Prolog

254 25 4
                                    

Zupełna cisza, przerywana co jakiś czas krótkim szelestem.
Oczekiwanie w napięciu na to, co dopiero ma nadjeść.
Kilka małych światełek w oddali i przyspieszone tętno, które czuł pod skórą właśnie w tym momencie. To wszystko składało się w chwilę, która dla niego mogłaby trwać całe wieki. Podziwianie tego, co osiągnęli.

Oślepia go nagłe światło, ale on jest do tego przyzwyczajony. Nie wyciąga ręki ku górze, zasłaniając oczy, jak to zrobił za pierwszym razem. Słysząc głos tysiąca - o ile nie tysięcy - osób, uśmiecha się, pochylając głowę i spoglądając ukradkiem na innych chłopaków. Ci przygotowują w skupieniu sprzęt, nie dostrzegając tego co on. Wzruszenia na twarzach zebranych tutaj osób, niemożliwego do opisania szczęścia i łez cieknących po policzkach. Nie widzi tego, przez ciemność na widowni, ale łatwo jest mu sobie coś takiego wyobrazić. Dokładnie tak się czuł, kiedy sam stał wśród tłumów, czekając na swojego idola.

Rozbrzmiewają pierwsze dźwięki, nie będące oklaskami i skandowaniem jego, oraz chłopaków imion. Po niecałej sekundzie zamieniają się one w melodię, która zdaje się przejmować całkowicie jego ciało. Unosi mikrofon ku górze, odchylając głowę do tyłu i słysząc jak pierwsze słowa refrenu zamiast z jego ust, zostają wyśpiewane przez widownię. 

Wszystko wydaje się takie nierealne nawet po tylu latach powtarzania tego. Po wszystkich pokłonach, kiedy jest już koniec koncertu, a gardło boli go tak, jak za każdym kolejnym razem. Ale nie przejmuje się tym, kiedy ma wszystko czego potrzebuje na wyciągnięcie ręki.

Nawet nie wie, kiedy zaczyna śpiewać. Wolna piosenka, tekst napisany przez niego już dawno temu. Ale dopiero niedawno pokazał ją chłopakom. Nie byli do niej pozytywnie nastawieni, szczególnie po tym, co niedawno przeszedł. Jednak teraz było dobrze. Nie najlepiej, ale zdecydowanie dobrze, zwłaszcza dlatego, że piosenka stała się ulubioną wszystkich ludzi, którzy ich słuchali.

Daje się porwać słowom, przekazać wszystkie emocje, jakie czuł, kiedy pisał ten tekst. Chodzi po scenie, mijając skupionego na graniu Bena i nagrywającego filmiki Daniela. Jak w zwolnionym tempie widzi zmieniającego co chwilę chwyty Wayne'a, stojącego z zamkniętymi oczami, tak jak on robił to przed chwilą.

Znów oddaje głos widowni, potrzebując chwilę na złapanie tchu. Jest przyzwyczajony do tego wysiłku, a to co się z nim dzieje, to jedynie emocje, które wychodzą dopiero teraz. Kilka minut z pierwszych godzin mija i nawet nie zauważa,  jak melodia się kończy. Staje tam, gdzie zdążył zajść - okazuje się, że zaraz obok schodów, które pozwolą mu zejść niżej, na ustawiony podest.

Obraca się do przyjaciół, wypatrując po nich tego, co on w tej chwili czuje. Jednak nie znajduje tego co chciał i zastanawia się, czy tak dobrze chowają to wszystko, czy każdy z nich odczuwa to inaczej.

Robi jeszcze krok do tyłu,  stając na samym skraju sceny. Tam dobiegają go dłonie nastolatek, które piszczą z radości. Kręci z rozbawieniem głową, nie przerywając im. Zamiast tego schyla się, i wykonując dość pokraczny obrót, tak aby stać przodem do ludzi, przebija niektórym piątki.
Po chwili znów musi wracać, rozbrzmiewają kolejne nuty, a on zbyt zajęty przypatrywaniem się wszystkiemu i szybkim oddechom, które są spowodowane jego rosnącym podekscytowaniem.

Nagły wybuch szarpie jego ciałem, ból rozchodzi się od boku po lędźwia, wyrywając z jego gardła krzyk. Przed oczami pojawiają się mroczki, zasłaniając mu cały widok. Krew szymiąca w uszach powinna zagłuszyć krzyk, jaki rozszedł się po arenie,  na której grali. Zamiast tego wszystko wydaje się być jeszcze głośniejsze,  niż kiedykolwiek uważał to za możliwe.
Czuje, jak upada na scenę, głową uderzając w wyłożoną wcześniej matę. Do jego nozdrzy dochodzi metalowy zapach i w pierwszej chwili nie potrafi tego z niczym powiązać. Zaraz potem do jego głowy wpada myśl.  Wydaje mu się, że wszystko co dzieje się koło niego, zatrzymało się. Traci jakiekolwiek czucie i nie jest w stanie chociażby ruszyć placem, powieki zamykają się, krew zdaje się tracić zapach, a krzyki słabnąć.

Teraz wszystko wydaje się być jedynie snem, przez chwilę ma nadzieję na to, że otworzy oczy i zaraz zapomni o wszystkim, tak jakby obudził się z jakiegoś koszmaru, nie pamiętając już co mu się śniło.

Ale on wie, że nigdy tego nie zapomni. Nie zapomni krzyku, który sam wydał, zapachu krwi, nawet jeśli ta już nie wydawała się odstawać od otoczenia. Nie zapomni bólu, który spowodował, że teraz znajdował się w pustce, zostawiony własnym myślom, które tak, jak wszystko inne stawały się odległe.

Clouds  °Imagine Dragons FanFiction°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz