3

285 19 0
                                    

Rano obudziłam się wypoczęta i postanowiłam pobiegać. Nie musiałam się nawet rozgrzewać, bo zapewniłam sobie odpowiednią dozę wysiłku, przetrząsając kartony w poszukiwaniu dresu. W końcu w sukience biegać nie będę.

Szybko się przebrałam, związałam włosy w kucyk i wychodząc z pokoju z nienawiścią spojrzałam na walające się po podłodze rzeczy, które wywaliłam podczas wykopalisk. Znając moje lenistwo, jeszcze trochę poleżą na podłodze... od czasu do czasu przegarniane nogą z kąta w kąt... aż w końcu komuś puszczą nerwy (najczęściej jestem to ja sama) i wypucuje pokój na błysk i przynajmniej przez 5 minut wszystko będzie lśniło czystością. Ten stan nigdy nie trwa dłużej. Pan Brud wyjątkowo upodobał sobie moją osobę.

Po wyjściu z domu włączyłam playlistę, a nastepnie aplikację Zombie Run. Tak, z niecierpliwością czekam na apokalipsę żywych trupów. Przynajmniej świat pozbył by się kilku idiotów... Chociaż istnieje (niewielkie) ryzyko, że sama zaliczyłabym się do tego grona.

Zaczęłam od powolnego truchtu wsłuchując się w instrukcje i stopniowo przyspieszając. Byłam tak zajęta ucieczką przed wyimaginowanymi potworami, że przestałam zwracać uwagę na otoczenie. Z rozmyślań wyrwał mnie dopiero pisk opon i trąbienie.

Stałam na środku ulicy i patrzyłam gniewnie (w końcu nie przyznam się do błędu) jak z samochodu wysiada przystojny blondyn. Był o wiele wyższy ode mnie i musiałam unieść głowę by móc spojrzeć mu w twarz, gdy wywijał umięśnionymi rękoma pokrytymi tatuażami. Tak skupiłam się na jego wyglądzie, że prawie nie zwróciłam uwagi na słowa, jednak mój mózg ma wbudowany radar awantur:

-Życie ci nie miłe?! Jak już chcesz popełnić samobójstwo to wybierz sobie inne auto. Nie mam czasu, żeby go tracić na idiotki.

-Lepiej byś patrzył jak jedziesz!- odpyskowałam.- Zapewne, jaśnie pan cwel, nie widział ograniczenia prędkości. A, zapomniałam. Takiego dupka to nie obowiązuje.

-Uważaj na słowa, suko-wycedził zaciskając dłonie w pięści.

Nie wiem czemu, ale wydawał mi się dziwnie znajomy. Kurcze, chyba skądś znam te zielone oczy...

Już miałam mu odpowiedzieć, gdy przez okno wychyliła się tleniona blondyna w stylu lalki barbie i słodkim (w jej mniemaniu, a według mnie wywołującym mdłości- ale kto co woli) głosem wyskrzeczała:

-Chodź, bo się spóźnimy...

-Tak, idź. Przynajmniej już wiem czemu nie zwracałeś uwagi na drogę. W końcu cała krew spłynęła ci w dół i zapewne jej usteczka musiały się zająć tym MAŁYM problemem.

-Zamknij się!- oj, chyba przegięłam.

-Skarbie...

Zaśmiałam się i ruszyłam przed siebie. Zostały mi jeszcze 4 kilometry do pokonania.

-Jeszcze tego pożałujesz- usłyszałam daleko w tyle krzyk chłopaka, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.

Be My Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz