Szósta rano. Znowu zjada mnie stres, przez co nie mogę spać. W końcu wysłano mnie do nowej szkoły – Akademii Młodocianych Strzelców… Chujowszej nazwy sztab nie mógł wymyślić. Zsyłanie strzelców z całego kraju do jednego miejsca, niczym na Sybir, nie brzmi zachęcająco, ale cóż - jesteś w tym dobry, to w końcu tam trafisz. I tyle.
Podniosłem się z łóżka. Jak znam siebie, to i tak znowu nie usnę. Po omacku podniosłem okulary z taboretu stojącego obok i wsunąłem je na nos. Mój pokój przypomina rasową rusznikarnię. Muszę w końcu tu posprzątać. Gdy w końcu wstałem, stwierdziłem, że pora już się ubrać i przygotować sprzęt do wymarszu. Gdzieś w lewym kącie stał mój karabin – VSS Vintorez 9x39 milimetra. Cicha bestyjka z eotechem na jaskółczym ogonie. Tak jak zawsze, wisiał przy nim Maskałat KZS-2, bo przy moim wzroście jedynka wygląda jak odzież termoaktywna. Przebrałem się i przewiesiłem karabin przez ramię. Bez dalszego opierdalania się, ruszyłem w stronę wyjścia z mojego cieplutkiego domku. Mieszkanie w zatęchłej dziurze, bez transportu do oddalonej o 20 kilometrów placówki, jest wręcz miodem dla moich nóg. I tu pojawiają się plusy mojego przystąpienia do Akademii – będę miał tam zakwaterowanie. Akademik jak akademik, ale nie widzi mi się robić tyle kilometrów dzień w dzień.
Pogoda, jak zawsze, idealna. W momencie wyjścia za próg, osiem stopni czystej miłości oplotło moje zimnokrwiste ciało. Szybkie sprawdzenie stanu mojego sprzętu wykazało brak chęci opuszczania ciepłego domu na jakieś... jedenaście godzin? No ale cóż - komu w drogę, temu zimny wiatr w twarz. Ruszyłem w końcu w stronę Akademii.
CZYTASZ
Akademia młodocianych strzelców
ActionAkademia młodocianych strzelców werbuje przyszłych żołnierzy, straż graniczną i nie tylko z całego globu. Ich celem jest stworzenie jednostki szybkiej reakcji, która będzie gotowa do akcji w każdych warunkach i terenie. Czy rekruci podołają wyzwani...