Kolejne łzy powolnie spływały po moich policzkach. Postanowiłam się nimi nie przejmować i pozwolić im się uwolnić, spomiędzy lekko uchylonych powiek. Nie były to zły smutku! Nigdy wcześniej nie czułam się tak bardzo szczęśliwa, jak w tym momencie. Moje nadzieje sprzed ostatnich lat znalazły w końcu swój sens i swoje sedno. On jednak o mnie cały czas pamiętał i to było czymś co jest naprawdę. Zostało zapisane w dzienniku, którego trzymałam teraz w rękach, ściśle przy piersi, jakby było to moje koło ratunku od mentalnego zniewolenia myślom.
Nie potrafiłam dokładnie określić, co mnie tak mocno tknęło. Jak na jedenastoletniego chłopca Feliks pisał naprawdę przemyślanie, chociaż nie wiedziałam czemu miały mi służyć pierwsze wpisy. To co działo się z Max'em w tamtym czasie było naprawdę niepokojące. Co nie zmieniało faktu, że nie wiem z jakiego powodu powinnam była to przeczytać. Na razie spomiędzy moich ust nie było w stanie wydostać się nic więcej, niż zdławione westchnienie.
Po powrocie z Ameryki myślał o mnie.
Może robił to przez cały czas, ale nigdy nie wspomniał mi o tym słowem.
Już potrafiłam sobie uzasadnić to, dlaczego był dla mnie taki niemiły.
Wraz z tym, co przeczytałam wszystko składało się w jedną całość.
Czułam, że w końcu złożyłam tą układankę.
Moje puzzle.
Poczułam swojego rodzaju ulgę, chociaż nie byłam pewna skąd miał moje listy. Rzeczywiście spod mojego pióra takowe się wydostały, jednak nigdy nie zdobyłam się na odwagę, aby je dostarczyć. Z jednego z wpisów w dzienniku wynikało, że nasi ojcowie całkiem dobrze się znali, więc może to ich zasługa? Teraz trudno było dojść do tego, jaka jest prawda. Mimo wszystko mam możliwość spytać o to tatę, co nie wydawało mi się właściwe. Na akt bulwersu i wór zażaleń było już zdecydowanie za późno.
Od dłuższego czasu czułam na sobie wzrok Feliksa, ale sama nie podniosłam na niego spojrzenia. Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że znowu widzi mnie w takim tragicznym stanie. Aż zaczęłam się cieszyć, że przed wyjściem z pokoju zmyłam makijaż. Z nim bajka wyglądałaby całkiem inaczej; dokładniej mówiąc - jeszcze gorzej. Wydawało mi się, że chce coś powiedzieć, ale nie ma problem ze złożeniem poprawnego zdania. Takiego które oddałoby aurę tej krępującej sytuacji.
Odłożyłam dziennik na biurko, zwinnie przejeżdżając palcami po wyrzeźbionej okładce, która bardzo mi się podobała. Powolnie otarłam mokrą twarz, wzdychając przeciągle pod nosem. Do oczu pchały mi się kolejne łzy, które siłą woli udało mi się powstrzymać na miejscu. Kamień spadł mi z serca, że nigdy moich działań nie odebrał w negatywny sposób, chociaż podejrzewałam, że o taki coś było naprawdę trudno. Zagryzłam wargę, zerkając na niego kątem oka. Dalej się we mnie wpatrywał. Te zmartwione oczy nakazały mi jako pierwszej zabrać głos.
- Nigdy nie spodziewałabym się takich miłych słów od ciebie... Zwłaszcza z tamtego okresu czasu, kiedy nie mogłeś nazwać mnie nikim innym, niż prześladowcą. Teraz jesteś już blisko, dlatego z łatwością mogę towarzyszyć ci na ścieżce życia - powiedziałam, uśmiechając się subtelnie.
- Teraz dopiero zarzuciłaś niezłą sentencją - zaśmiał się perliście, zsuwając się w końcu z parapetu. Zawtórowałam mu tym samym, spoglądając z koncentracją na jego poczynania. Podszedł do dużej szafy, stojącej prostopadle do biurka; do tej samej w której wcześniej się chowałam. - Masz szczęście, że pogniotłaś wszystkie ubrania, tylko nie moje - dodał, wyciągając z niej czarną koszulkę z białym napisem go to hell.
- Czekaj... Co ty chcesz... - nie zdążyłam skończyć zdania, ponieważ parsknął pod nosem i bez ostrzeżenia ściągnął z siebie koszulkę. Przez ułamek sekundy mogłam spojrzeć na jego umięśniony tors i ramiona z profilu. Na moje policzki automatycznie wpłyną rumieniec, kiedy odwracałam głowę w przeciwnym kierunku. Mógłby ostrzegać mnie przed takimi działaniami. Z drugiej strony ja nie powinnam tak odpowiadać na jego gesty, ponieważ to było po prostu nie na miejscu. Co prawda uściśliłam, że nie wiem co do niego czuję, ale nadal byliśmy tylko przyjaciółmi.
CZYTASZ
Borders
Teen FictionZawsze stał sam i spod lekko uchylonych rzęs przyglądał się innym. Niczym się nie wyróżniał. Miał czarne jak heban włosy, migdałową cerę, a jego oczy połyskiwały jak onyks wystawiony na światło dzienne. Zaintrygował mnie, dlatego postanowiłam za nim...