Piątek

929 105 51
                                    

Jakimś cudem - który prawdopodobnie nazywał się Hazel - o chorobie Nica dowiedzieli się wszyscy jego przyjaciele. Jakież więc było jego zdziwienie, kiedy obudził się około dziesiątej rano i zobaczył siedzącego obok łóżka Jasona. Blondyn uśmiechął się (w zupełnie inny sposób niż Will) oraz ogłosił chłopakowi, że jest tu cała siódemka, która chce z nim spędzić cały dzień. I faktycznie, gdy chwilę później do sali wszedł Percy, di Angelo zrozumiał, że Grace nie żartował.

Nie mógł uwierzyć, iż wszyscy naprawdę przyszli. Przecież musieli wziąć wolne od pracy! Takiej Piper nie było ciężko - prowadziła własną kawiarnię z kuzynką, więc mogła zwyczajnie zostawić ją pod dowodzeniem Lucy. Natomiast taki Leo, szef dość popularnej sieci stacji, które naprawiały samochody i inne pojazdy mechaniczne, miał już ciężej. Wszyscy poświęcili się dla Nica. Wątpił, aby pogodzili się z jego śmiercią za dwa dni, ale może na tym właśnie polegał haczyk. Może chcieli dać mu dobre wspomnienia.

Pokój powoli wypełniał się innymi. Już po chwili wparowała do środka Annabeth, każąć Percy'emu ruszyć swój tyłek po dodatkowe krzesła. Jackson wrócił nie tylko z dodatkowymi siedzeniami, lecz także z Leo i Frankiem, pomagającymi mu. Za nimi szła Hazel, patrząc na Nica ze współczującym uśmiechem, oraz Piper, która niosła w rękach pudełko. Po chwili wszyscy usiedli, oblegając tym samym łóżko bruneta.

- Witaj, Nico - powiedziała McLean, podając mu pudełko. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się.

Nico był jej wdzięczny. Dziewczyna chciała prawdopodobnie spytać przez kogo choruje. Nikt nie znał się na miłości tak, jak Piper. Potrafiła dawać rady, leczyć złamane serca i ogólnie rozsiewała miłość wokół siebie.

Poza tym, pewnie nawet nie musiała pytać. Di Angelo był pewny, że ona jedyna (no i Jason, ale on wiedział) zauważy jego spojrzenia na Willa, przez co domyśli się wszystkiego.

Po sekundzie dostał owe pudełko przyjaciółki na kolana. Hazel uśmiechnęła się szerzej na ten gest.

- Pomyśleliśmy - zaczęła jego siostra. - że skoro pochodzisz z Włoch... I się tam wychowywałeś... Musisz uwielbiać tamtejszą kuchnię. Zresztą nie raz mi o tym mówiłeś, potwierdzając moje podejrzenia. Masz więc trochę twoich ulubionych gnocchi... Piper robiła.

Oczy Nica się rozszerzyły. Naprawdę dostał gnocchi? I to robione przez Piper, która umiała gotować prawdziwe cuda? (W końcu przez żołądek do serca, prawda?). Może nie będzie to danie prosto z jego kraju, ale i tak. Cieszył się, że może przed śmiercią ponownie spróbować swojego ulubionego jedzenia.

Obrzucił przyjaciół spojrzeniem i otworzył pudełko, kiedy Annabeth wykonała ponaglający do tego ruch ręką.

- Dziękuję wam... - szepnął, podnosząc widelec i po chwili wtapiając zęby w jeden z podobnych do kopytek fragmentów jedzenia.

- To przecież nic takiego - odezwał się uśmiechnięty Jason.

- Jak wszyscy się tak uśmiechacie, to trochę się boję - stwierdził Nico między gryzami.

Leo zaśmiał się, a Jason i Percy zmieszali, ponieważ to oni wyglądali "najstraszniej". Chase poprawiła swoje włosy niezręcznie, natomiast Hazel jako jedyna nie zmieniła wyrazu twarzy.

- Poopowiadajmy historie z życia! - zaproponował zielonooki, dając znać o rozpoczęciu tego zajęcia przez siebie. - Wiecie, że jak byliśmy z Ann w samolocie z powrotem do USA, ktoś krzyknął nagle, że jest zamach?! A Annabeth myślała, że to byłem ja... - zrobił obrażoną minę. - Na szczęście wszystko było głupim żartem. Ciekawe ile ten ziomek zapłacił na lotnisku za zakłócanie lotu.

Ostatni wspólny tydzieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz