Rozdział II - Nie znasz go w ogóle

4.1K 191 395
                                    

     Gdzie Ty jesteś.. Gdzie Ty byłaś.. Gdzie się udajesz..?
...
Czy Ty śnisz?
A może jesteś.. martwa?

Może jesteś tylko złudzeniem..
Może wszystko, co przeżyłaś, tkwi wyłącznie w twojej wyobraźni..
..
..A jeśli nie?

Twój wewnętrzny głos wciąż do Ciebie przemawiał nieznanym Ci językiem. Może to tylko przelotne myśli, a może w tym jest jakiś głębszy sens dotyczący Twojego istnienia?..

Niestety, nie miałaś czasu szukać odpowiedzi na to pytanie, gdyż byłaś prawie spóźniona do swojej kochanej pracy.

Cholera, gdzie są te kluczyki!?

Szukając swojej zguby, dostrzegłaś samoprzylepną karteczkę przyczepioną do lodówki. Widniał na niej napis:

T/I zabraliśmy dziś twój samochód. Poradzisz sobie dziś na piechotę. Wrócimy nad ranem.

..musieli oczywiście go zabrać bez pytania, bo po co pytać mnie o zdanie.

Byłaś na nich zła. Dopiero dzień się zaczął, a Ty już chciałaś, żeby się skończył. Żeby wtulić się w poduszkę i iść spać. Dlaczego nie ma takiego magicznego guzika, który by Cię przeniósł gdzieś daleko stąd..?

(-)

Postanowiłaś wziąć swój stary, brudny rower. Nie mogłaś się spóźnić drugi raz.. Musiałaś być dobrze postrzegana. Przynajmniej na samym początku..

Jechałaś jak najszybciej potrafiłaś, mimo tego, że było dość ślisko ze względu na panujący w twojej okolicy mróz.
Byłaś potwornie zmęczona - Twoja słaba kondycja właśnie dawała o sobie znać.

Dostrzegłaś w końcu to miejsce. Już miałaś ochotę krzyknąć ze szczęścia.. I krzyknęłaś!... Bo w ostatnim momencie Twoje koła wpadły w poślizg i zaryłaś twarzą w beton.
Ałć..

-Ooo, czyżby moja mała T/I tak się ucieszyła na mój widok, że ze szczęścia poleciała mi pod nogi?

Po raz kolejny usłyszałaś ten wredny głos. Głos pozbawiony wszelkich uczuć i empatii.
Podniosłaś się i otrzepałaś z całego syfu, w jaki wleciałaś. Po chwili poczułaś ból spowodowany tym oto wypadkiem.. I oczywiście zobaczyłaś swojego prześladowce jak i partnera w jednej osobie. Było Ci strasznie głupio.

-Nie mam ochoty na żarty, Vincent.

-Na żarty może i nie.. A na coś innego, skarbie?

Posłał Ci swój lubieżny uśmiech.

On chyba uwielbia zgrywać Va banque.. Szkoda tylko, że akurat ja jestem jego ofiarą.

-Jedyne, na co mam ochotę, to wejść do środka i nie prowadzić tych durnych rozmów z tobą.

Odwróciłaś się i poszłaś, mimo wszystko lekko ogłuszona i zdezorientowana, więc nawet nie zauważyłaś momentu, w którym zderzyłaś się z murami budynku. Świetnie..

Usłyszałaś głośny wybuch śmiechu Vincenta.
Czułaś, że Twoja twarz zmieniła kolor na czerwony - z zażenowania, oczywiście.
Burcząc coś pod nosem, weszłaś szybkim krokiem do lokalu, ignorując ciche uwagi Vincenta idącego kilka kroków za Tobą.

-Ooo, T/I !

Podszedł do Ciebie Scott i rzucił Ci przyjazny uśmiech. Jak Ty uwielbiasz ten optymizm w ludziach.

-Udało Ci się przyjść
idealnie - akurat kończę swoją zmianę.

-To dobrze, bo bałam się, że tym razem już szef się dowie..

Oboje się cicho zaśmialiście. Odwróciłaś się na chwilę i dostrzegłaś groźne spojrzenie Vincenta skierowane w stronę Scotta. Scott zdawał się tego nie zauważać.
Pożegnał się z Tobą i szybkim krokiem wyszedł z pizzerii.

(-)

Zaczęliście waszą wspólną pracę. Nie czułaś się osaczona przez niego jak ostatnio i to Cię trochę zdziwiło.

-Nie masz z nim rozmawiać.

...?

-Co? O co ci chodzi?

-Nie masz z nim rozmawiać, rozumiesz ?

Spostrzegłaś coś dziwnego w jego oczach. To nie był flirt. Nie porządanie...
To był gniew.
Mimo tego, chciałaś posłuchać tego, co ma Ci do powiedzenia.

-Czemu nie mam rozmawiać ze Scottem? On mi dał lepsze pierwsze wrażenie niż ty.

-On jest chujem. Nie znasz go tak dobrze, jak ja.

Jego słowa były takie puste..

Jak on może mówić w ten sposób o kimś Tak dobrym, będąc tak obleśnym?

-Coś sądzę, że się mylisz.

Starałaś się dalej zająć pracą, lecz nie mogłaś się skupić, bo czułaś spojrzenie Vincenta na swoim ciele. Zaczynało się robić nieswojo..

-Tak sądzisz? Oceniasz go na kogoś lepszego ode mnie mimo tego, że nie znasz go prawie w ogóle?

-A Ciebie znam lepiej? Po części tak, po części nie. Mu bardziej ufam mimo tego, że rozmawiałam z nim o wiele mniej niż z Tobą. Wiesz, dlaczego?

Zbliżył się do Ciebie.
Przymknął oczy i dostrzegłaś pojawiający się na jego twarzy uśmiech oraz zmianę jego nastroju.
Zrobiło Ci się słabo, więc musiałaś się podeprzeć na czymkolwiek, co mogłoby stać za Tobą..
..Los zechciał, żeby akurat nic za Tobą nie stało, więc jedyne co udało Ci się zrobić to przewrócić się i zrobić z siebie kretynkę.
Kolejna wpadka.. Co się z Tobą dzieje..?!

Vincent uklęknął przed Tobą i spojrzał na Ciebie z czymś, co przypominało współczucie pomieszane z bliskim wybuchem śmiechu.
Jego emocje zmieniały się strasznie szybko. Nie mogłaś za nim nadążyć..
.. Ale serio, współczucie z jego strony?

-No, dlaczego?

Dopiero teraz spróbowałaś się otrząsnąć. Najgorsze było to, że nie wiedziałaś, co mu odpowiedzieć. Tamto zdanie było trochę impulsywne..

-Bo..

Położył Ci palec na usta w geście uciszenia Cię. Czyżby zauważył Twój problem z odpowiedzią? Skąd?

-Dobra, nie mów, bo zaraz zemdlejesz na mój widok. Chociaż nie byłoby tak źle mieć ciebie sam na sam..

Spróbował Cię podnieść lecz od razu uderzyłaś go w ręce i wstałaś z podłogi otrzepując się z kurzu.
Spojrzałaś na niego z ostrym wzrokiem.

-Spadaj.

Uśmiechnął się do Ciebie i powiedział delikatnym głosem:

-Ale co do Scotta, to radziłbym Ci posłuchać moich rad.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł z magazynu, w którym przebywaliście.

Co on ma do Scotta?.. Scott przecież jest dobrym człowiekiem.. Nie?

******************************
No no no.. Czyżby jakiś Polsacik? 😂
Rozdział krótki bo krótki, ale grunt, że jest. 😘

Czy Vincent mówi prawdę o Scottcie? Czy może wszystko jest uknutym kłamstwem? Piszcie w komentarzach ! 😁😘😀😳

Not That Simple (Purple Guy x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz