XVI

276 65 9
                                    


Kiedy byłem już całkowicie pewny, że Shownu nie będzie w pobliżu Minhyuka. Udałem się do mieszkania chłopaka, by w końcu wyjaśnić sytuacje między nami. To ja zawiniłem, więc na moich barkach spoczywała odpowiedzialność, by w jakiś sposób naprawić naszą relacje. Nie mogłem przecież stracić takiego przyjaciela, nie? Tak więc po bardzo przemyślanej podróży (Okazało się, że nie tak łatwo jest dojechać z mieszkania Hyungwona, do mojego starego lokum) dotarłem na miejsce. Szczerze? Bałem się jak chłopak może zareagować. Ostatnim razem nawet nie raczył mi otworzyć mi drzwi i do tego nasłał na mnie osiłka.

Zapukałem ostrożnie do drzwi. Jednakże nim chłopak mi otworzył. Ja zdążyłem co najmniej sześć razy zwątpić, czy aby na pewno wiem jak to wszystko wyjaśnić.

Drzwi się otworzyły, a w przejściu stanął mój przyjaciel, który w sumie w ostatnim czasie już nim nie był, ale ja nadal go za niego uważałem.

-Co ty tu robisz?- Zapytał ozięble

Nie musiałem mu się jakoś specjalnie długo przyglądać, bym dostrzegł na jego twarzy ślady pobicia. Poczucie winy natychmiastowo ukuła mnie gdzieś w okolicach serca. Przez chwile zwątpiłem, czy to aby na pewno ja załatwiłem tak Minhyuka, ale niestety innej opcji nie było.

-Chciałem porozmawiać- Rzuciłem ostrożnie- Przeprosić

-Przeprosić?- Zapytał z kpiną- Teraz chcesz przepraszać? Trzeba było w ogóle tego nie zaczynać! Wiesz jak było mi ciężko?!-Krzyczał

-Możemy po prostu wejść do środka i porozmawiać?- Zapytałem zmęczony

Zastanawiał się chwile nad tym co powinien zrobić i ostatecznie zrobił mi przejście, bym mógł wejść do środka mieszkania. Tego dnia to był jeden z większych sukcesów.

-Co masz zamiar mi powiedzieć?

-Przepraszam

-To już wiem- Skrzyżował ręce na piersi

-Zrozum to... To nie byłem ja

Minhyuk przymknął na chwile oczy, by najpewniej opanować nagły przypływ złości

-Ile my się znamy Hoseok?

Skrzywiłem się, gdy nazwał mnie po imieniu, a nie tak jak miał to w zwyczaju. Po przezwisku. Musiał być naprawdę wkurzony.

-No właśnie, cholernie długo, nie?- Nie dał mi nawet się odezwać- Byłem przy tobie, kiedy byłeś szczęśliwy i kiedy twoje życie legło w gruzach. Znosiłem te wszystkie opowieści jaki to hyungwon nie jest och i ach... Do diabła kupiłem dla ciebie nawet prezerwatywy, kiedy ty wstydziłeś się tego zrobić

-Nie wstydziłem się po prostu...- Mruknąłem zażenowany- Dlaczego akurat o tym wspomniałeś?

-Chce ci pokazać jak bardzo wszystko zjebałeś- Warknął- Traktowaliśmy się jak rodzeni bracia, a ty prawie mnie zabiłeś

Moje serce prawie się zatrzymało. Chłopak dramatyzował, czy naprawdę mogłem zrobić coś tak okropnego?

-I za co? Za to, że Hyungwon się ze mną skontaktował? Czy za to, że pomagałem mu się do ciebie przekonać? Nie odpowiesz mi, bo jak zwykle byłeś zalany w trzy dupy

-To nie byłem ja, naprawdę

-Skończ! Proszę...- Westchnął zmęczony- Nie chce dłużej widzieć jak się staczasz, wiesz?

-A-ale o czym ty mówisz?

-Powinniśmy zawiesić na jakiś czas naszą przyjaźń- Był śmiertelnie poważny- Nie potrafię na razie na ciebie patrzeć, a co dopiero z tobą mieszkać, więc... Zabierz swoje rzeczy

Zacisnąłem pięści

-Przecież nawet nie mam gdzie pójść, proszę przemyśl to jeszcze

-Hoseok! Myślisz, że o czym myślałem przez ten cały czas, kiedy cię tu nie było. To jest jedyna opcja byśmy mogli to jeszcze jakoś uratować. Muszę to wszystką przełknąć, a ty... Naprawdę kurwa powinieneś przestać być dzieckiem i wziąć się za siebie.

-Wybaczysz mi kiedyś?

Milczał przez chwile, a nieułożone włosy swobodnie opadały na jego czoło. Wyglądał na naprawdę zmęczonego.

-Kiedyś tak, ale na pewno nie teraz.

***

-I jak poszła rozmowa?- Zapytał od razu, gy tylko odebrałem swój dzwoniący telefon

-Nie mam gdzie mieszkać- Poprawiłem torbę na ramieniu, sprawdzającą rozkład dla najbliższego autobusu. Skrzywiłem się.

-Poszło, aż tak źle?- Zapytał zmartwiony

Może to głupie, ale wystarczyła taka krótka i bezsensowna wymiana zdań z Hyungwonem i nagle jakoś wszystko stało się lżejsze i jakoś tak łatwiejsze do zniesienia. Chyba właśnie tak działała miłość, nie? Jeżeli wiesz, że ta osoba się martwi i cię wspiera, to nagle te wszystkie problemy przestają być takie straszne.

-Szczerze? Myślałem, że pójdzie znacznie gorzej i hej! Nikt mnie przynajmniej nie pobił

Zaśmiał się krótko. Czułem się usatysfakcjonowany.

-I dokąd teraz pójdziesz?

-Właśnie czekam na autobus, którym dojadę do mieszkania Kihyuna

-Nie boisz się, że przerwiesz im Showki?

-Rozpracowałeś to?! Woa~ Wiedziałem, że sobie poradzisz

-To wcale nie było takie trudne, wiesz? Więc?

-W sumie to nie wiem... Na razie nie chcę o tym myśleć

-No bo wiesz...zawsze jakby coś...To... Znaczy ja cię nie złuszczam, czy coś... Ale mógłbyś... Zostać na jakiś czas u mnie...

Nagle zapragnąłem, by Shownu porawał gdzieś Kihyuna. Tak, bym spokojnie mógł polecieć do mojego Hyungwona

-Wow

-Nie chcesz?- Zapytał zawiedziony

-Co? Nie! Po prostu jestem mile zaskoczony- Wyjaśniłem mu- Jak dotrę pod jego blok, to napisze ci jaka będzie sytuacja

-Mhm- Mruknął nieprzekonany

Słodki był, kiedy nie chciał bym zauważył, że on również ma takie same nadzieje jak ja.

For one minute #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz