Minęło sporo czasu od mojego wyjścia z domu, ale nareszcie dotarłem namiejsce. Przede mną stała ogromna brama wejściowa, a po jej bokach mury ogrodzone zasiekami. Były tak długie, że jakby wyprostować moje ego, to one i tak byłyby dłuższe. Wchodząc na teren placówki, ujrzałem wielki budynek połączony z hangaro-podobną dobudówką, a po lewej znalazła się strzelnica. Pozostaje jedno malusieńkie pytanie... Gdzie ja niby mam się udać? Po chwili konsternacji miałem w głowie ułożony plan. Skoro i tak nie wiem gdzie iść, to przejdę się na strzelnicę. Liczę na to, że ktoś tam jest i mi powie gdzie jest punkt zborny. Dotarłem na miejsce.Strzelnica jak strzelnica, nie powiem - nowoczesna nie jest, ale ma parę wałów, podpórki oraz oddalony na prawo kill house. Cele były porozstawione w odległościach od 50 do 1500 metrów. Tsaa... ja maksymalnie strzelam na 400, i to przy dobrym wietrze. Wygląda na to, że tutaj i tak będę spędzał sporą część czasu. Lekko zamyślony, jak to będzie wyglądać, usłyszałem za sobą dość pewny krok. Brzmiało to jakby ktoś szedł w moją stronę,odwróciłem się. Mój wzrok przykuł mężczyzna. Miał około dwóch metrów, czarne włosy i brązowe oczy. Ubrany był w Gorke 3,zza jego pleców wystawała długa odchudzona lufa z nakręconym flash hiderem. Nie wyglądał na wrogo nastawionego, lecz ciekawskiego. - Cześć! Jestem Ash, wiesz może, gdzie jest zebranie strzelców? - H...hej - wymamrotałem. - Jestem Alex i, no... też nie za bardzo wiem gdzie iść. Liczyłem na to, że kogoś spotkam i to on mi odpowie... - po moim nie udolnym bełkocie zapadła niezręczna cisza. - W takim razie co ty na to, by razem udać się do środka? - Brzmi lepiej niż stanie na tym ziąbie... chodźmy -odparłem. Ruszyliśmy w stronę najbliższego wejścia do budynku. -Więc, Alex, co cię sprowadza do tej szkoły? - W sumie to zostałem zmuszony by tu pójść. Szkoliłem się w LOK'u, trener zauważył potencjał i przepisał mnie do tej placówki. A ty? Co cię tu sprowadza? - No wiesz, byłem artylerzystą, nic więcej. Po prostu chcę się dalej szkolić i, kto wie, może kiedyś dołączyć do sił specjalnych. - Artyleria, hę? - mogłem to wywnioskować wcześniej. Karabin na jego plecach to nic innego jak ikoniczny PTRS-41. Półautomatyczny karabin przeciwczołgowy kalibru 14,5milietra. Poczułem się lekko zrażony, porównując moją„wykałaczkę" do jego „dzidy", no ale hej, pracuję z tym,co mam! Zanim odwróciłem wzrok od jego karabinu, staliśmy już pod drzwiami budynku. - No to co,wchodzimy, znajdujemy miejsce musztry,przypisują nas do oddziałów i na chatę? - powiedziałem żartobliwie. - Taaa... znaleźć punkt zborny... - Ja nie znajdę?Ja? - wykrzyczałem, uśmiechając się krzywo. Wbiegłem na korytarz akademii. Ściany były oblepione plakatami i zdjęciami absolwentów,którzy zdążyli osiągnąć co nieco w życiu. Na niektórych ścianach zawieszone zostały półki z nagrodami i pucharami.Znalezienie rozpoczęcia roku było jednak łatwiejsze, niż się wydawało. Echo przemowy dyrektora rozbrzmiewało korytarzem. - Dawaj za mną, jesteśmy spóźnieni! -wykrzyczałem do Asha, poczym pobiegłem w stronę, z której rozlegał się tubalny głos. -Czekaj na mnie! -krzyczał, zostając w tyle. Po krótkiej przebieżce korytarzami znaleźliśmy się przy wejściu na gigantyczną halę, gdzie hordy świeżych uczniów szukały swoich opiekunów. Nie Przejmowali się oni tym, że dyrektor coś do nich mówi - pff, a poco? Spojrzałem na Asha. Wyglądał na zdezorientowanego. - Ej, wiesz jak wygląda nasz wychowawca? - zapytałem. - Tak. Wiem, że ma długą brodę i jest wygolony na zapałkę. Zaczęliśmy przeszukiwać wzrokiem halę. Zauważyłem go, stojącego na samych tyłach po prawej stronie. Spojrzałem na nowego kolegę z klasy, ale on chyba też już go namierzył, więc bez słów ruszyliśmy w jego stronę i zajęliśmy miejsca w szeregu. Z tego, co widziałem, nie było nas dużo w klasie - około dwunastu osób. Resztę czasu spędziłem nudząc się. Typowa pogadanka o tym, jak to zaczynamy nowy etap w swoich życiach i o tym, jak bardzo mamy przejebane. Westchnąłem cicho. Po wszystkim, nasz wychowawca przedstawił się jako Anton Hinton. Nie był on bardzo rozmowny, jedyne co nam powiedział to to, że zaprowadzi nas do akademików. Wspomniał też o jutrzejszej pobudce - o ósmej rano. Podążaliśmy za nim korytarzami, aż dotarliśmy na dwór, a potem przeszliśmy szosą, prosto do baraków.- Tutaj jest wasz „akademik". Kto i gdzie śpi ustalacie sami.Jutro o ósmej pobudka, cisza nocna zaczyna się od dwudziestej drugiej - powiedział Hinton, wychodząc. Klasa rzuciła się do zajmowania łóżek. Były one dwupiętrowe, a na nich lekka kołdra i poduszka. Czego się spodziewać po barakach - no ale cóż. Zająłem z nowo poznanym znajomym swoje łóżka, ugadaliśmy się, że będę spał na górze. Dochodziła dziewiętnasta. Zmęczony po dzisiejszym dniu stwierdziłem, że oleję to wszystko i pójdę spać. Zdjąłem trepy, odstawiłem karabin i z przyzwyczajenia, zwinąwszy maskałat w kulkę, rzuciłem go na kupkę moich rzeczy. Położyłem się na łóżku, a oczy same zaczęły się kleić. Zasnąłem.
CZYTASZ
Akademia młodocianych strzelców
ActionAkademia młodocianych strzelców werbuje przyszłych żołnierzy, straż graniczną i nie tylko z całego globu. Ich celem jest stworzenie jednostki szybkiej reakcji, która będzie gotowa do akcji w każdych warunkach i terenie. Czy rekruci podołają wyzwani...