1: Cezar

25 4 0
                                    

-co to za straszliwe brzęczenie? - rozglądnąłem sie po pokoju zaspany i przebudzony jakimś dźwiękiem. Szukając źródła tego hałasu doszłem w końcu do siebie i przypomniałem sobie ze to mój budzik, więc wyłączyłem go szybko. Usiadłem na łóżku i przeciągnąłem sie trochę. Nagle dostrzegłem na zegarze ktora jest godzina i że mam być za 20 minut u admirała. Podniosłem sie szybko ogarnąłem, założyłem mundur i wybiegłem z mieszkania. Wskoczyłem do swojego auta i ruszyłem do siedziby Floty Galaktycznej Ziemii. Podczas jazdy zerkałem cały czas na zegar. Minęła minuta. Minęła druga. Trzecia. Tak zleciała cała ta podróż aż dojechałem pod budynek. Omal się nie robiłem po drodze dlatego przestałem patrzeć na zegar. Dojechałem w końcu. Zostało 5 min nie spóźniłem się to dobrze. A więc prosto do admirała.

Kiedy zamierzałem wejść do środka zauważyłem Johna zmierzającego w tym samym kierunku co ja.
-no proszę kogo tu przywiało - zaczął mówić kiedy sie zbliżył - myślałem że po akcji na neptunie już więcej nie wrócisz - zaczął sie śmiać
-no też tak myślałem ale nudziło mi się trochę -
Przywitaliśmy się jak starzy znajomi. No wsumie nimi byliśmy. Porozmawialiśmy chwilę i znaleźliśmy sie w windzie. Zaczęła grać ta durna melodia. Jak ja jej nienawidzę. Aż wspomnienia wracają 5 lat mnie tu nie było a dalej wnerwia. Winda zatrzymała sie na samej górze. Przed nami były duże drzwi z napisem admirał a obok siedziała sekretarka. Pani Walter. Średniego wzrostu brunetka o niebieskich oczach w wieku pomiędzy powiedziałbym 25 a 30 lat. Jak ja jej dawno nie widziałem całe 5 lat wsumie to myślałem ze jak tu wrócę to zobaczę kogoś innego a tu zaskoczenie widać podoba się admirałowi  że tyle ją trzyma.
-no nie wierzę pani Walter myślałem ze zobaczę jakąś nową twarz - zacząłem mówić po podejściu do lady a John stanął obok.
-no witam, pan kapitan Nick no proszę - uśmiechnęła sie poczym wróciła głową do komputera - tak szybko sie mnie nie pozbędziecie - powiedziała śmiejąc sie i patrząc w komputer
-boss na miejscu? -
-dokładnie tak -
-dobra to dzięki -

Zapukał John widać admirał tez go wezwał, ciekawe czy w tej samej sprawie co mnie. John zapukał poczym weszliśmy do środka. Siedział tam mężczyzna po czterdziestce z czarnymi trochę już siwiejącymi włosami. Nasz admirał.
-witam panów siadajcie -
Był w miarę dobrym humorze to dobry znak. Usiadłem na krześle a obok John.
-o co chodzi admirale? - zacząłem pierwszy
-zadam takie proste pytanie: umiesz rządzić na okęcie wiesz z czym to się je oraz czy nudzisz się już w domu?
-no pewnie że się nudzę, no i oczywiście że tak, dowodziłem wkońcu krążownikiem 5 lat temu - próbował za żartować admirał
-to dobrze bo mam dla ciebie okręt którym byś mógł dowodzić jeśli się zgodzisz, tylko pamiętaj że mam 3 innych kapitanów na to stanowisko - uśmiechnął się tylko do mnie
-no dobrze zgadzam się a co to za okręt?
-jest to świeżo wyprodukowany lotniskowiec typu Hundert nazwany "Cezar"
-lotniskowiec naprawdę?
-tak naprawdę, mieszczący 120 myśliwców F-45 Flüge i 30 bombowców FP-2
-w takim razie niemoge odmówić - uśmiechnąłem się - to postaraliście się jak mieści 150 samolotów
-a co zemną? - odezwał sie nagle John - dla ciebie mam tylko tyle, dostajesz awans na porucznika i przydział na lotniskowiec Cezar jako zastępca dowódcy
-no naprawdę dziękuję czyli znowu będziemy służyć razem tak jak dawniej.

Nasza rozmowa trwała jeszcze chwilę. Trochę powspominaliśmy stare czasy ale gadaliśmy już trochę za długo.

-no to ruszajcie załoga chce poznać swojego dowódcę - odparł admirał
Podnieśliśmy się i John poszedł pierwszy a ja zanim.
-do widzenia pani Walter -
-do widzenia - odparła
My znowu byliśmy w tej strasznej windzie. Po krótkiej przejażdżce nią wsiedliśmy do mojego auta i ruszyłem.
Jechałem wsumie dość szybko. Po drodze dalej rozmawialiśmy. Rozmowa zeszła na sprawy prywatne a ja musiałem sie tłumaczyć czemu jeszcze nie poznałem kogoś nie założyłem rodziny a żywot żołnierza nie jest taki prosty. Wkońcu ku mojemu zadowoleniu dojechaliśmy na miejsce. Był tam. Zacumowany w porcie do którego musieliśmy sie najpierw dostać. Wyglądał niezwykle no poprostu pięknie. Cud ziemskiej inżynierii bym powiedział. Naprawdę widok zapierał dech w piersiach.
Wszedłem do promu a John zamną. Znowu musieliśmy rozmawiać o sprawach rodzinnych gdyż postanowiliśmy dokończyć rozmowę. No John postanowił. Chwilę sie leciało do portu ale wkońcu dolecieliśmy do końca. Port był ogromny można było sie zgubić nawet. Nagle kiedy szukaliśmy drogi na okręt podeszła do nas brunetka o zielonych oczach w mundurze oficerskim. Przyjrzałem jej się nie powiem że nie. Choć na początku pomyślałem że tu pracuje i zaraz zapyta czy się zgubiliśmy. Tak kapitan wielkiego lotniskowca wraz ze swoim porucznikiem zgubili sie w porcie. Tak wiem jak to brzmi.
-pan kapitan Nick? - odezwała się
-tak to ja
-jestem porucznik Anna z Cezara powierzono mi pomoc w doprowadzeniu pana na okręt -
-to fajnie ze ktoś postanowił nam pomóc, czyli pani będzie znaki pracować miło mi bardzo - skierowałem uśmiech w jej stronę - to jest porucznik John i też będzie z nami pracował-
Przedstawiliśmy się wszyscy i ruszyliśmy za Anną. Myślałem pochwili ze się sama zgubiła tu ale jednak nie, doprowadziła nas.

Szliśmy korytarzem. Po drodze na mostek przechodzili obok nas różni członkowie załogi salutując na mój widok. Korytarz był długi i co jakiś czas droga sie rozchodziła. Widać było ze Anna zna drogę. Na ścianach było widać rury biegnące całe kilometry. Po drodze było widać sypialnie żołnierzy czy salon rozrywkowy. Wkońcu doszliśmy. Mostek. Po wejściu do środka ktoś krzyknął głośno.
-kapitan na mostku-
Wszyscy wtedy zaczęli salutować. Stanąłem na środku przy stole dowodzenia obok którego stał szary fotel dowódcy. Odwróciłem się do wszystkich na mostku. Powiedziałem im spocznij. Wygłosiłem krótką przemowę początkową gdy otrzymałem nowe zadanie abyśmy zgłosili się do 12 Flotylli .
-słuchajcie mamy pierwsze zadanie dlatego włączamy silniki -
Nagle zrobił sie ruch i hałas.
-ustawić kurs na nowe współrzędne -
Wtedy powoli zaczęliśmy ruszać. Lekko nim szarpnęło przy starcie lecz nie na tyle by kogoś przewrócić. Usiadłem wygodnie na swoim fotelu i zapatrzony w otchłań kosmosu odrzekłem do wszystkich głośno
-niech żyje Federacja! -

Federacja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz