał zamiar uciec jeszcze dziś.
-Kogoś musiało to cholernie wkurzyć – zacmokał Harvey, poprawiając kapelusz. - Chociaż czy można rozzłościć jeszcze bardziej kogoś, komu wisisz ogromne pieniądze? Założę się, że Barbara i Tabitha i tak miały zamiar go zabić. To ich chleb powszedni - zamyślił się. - Chciał grać na dwa fronty, ale dopadła go karma. Zadarł z niewłaściwymi osobami. Wielu przestępców kończy przez to z dziurą w głowie, patrz Morrison – dodał trafnie. - Uważam, że nie ma się czym przejmować.
-Jeśli mam być szczery – nie obchodzi mnie jego śmierć. Prędzej czy później skończyłby właśnie w tej sposób – wymamrotał Jim, z obrzydzeniem spoglądając na plamę ciemnoczerwonej krwi. - Nie chodzi już nawet o Barbarę ani Tabithę.
-Co cię trapi, przyjacielu?
-Morrison wspomniał coś o trzeciej kobiecie. Bądź co bądź, nigdy wcześniej nie widział jej na oczy, ale...
-Więc teoretycznie mógł ją sobie wymyślić – przerwał Bullock, chcąc rozluźnić atmosferę. - Jim, daj spokój.
-Może tak, może nie. Mógł skłamać, oczywiście, ale po co miałby to robić?
-Nie odpuścisz, prawda?
-Doskonale znasz odpowiedź – uśmiechnął się młody mężczyzna. - Przeszukajcie całą halę – nakazał pozostałym policjantom. - Jestem pewien, że morderca pozostawił po sobie jakikolwiek ślad. Zabezpieczcie zatem miejsce zbrodni, pobierzcie wszystkie możliwe ślady, nawet te najmniejsze i koniecznie dopilnujcie, by nie kręcił się tu żaden dziennikarz. Sam muszę w pierwszej kolejności rozwikłać tę zagadkę – dodał cicho, opuszczając magazyn.
***
GUESS WHO'S BACK?!Po niemalże dwóch miesiącach zwłoki (hehe) powracam z pierwszym odcinkiem trzeciej części Black&Blue. Tym, którzy cierpliwie czekali - serdecznie dziękuję <3. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie (bo ja o was nie), a moje kolejne wypociny również przypadną wam do gustu.
Zagościły również dwie nowe postacie - tajemniczy Skalpel oraz Roman (którego postać oparta jest na osobie Roman'a Godfrey'a, głównego bohatera serialu Hemlock Grove, granego przez Bill'a Skarsgård'a < gif powyżej).
Okej, dosyć ogłoszeń parafialnych.
Standardowo - wszelkie komentarze są mile widziane, niezależnie od tego czy odcinek wam się podobał czy też nie.
Pozdrawiam <3
CZYTASZ
black&blue ● jerome valeska
FanfictionUmarli powstają z grobów, na ulicach panuje chaos i spustoszenie, a do studzienek kanalizacyjnych spływa jedynie szkarłatna krew. Opis taniego horroru klasy B? Nie, to tylko Gotham. Szukasz cichej, spokojnej okolicy? Źle trafiłeś. ...