Rozdział IX - Powrót

251 13 13
                                    

Niezdarnie przecierasz oczy, powoli zyskując przytomność. Czujesz się, jakbyś odpłynęła na conajmniej kilka lat.

-Co.. Gdzie ja.. - szepczesz pod nosem, próbując przypomnieć sobie cokolwiek.

Powiew zimnego wiatru otrzeźwia twoje zmysły I przywraca Cię do świata żywych. Rozglądasz się i dociera do Ciebie przerażająca prawda - jesteś dokładnie tam gdzie odpłynęłaś. W lesie. Nocą.
Sama.

A raczej tak ci się zdawało.

Podnosisz się i łapiesz się za głowę gdy nagle przeszywa Cię ostry ból, najpewniej od alkoholu.

-Cholera, naprawdę zostawili mnie tutaj samą? - mówisz sama do siebie z niedowierzaniem - Przecież ktoś mógł mi coś zrobić do kurwy!

-Czyż nie? - słyszysz zza siebie.

Włosy stają ci dęba i zlewa Cię zimny pot, gdy zdajesz sobie sprawę czyj głos wbrew własnej woli uslyszalas.

-Nie... - mówisz ledwo słyszalnym głosem, modląc się, że wciąż jesteś nieprzytomna I to tylko sen.

Powoli odwracasz głowę I widzisz swój najgorszy koszmar. Jedyna rzecz która mogłaby jeszcze bardziej pogorszyć twoją obecną sytuację - on.

-A jeszcze sekundę temu narzekała na samotność, zawsze jesteś tak niezdecydowana? - powiedział z podłym uśmiechem na twarzy i wyjątkowo śliskim tonem.

Dreszcz przeszywa przez twoje ciało i jednocześnie krew gotuje się w tobie, nie wiedząc jak zareagować.

-Co tu się kurwa dzieje - mówisz zdenerwowana - Czemu jesteśmy tu sami??

-Panienka postanowiła zrobić sobie długą drzemkę, więc wszyscy już poszli. No, prawie - odpowiada śmiejąc się szyderczo.

-Chwila.. - twój głos urywa się gdy uderza Cię podła realizacja.

Przypominasz sobie co zrobił zanim odpłynęłaś.
Każdy dotyk.
Każdy szept.
Każdy najmniejszy protest z twojej strony.
Wszystko wróciło.
Gdyby tego było mało, również zdajesz sobie sprawę, że mogło stać się dużo więcej gdy już byłaś nieprzytomna.

-Ty... TY SKOŃCZONY CHUJU - krzyczysz z przerażeniem w głosie I zbierającymi się do oczu łzami. - CO TY MI ZROBIŁEŚ?!

-Hahaha, co masz na myśli? To jak rzuciłaś się na mnie? To jak mnie wręcz błagałaś żebym Cię wyruchał? - każde pojedyncze słowo kruszyło twoją psychikę w pył.

To nie może być prawda.

-O czym Ty pierdolisz!! - podnosisz głos z niedowierzaniem I odrazą - Nigdy w życiu bym tego nie zrobiła!

Przestrzeń wypełnia krew mrożący w żyłach śmiech Vincenta. Wyciąga on swój telefon z kieszeni, I pokazuje ci zdjęcie.

Nie.. Nie... NIE

-Coś ci świta? - odszczekuje dumnie, patrząc w twoją zdewastowaną twarz.

Nie wierzysz własnym oczom. Łzy lecą ci po polikach gdy w twojej psychice na zawsze wyrył się obraz który nie pozwoli ci spać po nocach - na ekranie jego telefonu widzisz zdjecie na którym rozpinasz mu spodnie, a jego dłoń leży na twojej głowie.

-Co... - szepczesz, czując że cały świat wiruje wokół Ciebie.

-Mhm - mruczy dumnie - A wszystko dzięki temu. - dodaje, podnosząc kubeczek z alkoholem i biorąc łyka.

-Ja.. Ja nie wierzę.. - upadasz na kolana, I łapiesz się za twarz.

Vincent kuca obok Ciebie, odgarniając kosmyk włosów z twojej twarzy.
Jego oczy wiercą twoje na wylot, A jego obecność sprawia, że czujesz się kompletnie bezsilna.

-Nie mogłem odpuścić takiej okazji, nie sądzisz? - pyta bezdusznie - Byłaś w takim stanie, że mogłem ci rozbić jajko na głowie I byś nie protestowała. - dodał, śmiejąc ci się w twarz.

Podnosisz wzrok, i bez zawahania z całej siły uderzasz go w twarz.

-TO JEST DLA CIEBIE ZABAWNE?! - krzyczysz wpadając w histerię.

Vincent łapie się za uderzony polik, I przez ściśniete zęby cicho syknął. Powoli odwraca do Ciebie głowę, jego wzrok paraliżujący I groźny.

-Z kim ty kurwa myślisz, że rozmawiasz? - rzuca z niedowierzaniem. Szybkim ruchem łapie Cię za gardło, częściowo odcinając Ci dobór tlenu. - Myślisz, że zostałem tutaj tylko po to, by przypomnieć ci co zrobiliśmy? Oj nie.

Panika ogarnia całą twoją egzystencję. Łapiesz za rękę Vincenta I desperacko próbujesz uwolnić się od jego uścisku, lecz to na marne.

-Postanowiłem zostać dłużej bo nie byłem usatysfakcjonowany. - kontynuuje - Chcę widzieć to słodkie cierpienie na twojej twarzy. Chce słyszeć jak wyjesz.

Jego głos ocieka obrzydliwym poczuciem władzy, a jego oddech odbija się od twoich czerwonych polików.
Czujesz absolutny terror.
Każda sekunda sprawia, że wewnętrznie blagasz o śmierć albo o cud.

Nagle, ręka Vincenta puszcza twoje gardło. Zanim możesz złapać oddech, popycha Cię on tak, że upadasz plecami na ziemię. Przygnieżdża Cię następnie do ziemi, odcinając jakąkolwiek drogę ucieczki.

-N-nie ujdzie ci to na sucho..! - jąkasz się z przerażenia - Nie pozwolę Ci!!

Nagle, czujesz coś innego przy gardle niż ręka Vincenta. Coś zimnego.

O nie.

-Oj pozwolisz. - mówi, lekko lecz stanowczo dociskając ostrze noża do twojej skóry - Chyba, że chcesz się ostrzej zabawić.

Twoje serce bije tak szybko, że czujesz jakby miało wyskoczyć z twojej klatki piersiowej. Masz wrażenie, że jakikolwiek zły ruch mógłby zakończyć twoje życie w bardzo brutalny sposób.
I najpewniej masz rację.

Jesteś kompletnie rozdarta. Z jednej strony czujesz, że śmierć jest lepszą opcją. A z drugiej, boisz się wyobrazić sobie ten potwór zrobiłby z twoim martwym ciałem.

Vincent bierze twój brak odpowiedzi za zgodę. Na jego twarzy pojawia się diabelski uśmiech.

-Grzeczna dziewczynka. - wyszeptał ci do ucha, nie zabierając noża z Twojego gardła. - Jeszcze będziesz błagać żebym nie przestawał.

____________________

Ho ho ho, guess who's back!
Domyślam się, że nikt się nie spodziewał mojego powrotu, ja z resztą też XD

Postaram się coś jeszcze wrzucić jak się rozdział dobrze odbierze, see ya ~




Not That Simple (Purple Guy x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz