Poniedziałek

1.6K 131 49
                                    

Cześć <3

To oficjalnie pierwsza książka na moim profilu. Więcej informacji o niej jest w opisie. Uwaga - trochę zmodyfikowałam (a raczej pododawałam elementy) motyw hanahaki. Liczę na to, że wam się spodoba!

~ Tizny-Frinzy

~*~

Will spojrzał na swoje dłonie. Wiedział, co oznaczają malutkie pączki kwiatów w jego palcach. To, że rozwija się nowa miłość. Taka, która prawdopodobnie nie zostanie odwzajemniona.

Hanahaki. Choroba kwiatów. Polega na tym, że w sercu wyrastają te jakże wyniosłe rośliny. Wyniosłe, lecz i okrutne - zawsze pojawiały się w części, w której serce przechowywało wspomnienia. Ten narząd ma tak jakby dwie strony. Po pierwsze, daje nam życie fizyczne, pompuje krew i sprawia, że istniejemy. Po drugie, daje nam życie psychiczne. W sercu trzymają się wspomnienia, związane z ukochanymi osobami.

Hanahaki jest szczególnie okropne. Kwiaty osuwa się przez wyrwanie. A one osadzają się na wszystkim, co związane z miłością do danej osoby. Co za tym idzie, korzenie są połączone z pamięcią. Więc w wypadku usunięcia, zapominasz o tym, kogo kochałeś.

To właśnie powód, dla którego większość pacjentów Willa decydowała się nie usuwać. Godziła się ze śmiercią, z tym, że już nigdy nie zobaczy ukochanej bądź ukochanego. Ludzie woleli umierać aniżeli zapominać. W pewnym sensie to piękne.

Mimo wszystko Will Solace nie poddawał się. Ta choroba grasowała od zawsze. Nie dotykała wielu ludzi, ale chyba każdy z zarażonych był bardzo kruchym psychicznie człowiekiem.

Zastanawiał się od lat, dlaczego wybrał ten przedział. Nienawidził śmierci. Nie po tym, co przechodził Michael. Chłopak był bratem blondyna, który zmarł w dzieciństwie, poprzez potrącenie przez samochód. Wracali ze szkoły - siedmioletni Will i dwunastoletni Michael. Nagle któryś z kierowców zjechał z drogi i wpadł do rowu, potrącając starszego. Will krzyczał, płakał i bał się. Jak się później okazało, sprawca wypadku zasłabł za kierownicą. Spowodował śmierć przez zupełny przypadek. A w ramach przeprosin podarował rodzinie Willa, między innymi, olbrzymi bukiet storczyków.

Może dlatego tu jest? Kwiaty kojarzyły mu się ze śmiercią brata, a teraz pracuje jako lekarz w dziale choroby hanahaki. To ironia, czy sensowna decyzja?

- Jesteś pewien, że nie usuwasz, Roger?

- Tak. Nie zapomnę o Fionie, nigdy.

Ukochana Rogera nie żyła. On sam był bliski śmierci, a jego ciało zamieszkiwały goździki czerwone.

Solace ciągle żywił nadzieję, że wynajdzie lekarstwo na hanahaki. Wymyślał nowe sposoby, od trutek na kwiaty po nanoboty, które miały zabijać korzenie od środka, by kwiaty usychały.

Idąc korytarzem minął się z przechodzącą obok pielęgniarką i chirurg June. Jej praca przy hanahaki bardzo się przydawała, bo miała spore doświadczenie - dokonywała operacji usuwania kwiatów, bo sama przeszła ich aż osiem.

- Doktor Solace! - powiedziała, odgarniając rude włosy za ucho. - W pańskim gabinecie jest nowy pacjent.

- Dziękuję ci, June. Co u ciebie, swoją drogą?

- Nic takiego, jestem zajęta przygotowaniami do operacji na pacjentce Reynie.

- Kolejnej? To musi być bardzo nieszczęśliwą kobietą.

- I w istocie jest. Ale, Will, nie musisz używać tak wyszukanego języka.

- Chirurg June, język potoczny po pracy. Właśnie, chcesz może skoczyć gdzieś do restauracji?

Ostatni wspólny tydzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz