Moja wina

58 3 3
                                    




Samara

Chłodny listopadowy poranek przyniósł codzienną rutynę. Toaleta, mundurek, śniadanie, szkoła. I tak dzień w dzień. Słońce jeszcze nie wzeszło. Świat pogrążony był w ciemnych szarościach. Powolnym krokiem skierowałam się do kuchni.

- Matko, ojcze. – Skłoniłam się w stronę moich rodziców z lekkim uśmiechem. – Cześć siostrzyczko. – Podeszłam do młodszej siostry i pocałowałam ją szybko w policzek. Ludka przytuliła się do mnie.

- Mara pośpiesz się. Spóźnicie się do szkoły – powiedziała do mnie mama, nalewając mi herbaty do kubka. – Nikołaj podwieziesz dziewczynki? – zwróciła się do mojego ojca.

- Nie mogę skarbie. Mam spotkanie i teoretycznie jestem już spóźniony. – odpowiedział. Wstał i z czułością cmoknął ją w policzek. Szybko wyszedł z domu. Usłyszałam jedynie dźwięk uruchamianego silnika.

- Cały on - zaśmiała się mama. – Zawiozę Ludkę, ale ty kochanie poradzisz sobie sama, prawda? Mi też się spieszy. Mam umówioną wizytę – wyjaśniła, zauważywszy moją skwaszoną minę. Nie uśmiechał mi się poranny spacer, szczególnie w taką pogodę, lecz, mimo wszystko, zgodziłam się. Szybko dokończyłam śniadanie. Wyjrzałam przez okno. Lekko mżyło, a szarawe niebo nie zachęcało do wyjścia. Ubrał ciepły płaszcz i wzięłam parasolką. Szybko pożegnałam się z rodziną i wyszłam. Spojrzałam na kieszonkowy zegarek. Przerażona godziną, zaczęłam biec.

- Hej zaczekaj! – usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się. W moją stronę dosłownie pędził Filip. Widok był komiczny. Srebrzyste włosy chłopaka falowały w biegu. Zdyszany złapał mnie za rękę.

- Czy ty musisz się tak spieszyć? – zapytał ciężko łapiąc oddech.

- Dla twojej wiadomości jesteśmy już spóźnieni. – Zegarek wskazywał punkt ósmą. – A ty powinieneś popracować nad kondycją – sarknęłam, patrząc na rumiane policzki chłopaka.

- Jesteś okropna – powiedział z uśmiechem nieadekwatnym do stwierdzenia.

Przed budynek szkoły przybyliśmy pięć minut spóźnieni i okropnie zdyszani. Zamiast do szatni od razu pobiegliśmy do pracowni fizycznej.

- Dzień dobry. – Skłonił się Filip. Wzięłam z niego przykład i dygnęłam. – Przepraszamy za spóźnienie – dokończył.

- Pan Jewsienko i panna Syrajewiczowa. – Nauczycielka spojrzała na nas z kwaśnym, zdecydowanie nieprzyjaznym grymasem. - Mogę znać powód spóźnienia?

- To moja wina pani profesor – powiedział Filip, biorąc wszystko na siebie. – Zatrzymałem Samarę.

- Rozumiem – powiedziała ostro nauczycielka. – Jednak to jej nie usprawiedliwia. Przykładni obywatele biorą pod uwagę punktualność, gdyż cenią czas innych. Siadajcie. Dostajecie po uwadze pisemnej – oznajmiła.

Poirytowana poszłam w stronę mojej ławki. Jak najciszej zajęłam miejsce koło Jagny odprowadzana przez nieprzychylny wzrok profesorki. Na końcu klasy, koło dziewczyny, czułam się bezpiecznie. Nie lustrowały mnie wścibskie spojrzenia kolegów. Wbrew pozorom nie byłam duszą towarzystwa. Może i uznawano mnie za urodziwą, lecz ja stroniłam od tłumów. Tak naprawdę spędzałam czas jedynie w gronie rodzinnym oraz z Jagną i Filipem. Ignorowałam liczne propozycje randek oraz dziewcząt, które za wszelką cenę próbowały przypodobać się „pięknolicej Marze". Nawet moje imię podobno odzwierciedlało moją urodę. Według dawnej legendy młódka o imieniu Samara olśniewała mężczyzn swoim wyglądem, sprowadzając ich tym samym na drogę przestępstw. Tylko jeden nadobny rycerz nie uległ urokowi dziewczyny i odkrył, że jest ona tak naprawdę wiedźmą ukrytą za cudnym obliczem. Pokonał czarownicę przebijając jej serce srebrnym mieczem. Mam nadzieję, że nie pójdę w ślady mojej imienniczki i pożyję choć ciut dużej, lecz znając moje szczęście szanse są marne. Od dziecka towarzyszyły mi śmierć i nieszczęście. Jeden z moich bliskich znajomych zginął pod kołami tramwaju, pod kolejnym zapadł się lód i do dziś nie wybudził się ze śpiączki. Liczne osoby popadały w ciężkie choroby, inni ulegali wypadkom. Miałam dziwne przeczucie, że to moja wina. Dlatego unikałam zawierania znajomości, aby chronić potencjalnych kolegów. Z ludźmi trudno mi się rozmawia, najlepiej czuję się w domowym zaciszu. Nagle coś przerwało moje rozmyślenia.

Dłońmi Rodzanic szyteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz