Z niecierpliwością oczekiwałam wieczornego wyjścia. Tak mnie nosiło, że nawet zaczęłam sprzątać. Szybko jednak znudziło mi się to zajęcie, dlatego teraz muszę lawirować pomiędzy stosami książek, grami na pc, zeszytami i masą innych rzeczy. W tym bałaganie brakuje tylko lego do szczęścia.
Pokonując drogę od łazienki do schodów, zdążyłam dwukrotnie się o coś potknąć, zwalić lampkę z szafki i walnąć małym palcem u stopy (dobrze, że nie kością piszczelową) w róg komody. W tym wypadku, na dół zeszłam niczym weteran wojenny: skacząc na jednej nodze i rzucając wiązankę przekleństw, której nie powstydziłby się nawet osiedlowy menel.
-Skoro wszyscy są już gotowi, to idziemy- zarządził tata, nie komentując mojego wielkiego wejścia.
Natomiast widziałam, że reszta rodziny z trudem powstrzymuje się przed wybuchnięciem głośnym śmiechem. Ech, nie ma to jak wsparcie najbliższych.
Rodzice stwierdzili, że wieczór jest ciepły i spokojnie możemy się przejść. Tak naprawdę chodziło im o to, że chcieliby się napić z dawno niewidzianymi znajomymi i nie miałby kto później wracać samochodem, ale kim ja jestem, żeby im to wypominać. W końcu nie jednokrotnie ojciec musiał mnie odbierać sprzed klubu, gdy totalnie zalana byłam wywalana przez ochronę za wszczynanie bójki. Ale ej, nie moja wina, że tym facetom za bardzo kleiły się rączki do niewłaściwych miejsc, a oni nie potrafili zrozumieć słowa nie.
Po kilkunastu minutach spokojnego spaceru (nigdzie nam się przecież nie spieszyło, a ja nie będę leciała na złamanie karku w szpilkach) doszliśmy przed równie okazałą willę, co nasza. Państwo Stylińscy (nazwisko przejęli po nowym mężu) siedzieli na werandzie i najwyraźniej byli w takim samym stopniu podekscytowani, co my.
Nagle z domu wybiegła szczupła dziewczyna o fioletowych włosach, ubrana w gorset i spódnicę tutu. Wow, mała siostrzyczka Zedda zmieniła się w zwariowaną gotkę. Amanda pędziła prosto na mnie i nie wyglądało na to, żeby miała zamiar wyhamować, dlatego po chwili leżałyśmy obie na ścieżce, śmiejąc się. Coś widzę, że tym razem uda nam się zawiązać nić porozumienia.
Ja i Am jesteśmy w tym samym wieku, natomiast jej brat jest o rok starszy. Niemniej w dzieciństwie nie trzymała się z nami, bo była bardzo nieśmiała, a poza tym obawiała się, że przez nasze dzikie harce, pobrudziłaby sobie sukienkę. Zaśmiałam się jeszcze głośniej na wspomnienie tamtej dziewczynki, bo teraz bynajmniej nie miała oporów by tarzać się ze mną po trawie, wzajemnie łaskocząc.
-Dobrze cię widzieć Aira- podsumowała Amanda.
-Tak, sądzę, że to początek nowej przyjaźni- dodałam i trzymając się za ręce niczym przedszkolaki, zaczęłyśmy brykać Tygryskowymi podskokami do domu Am.
Na nasz widok wszyscy zaczęli się śmiać. Brakowało mi jednak jednej twarzy i poczułam rozczarowanie. Gospodyni musiała zauważyć moją minę, bo powiedziała:
-Przykro mi, ale niestety Zedd wyjechał dzisiaj rano ze znajomymi do Miami i wrócą dopiero na koniec wakacji.
Pokiwałam głową i zasiadłam do kolacji. Postanowiłam, że nieobecność tego imbecyla nie popsuje mi humoru i po posiłku poszłyśmy z Amandą do jej pokoju, gdzie gadałyśmy do rana, ponieważ nasi rodzice (jak za dawnych czasów) wypili za dużo i nawet z kanap w salonie nie byli w stanie wstać.
CZYTASZ
Be My Bad Boy
Dla nastolatkówAria i Zedd byli w dzieciństwie nierozłączni, lecz po rozwodzie rodziców, chłopak wyjechał i kontakt się urwał. Minęło wiele lat. Dziewczyna nauczyła się żyć bez swojego przyjaciela i znalazła swoje miejsce w miasteczku. Tym razem to Arię czeka prze...