Atlanta

8 3 0
                                    

Atlanta 17 czerwca 2015

W radio leciał cały czas ten sam komunikat - Do wszystkich ocalałych, GRE ma otwartą placówkę w Mount Weather. Mamy tam broń leki i amunicję, razem będziemy mogli odeprzeć zarazę, miejsca nie zabraknie dla nikogo. -

-Pierdolenie, oboje widzieliśmy na własne oczy, co oni tam robią z ocalałymi.

-Jakby widmaki nie robiły nam dość kłopotów.

Siedzieliśmy przy ognisku i gawędziliśmy tak jeszcze pół godziny, czekając na powrót Gwen, która poszła sprawdzić co się stało z głównym budynkiem CDC, chociaż teraz powinniśmy mówić GRE. Te przeklęte diabły wcieliły do siebie wszystkie większe organizacje, zajmujące się wirusami i epidemiami: Instytut Pasteura, Instytut chorób tropikalnych w Polsce, lekarzy bez granic, WHO. Teraz to wszystko już jest GRE, albo raczej to co z nich zostało. Ludzie rzucali się do nich jak do Bogów, a oni odpowiedzieli ogniem i zarazą, dobijając resztki zorganizowanej ludzkości. Słyszałem, że niektórzy stawiali opór, Polacy mieli się podobno przenieść do Irlandii i zorganizowali obronę wyspy, ale kiedy przyszli "wybawcy", pozostali bez szans, mówiono że zadali im duże straty, bo strzelali od razu, a nie dopiero wtedy kiedy prawda była oczywista, a tragedia nieodwracalna, lecz od tamtych plotek ich samoloty i helikoptery, latają trochę rzadziej, więc może jeszcze walczą, jest jeszcze nadzieja. Miło sobie pomarzyć od czasu do czasu.

-Ej, Gwen coś długo nie wraca, chyba powinniśmy sprawdzić co się z nią dzieje.

-Poczekajmy jeszcze trochę, może wymija widma.

-A co jeżeli nie? Każda sekunda się liczy.

-Jeżeli nie, to nie mamy po co opuszczać obozu, już jest martwa.

-Nie nie możesz tak mówić. -Praywi jest bliski płaczu, czy on jest w niej... , nie niemożliwe, chociaż zawsze się do niej kleił.-

-Jest silna i sprytna, da sobie radę, choćby miało jej to zająć kilka dni, wróci do nas.

-Pewnie jako pieprzony widmak.

-Praywi uspokój się Gwen jest cała i zdrowa, tylko coś ją spowolniło, nie możemy panikować, bo zginiemy jak Ying.

-Dobra, ufff, masz rację trzeba zachować spokój.


9 godzin później


-Gdzie ona jest? Minęło już tyle godzin.

-Nie może być daleko, sama wróci zna całą okolicę.

-Musimy wyjść, jej poszukać. Straciliśmy już zbyt wielu nie możemy stracić też jej!

-Will błagam zróbmy coś!

-Nie, nie możemy opuścić obozu nie mamy tam szans.

-Mamy jeszcze trochę amunicji. Przebijemy się jeśli będzie trzeba!

Wtedy usłyszeliśmy krzyk tak przerażający, że nawet po tym wszystkim co przeszliśmy i widzieliśmy, zmroziło nam krew w żyłach.

Kres ludzkościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz