Jason siedzi przy okrągłym stole (nie, nie Okrągłym Stole króla Artura). Musi się nieźle wysilić, aby zachować spokój.
Na zewnątrz zamek prezentował się, wręcz, jak z bajki. A wnętrze oczarowuje go. Gobeliny, uszyte własnoręcznie, wzbudzały w nim podziw, piękne zdobienia zaparły dech w piersiach. Gdy Twilight prowadziła go do pokoju, gdzie mieli wszystko wyjaśnić, Jason nie mógł przestać oglądać się na boki i zachwycać się wszystkim. Dodatkowo, Rarity jeszcze wychwalała się jak sama pomagała dekorować zamek.
Kiedy już doszli na miejsce, usiedli sobie przy stole i podano herbatkę z ciastkami. Rudzielec, widząc deser, zrozumiał jak bardzo jest głodny. Lecz nie tknął jedzenia, gdy zdał sobie sprawę z jednego- za cholerę, nie wie jak używać tego rogu na czole.
Rarity, Twilight i ten dziad Star Swirl najnormalniej w świecie używają telekinezy. Widział kilka razy jak jego znajomy, Grande, stary iluzjonista, używa czegoś takiego, lecz Jason jest zielony w tej sprawie. Kątem oka zauważył, że Fluttershy trzyma filiżankę w dwóch kopytkach i pije, więc zrobił jak ona. A ciasteczek, które mu nałożono, pozwolił zjeść Panu Glutton' owi, który teraz zwinął się koło jego krzesła i śpi.
Wszystko pięknie, tylko ten staruszek Star Swirl cały czas patrzy się na niego dziwnie. Jakby coś mu mówiło, że Jason nie jest wcale kucykiem, tylko potwornym mordercą, który robi z ludzi lalki.
— Więc... ten wąż należy do ciebie? — pyta fioletowa księżniczka, uśmiechając się przyjaźnie.
— Tak... ma na imię Pan Glutton...
Jakby na te słowa, pluszak wydał z siebie coś na rodzaj beknięcia.
— Ojejku... nigdy nie widziałam takiego gatunku węża...— oznajmia Fluttershy cicho.
— Ja też... skąd go masz?— dopytuje się stary piernik, gładząc kopytem swoją brodę i mając zamyślone spojrzenie.
— Cóż... on... ja...— próbuje coś wymyślić Jason. Nie jest pewny jak, co ma im właściwie powiedzieć.
"Ach, to stworzony przeze mnie wąż do zjadania ludzkich części ciała, które nie są potrzebne lalce. A wy macie jakiegoś pupila?" Tut mir leid*, nie. To co im powiedzieć, w takim razie?
Każdy kucyk przy stoliku się na niego gapi, toteż wypadałoby coś odpowiedzieć.
— Dostałem go... od przyjaciela... — wymyśla wreszcie.— Były moje urodziny i dał mi go. Nie pytałem, skąd go wytrzasnął.
— To trochę podejrzany ten przyjaciel — stwierdza Rainbow Dash, biorąc siarczysty łyk ze swojej filiżanki.
— Rainbow Dash! — woła Applejack z uniesionym kopytkiem.
— No co?
— Jest w porządku! — szybko mówi Jason. — Sam czasem uważam go za dziwnego!
— A jak on wygląda i jaki jest? — chce wiedzieć Twilight.
To jestem w dupie.- myśli Jason.
Okej, teraz będzie trzeba też kłamać. Nie powie raczej, że jego kumple są zabójcami, gdzie jeden używa krwi do malowania obrazów, drugi to duch żywiący się smutkiem i depresją, a trzecia to anielski sędzia albo coś w tym stylu. Wtedy trafiłby do psychiatryka... zakładając, że kucyki MAJĄ coś takiego jak zakłada psychiatryczny. Jeśli nie, to ma ogromne szczęście.
— On... jest szary. — zaczyna opis Jason i już ma ochotę strzelić facepalm' a. Lub, będąc w świecie kucyków, facehoof' a. To był iście idiotyczny początek opisu.
CZYTASZ
Zabawkarz i Świat Kucyków || Mlp&Creepypasta
FanfictionEquestria już od dawna jest państwem, które może się czuć bezpiecznie, gdyż są pod pieczą Elementów Harmonii, do których niedawno dołączyły się starożytne Filary Equestrii. Ale zagrożenie może nadejść z każdej strony. Nawet z tej najmniej oczekiwane...