Rozdział IV - Sny

3K 191 136
                                    

    Ciemność... Wszędzie jest ciemność..
Nie czujesz niczyjej obecności.. Nie czujesz emocji...
Nie czujesz nic.
Jesteś jak wydmuszka..
Ale zaraz..
..Cóż to za światełko w oddali?
Ciepłe, jasne i przyjemne światło..
Co chcesz zrobić ?
Pójdziesz tam ?
Czy to jest wyjście ?
Skąd to jest wyjście ?
Wolisz poszukać innego wyjścia ?
Wolisz...

Nie zdążyłaś zadecydować, gdyż poczułaś ostry, przeszywający ból głowy..
..Zaraz..
..Ból?

(-)

Otworzyłaś lekko swoje ciężkie powieki. Czułaś, że leżysz na jakimś zimnym podłożu.. No tak. Wciąż znajdowałaś się na balkonie!

C..Co się stało..

Wciąż trwała głęboka noc.
Już chciałaś coś do siebie powiedzieć, gdy nagle kolejna fala ostrego bólu dała o sobie znać. Załapałaś się za głowę i poczułaś jakąś zimną ciecz.
O nie..

Twoje oczy zaszły łzami.
Zaczęłaś w myślach panikować.
Spojrzałaś na swoją bladą rękę i zobaczyłaś krew, najprawdopodobniej wypływającą z Twojej głowy. Poczułaś się sparaliżowana I coraz słabsza z sekundy na sekundę.

Spróbowałaś się podnieść, lecz byłaś na tyle słaba, że jedyne co Ci się udało zrobić, to uderzyć pięściami ze złości w podłoże.
Traciłaś świadomość z każdą kolejną sekundą.

Mrużąc oczy, zaczęłaś się rozglądać po otoczeniu, w którym się znajdowałaś. Siedziałaś w dość sporej plamie krwi.

Ostatkiem sił udało Ci się tylko krzyczeć o pomoc:

-RAAAAAAATUUUNKUUU!!!

Zakrztusiłaś się łzami czując kolejną falę bólu.

-POOMOOCY! PROSZĘ, NIECH MI KTOŚ POMOŻE!!..

Zobaczyłaś w oknie Twoich sąsiadów światło. Pojawiła się w nim jakaś postać.
Zrobiło Ci się nie dobrze na myśl, ile krwi możliwie straciłas.

Jeszcze raz, tym razem ciszej zawyłaś:

-PROSZĘ... POMOCY..!

...Oczywiście rodzice mi nie pomogą.. Na pewno będą szczęśliwi, jeśli umrę.. Nie dam im tej chorej satysfakcji.

Miałaś w głowie najczerniejsze scenariusze. Już chciałaś się poddać.
Nagle postać z okna zniknęła Ci z widoku..
Po chwili dostrzegłaś wybiegającą z tego domu sąsiadkę.

-O Jezu, T/I, co Ci się stało?!

Zaczęłaś niekontrolowanie płakać chwytając się za głowę.

-Jaaa.. Ja-aa.. po-mocy.. błagam..! krew..

Nie mogłaś ułożyć prawidłowych zdań. Twoja świadomość coraz bardziej zostawała zakryta mgłą..

-Boże.. T/I, tylko nie zasypiaj, zaraz zadzwonię po pomoc!

Błagam, niech mnie ktoś zabije..

Starałaś się nie odlecieć, lecz to była chyba najtrudniejsza walka z Twoim własnym ciałem jaką stoczyłaś. Tortury pewnie są bardziej przyjemne..

Po ok. 5 minutach usłyszałaś głośny dźwięk syren alarmowych.  Z pojazdu wyszło paru mężczyzn biegnących w stronę Twojego domu. Nareszcie..
Usłyszałaś krzyk swoich rodziców.
To wszystko działo się tak szybko..

Ktoś wbiegł na balkon, lecz nie mogłaś dostrzec twarzy.. W tym momencie Twoje wszystkie siły I zmysły Cie opuściły.
Zemdlałaś..

(-)

..Ulica. Szłaś po ciemnej ulicy.
Wszystko było kompletnie szare.
Nie widziałaś żywej duszy, lecz nie zwracałaś na to uwagi.
Szlas przed siebie, jakbyś miała w tym jakiś większy cel.

Na końcu ulicy ujrzałaś w oddali jakiś stary dom. Przyspieszyłaś.
Stanęłaś przed drzwiami budynku. Chwyciłaś za klamke przekrecajac ją.
..
.
Nie mogłaś uwierzyć w to co zobaczyłaś.
Istne piekło.
Wszystko było rozwalone, na ścianach były ślady pazurów, szafy leżały na ziemi, wszędzie były jakieś papiery..
Na ścianie widniał jakiś napis.. Nie mogłaś go dostrzec..

..A po środku siedział ktoś. Jakieś.. Dziecko.
Siedziało do Ciebie tyłem i szlochało.
Gardło ci się zacisnęło a serce przyspieszyło.
Podchodziłas powoli, lecz zdawało Ci się, że z każdym krokiem w przód coraz bardziej się oddalałaś.
Stanęłaś w miejscu..
..Dziecko zniknęło..

Chciałaś odwrócić się i wyjść z budynku, lecz.. Poczułaś oddech na swoim karku.
Potwornie się przestraszyłas. Dreszcz oraz paraliż zaczęły ogarniać całe Twoje ciało.

Zza twoich pleców wyszedł ktoś, kogo podświadomie się spodziewałaś..

-T/I... Jak uroczo.. Moja cudowna pomocniczka.

... Nie mogłaś wykrztusic słowa. Vincent...
Patrzyłaś na niego jak na ducha.

-Co Ty taka cichutka się zrobiłaś? Może powinienem to zmienić..?

Poczułaś jak jego ręce zaczęły owijać Twoją talię. Jego szatański uśmiech.. Jego podniecone oczy..
Chciałaś go odepchnąć od siebie, lecz coś ci nie pozwalało.

Omalże nie wyszłaś z siebie, gdy on zaczął jeździć językiem po twojej szyi, schodząc niżej..
To było takie ohydne.
On był taki ohydny..
..A ty dalej nie mogłaś nic z tym zrobić.

-V..Vin..

Usłyszałaś jego zlowieszczy chichot.
Ta sytuacja w ogóle Ci się nie podobała, nie wspominając już o nieuniknionym "ciągu dalszym".
Vincent posłał Ci szelmowski uśmiech.

-Chcesz coś powiedzieć?

Nie mogłaś się skupić na tym, co się dzieje, gdyż twoja głowę zaczęło wypełniać równomierne głośne pikanie jakiejś maszyny.
..
..zaraz..
...maszyny ?!

(-)

Leżałaś w lekko dusznym pomieszczeniu na bodajże łóżku.
Otworzenie oczu wydawało Ci się wręcz niemożliwe, lecz bardzo dobrze słyszałaś dźwięki z otoczenia.
Jedyne źródła dźwięku to był chyba telewizor i ta pikająca maszyna wybudzająca Cię ze snu.

Od tego momentu kocham te maszynę.

____________________________________

No i oto jestem! 😄😊😃😅
Nie czuję się w sumie najlepiej, ale dużo osób (w tym Wy <3) mnie wspierają i jestem wam wszystkim serdecznie wdzięczna.

Energia na napisanie rozdziału (chociaż krótkiego, ale co tam 😂) się znalazła.

Także no.. Wielbmy i chwalmy pikające maszyny ! 😁😀😂😁

~Enjoy

Not That Simple (Purple Guy x Reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz