Rozdział 2

21 0 0
                                    

-Już się napoiłeś? - spytałam chłopaka ,opierając się o ścianę.

-Mieszkasz sama?

-A idź w pieruny - powiedziałam i przeszłam do przedpokoju stając koło drzwi.

-Będę o 15 - chłopak puścił do mnie oczko i wyszedł.

Ostatnio zachowuje się za "miło" jak na niego....

Nie zaprzątając sobie tym głowy skierowałam się do mojego pokoju.Weszłam do pomieszczenia i od razu złapałam za poszarpany czarny plecak z naszywkami ,który towarzyszył mi od kiedy pamiętam.Opróżniłam go ze wszystkich rupieci i zaczęłam pakować rzeczy ,które mogłyby mi się przydać na zmiecenie moich przeciwników z boiska.Telefon ,woda ,bluza i takie tam.
Po przygotowaniu plecaka podeszłam do szafy i otworzyłam ją lustrując zawartość. Ostatecznie skusiłam się na ciemno niebieskie spodnie dresowe,ciemno szarą ,luźną bluzkę no i oczywiście conversy.Postanowiłam jeszcze wziąć prysznic ,więc powędrowałam do łazienki szybko w chodząc i wychodząc spod prysznica.
W między czasie zetknęłam na zegarek ,który aktualnie wskazywał godzinę 14:48.Szybko zarzuciłam na siebie ubrania i zeszłam na dół z plecakiem.
Usiadłam przy drzwiach i zaczęłam zakładać buty wcześniej zawiązawszy sobie kucyka na głowię.Kiedy właśnie podnosiłam się z podłogi usłyszałam dzwonek i momentalnie otworzyłam drzwi w których stał Zac ubrany w sportowy strój.

-Gotowa na skopanie tyłka? - spytał pewny siebie.

-Tak ,tak - stwierdziłam i przeszłam koło niego kierując się do pojazdu. - Oboje i tak wiemy jak to się skończy.

Założyłam jeden z kasków i podałam drugi chłopakowi.

******

Nasze boisko - był to mały plac niedaleko jednej ze szkół w okolicy.Nie był on za bardzo ogrodzony.Jedynie kilka części siatki minimalnie wyznaczało "płot".
Kiedy Zac zaparkował swój motor pod jednym z drzew odwróciłam się lustrując moich dzisiejszych rywali.Czwórka wysokich,przyzwoicie zbudowanych licealistów.Każdy był na swój sposób przystojny.

-Możemy iść - stwierdził Zac podając mi torbę i skierował się w stronę grupy chłopaków.

Kiedy bardziej się do nich zbliżyliśmy oni widząc nasze postury momentalnie się odwrócili.

-Nie mówiłeś ,że przyniesiesz jakieś trofeum za wygrany mecz - zaśmiał się jeden witając się z Zac'iem.

-Przykro mi ,ale musisz sobie poszukać innej nagrody ,ponieważ to oto "trofeum" jak to określiłeś - pokazałam na siebie. - Zmiecie cię dziś z boiska - uśmiechnęłam się na koniec uroczo.

-Nie pogardził bym jednak taką nagroda w formie przeciwnika - stwierdził blondyn ,który zaczął rozmowę o "trofeum".

Po tych słowach poczułam na sobie kolejne spojrzenie. Postanowiłam więc delikatnie spojrzeć w bok.Bruney który właśnie się na mnie patrzył posiadał dość nie codzienne tęczówki które od razu przykuły moja uwagę. Jego jedno oko było zielone, a drugie natomiast niebieskie. Momentalnie złapałam z nim kontakt wzrokowy.

-W takim razie - jak nasze "trofeum" ma na imię? - wtrącił się chłopak.

-May - stwierdziłam i odważnie stanęłam przed chłopakiem podnosząc głowę do góry.

- Nie lubię dyskryminować kobiet, ale nie jesteś trochę za niska na koszykówkę? - spytał zaznaczając mój wzrost dłonią nad moją głową i intensywnie patrząc się w moje oczy.

-Może jestem niska, ale zapału nie można mi odmówić - powiedziałam pewna siebie.

*****

Zostałam przydzielona do drużyny z jakimiś dwoma losowymi kolesiami ,którzy przez następne pół meczu nie podawali mi piłki.
Aktualnie próbowałam jak najmilej wytłumaczyć im że ja też jestem na boisku żeby pomóc.

OnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz