Wpatruje się w roześmianych chłopaków, nie mogąc dojść do tego dlaczego tacy są.
Ben siada na kanapę, a zaraz na niego rzuca się szczęśliwa Arrow, widząc swojego ulubionego wujka. Wayne i Platz rozmawiają z Ają, która pilnuje Gię i Coco leżące w dużym wózku. Bawią się grzechotkami, w tym jedną, którą wczoraj Dan miał w rękach.
On sam siedzi na krześle, kończąc spaghetti. Nie jest głodny, ale Aja stwierdziła, że nawet Arrow miała większą porcję i on musi zjeść cokolwiek, bo jedna herbata wypita rano, z pewnością mu nie starczy.- Jak to będzie z przerwanymi koncertami? - pyta Aja, a wzrok jego przyjaciół od razu zamiera na nim. - Została wam cała Europa, nie wiem jak Dan wytrzyma jakąkolwiek podróż...
- Nie ma co się przemęczać. Muszą nam wybaczyć, ale nie mamy innego wyboru, jak zrobić sobie chwilę przerwy. Poza tym, na razie nie mamy żadnych nowych piosenek, które moglibyśmy zacząć przygotowywać, więc wakacje pełną parą. - mówi Wayne, idąc w kierunku Dana. Siada na krześle obok i klepie przyjaciela po ramieniu. - Chyba, że masz jeszcze pochowane kilka piosenek.
- Kilka się znajdzie, ale są strasznie stare - chyba wszyscy wiedzą, o jakim okresie mówi Dan, dlatego też kiwają głowami ze zrozumieniem.
- Weź je przejrzyj i w razie czego, pozamieniaj niektóre rzeczy. Jesteś do tego zdolny. - wzdycha Ben, wstając z Arrow na ramionach i idąc w kierunku przeszklonych drzwi.
Wszystkie teksty piosenek, jakie Dan napisał kiedykolwiek w swoim życiu są poskładane w metalowym kuferku, ukrytym za kilkoma ruchomymi cegiełkami na kominku. Pamięta je wszystkie i wie, że są idealne, a jakakolwiek zmiana zniszczyłaby je.
Stałyby się drętwe, bez emocji i energii, z jaką wyśpiewuje wersy na koncertach. To nie byłoby to.A jednak kiwa głową, biorąc kolejny kęs makaronu z mięsem. Ser ciągnąłby się, gdyby nie to, że wszystko jest już zimne. Zimne i gęste. Jak atmosfera panująca teraz.
- Wychodzimy na dwór? - odsuwa talerz na środek stołu. Wstaje, starając się wymusić uśmiech i powoli kuleje do frontowych drzwi.
- Przecież pada... - zaczyna Ben, ale Dan nie daje mu powiedzieć cokolwiek innego.
- To ubierajcie kurtki - zarzuca coś na siebie i wciągając na siebie buty, spogląda w kierunku patrzących na niego sceptycznie dorosłych. Arrow uśmiecha się do niego, udając, że jest jej zimno. - Okey. W takim razie sam się przejdę...
Zamyka za sobą drzwi i idąc w najszybszym tempie, na jakie może się zdobyć, przechodził przez podwórko, na którym stoją dwa samochody. Jeden Aji, drugi jego, tymczasowo zabrany przez Platza, który najwyraźniej stał się kierowcą wszystkich z zespołu.
Zimne krople spływają po jego karku, ale on nic sobie z tego nie robi, ma dziś paskudny humor. Nie przez Aję, która przyznała się do zdrady - nieszczególnie go to ruszyło. Po prostu świadomość, że nic nie będzie takie same, nareszcie do niego dociera.
Wcześniej ta myśl jedynie widniała gdzieś w tyle. Jednak widząc swoje zachowanie, emocje wypływające na wierzch, uświadamia sobie, że to coś więcej niż zwykłe zmiany. Wcześniej był opanowany, teraz ewidentnie wszystko może wyprowadzić go z równowagi.
Jednocześnie nie tylko on się zmienił, ale też wszyscy na około niego, tak jakby to on patrzył na świat zupełnie inaczej niż wcześniej, co jest praktycznie niemożliwe z wielu powodów. Podczas tych siedmiu miesięcy w szpitalu nic nie powinno się zmienić.Ból rozdziera jego umysł, kiedy noga postanawia wreszcie, po kilku minutach marszu, dać o sobie znać. Opiera się o drewniany płot, przegryzając wargę do krwi, żeby tylko nie krzyczeć.
Kiedy tylko myśli o tym, że lepiej było zostać w szpitalu na kolejne kilka miesięcy, zauważa po drugiej stronie rozmazane dwie sylwetki.Przełyka ślinę, starając się zignorować ból i rusza w ich kierunku, nawet nie uważając na drodze. Wszystko albo nic.
CZYTASZ
Clouds °Imagine Dragons FanFiction°
FanfictionJedno zdarzenie sprawia, że wszystko, mimo iż zdaje się być takie samo jak wcześniej, jest zupełnie inaczej postrzegane. Powroty do starych zwyczajów, które w niczym nie przypominają przeszłości. Znalezienie starych tekstów, jeszcze nigdy nie usłysz...