Wtorek

1.1K 113 114
                                    

Will obudził się zdziwiony, gdyż od razu zauważył, że coś jest nie tak - nie jest w swoim domu. Kolorem ścian był delikatny róż, który nic nikomu nie robił, gdyby nie fakt, że w połączeniu z różową toaletką bardzo irytował. Ogólnie cały ten pokój był tego koloru. Co z tym pomieszczeniem, bądź jego właścicielem, jest nie tak?

Ach, chwila. Przecież to dom June. Jak mógł o tym zapomnieć.

Właściwie to nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Oni poszli na zwykłą randkę. A nawet nie do końca, bo oficjalnie nie zostało to nazwane randką. W każdym razie, zwykłe spotkanie zakończyło się dogłębnym poznawaniem anatomii człowieka w domu June przeprowadzanie sobie facetów na jedną noc jest jej hobby, albo już od dawna planowała zaciągnąć Willa do domu i tylko czekała aż ten zaprosi ją na spotkanie. I to bynajmniej nie w pracy. Bo niby po co jej prezerwatywy w szafce nocnej? Will wołał nie wiedzieć, co jeszcze się tam znajduje.

Westchnął ciężko, idąc do kuchni. Kiedy wreszcie się w niej znalazł, przeczytał treść karteczki, leżącej na stole.

Masz w lodóweczce śniadanie, misiu! Wzięłam ci drugą zmianę, nie martw się! Przyjdź do pracy o szesnastej. June <3

Och, naprawdę? Jakie to płytkie. I jeszcze to serduszko i to "misiu".

Sprawdził godzinę. Dwunasta. Powinien wracać do domu i to jak najszybciej.

Ubrał się (spał w bokserkach, które z pewnością założyła mu June) i wyszedł z jej mieszkania. Dzięki Bogu, że miała inteligentne mieszkanie. Nie potrzebowała kluczy, drzwi zamykały się same, a otworzyć je mogła tylko specjalna karta. Może faktycznie często robiła sobie jednonocne przygody.

To nie tak, że June nie była ładna, czy mądra. Tu chodzi o to, że Will po prostu nie chciał z nią sypiać. Jest łatwa, zbyt pewną siebie i, co najważniejsze, kobieca. Zupełnie nie to, czego chce Solace.

- Och, stary, kopę lat! - ktoś go zawołał.

Blondyn odwrócił się. Zobaczył biegnącego w jego stronę chłopaka. Czarne włosy, ale w zupełnie innej fryzurze niż Nico, niebieskie oczy, ale zupełnie innego koloru od oczu June.

Percy Jackson. Ktoś, kto wyjechał na cztery lata do Grecji właściwie to po nic. No dobra, Annabeth go o to prosiła. Teraz wraca? Tak nagle. Nawet jeśli był tu wcześniej, to i tak zachował się jak idiota, skoro nikogo nie poinformował o powrocie.

Will i Percy nie przyjaźnili się jakoś bardzo. Znali się głównie przez Nica i Jasona. Lubili się, jak to kumple, ale nie utrzymywali specjalnych relacji. Percy był dość specyficznym człowiekiem i trudno było go uwielbiać.

- Ziom, już nie pracujesz wśród kwiatków? Z tego, co pamiętam, klinika i twój dom są tam, gdzie idziesz. A teraz chyba idziesz do pracy. Przeprowadziłeś się, czy jak? - mówił Percy. - A może chodzi o dziewczynę?

- Właściwie to masz rację. Chodzi o dziewczynę.

- Serio? O stary, nareszcie kogoś masz. Brawo! Ładna? Jak się nazywa?

- To koleżanka z pracy - odparł Will, ale pod wzrokiem Percy'ego postanowił się poprawić. - Znaczy, to była koleżanka. Teraz... sam nie wiem, co nas łączy. Zaprosiłem ją wczoraj na randkę, a skończyliśmy w łóżku.

- Wow, nigdy nie sądziłem, że Will Solace na pierwszej randce zaliczy dziewczynę i przestanie być prawiczkiem - blondyn zaśmiał się w duchu na myśl, że właściwie to już od dawna nie jest prawiczkiem. Po chwili skrzywił się.

- Nie lubię łatwych.

Will wyczytał zdziwienie na twarzy znajomego, które Jackson ewidentnie próbował zakryć.

Ostatni wspólny tydzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz