Peridot
Co mnie podkusiło by iść na Polibudę? Czemu musi przydzielać akademiki tak daleko od miejsca gdzie mieszkałam?! A no tak, przecież w Beach City nie ma uczelni z najwyższej półki. Nawet pewnie nie będzie mi się opłacać wracać na czas kilku godzin przerwy!
Właśnie wsiadałam do pociągu. W ciasnym przejściu między przedziałami unosił się drażniący zapach dymu papierosowego. Gdzie się nie obejrzałam wszelkie miejsca były zajęte. Moje siedzenie było oddalone od okna, na moje nieszczęście. Westchnęłam ciężko i poirytowana siadłam na niebieskim, miękkim siedzisku.Cześć, jestem Peridot.
Przezywana w liceum Gremlinem i nerdem blondyna, której życiem jest stacja graficzna. Właśnie leży bezpiecznie schowana w moim plecaku do niej dostosowanym. Co prawda, nie szłam na grafikę cyfrową. Był to mój plan A, ale kilka spraw osobistych sprawiło, że wylądowałam na mechatronice. Nie żebym narzekała, ten kierunek wydawał mi się też w porządku. Jedyne czego się obawiałam podczas składania dokumentów na uczelnię, było to że zamiast wymaganej fizyki posiadałam informatykę i do tego klasycznie matematykę. Jako, że przystępowałam na poziomie międzynarodowym postanowili przymknąć na to oko, gdyż rzadko trafiali się uzdolnieni uczniowie by się czegoś takiego podjąć. A tym wyjątkiem, który wyszedł z najwyższym procentem i stypendium byłam - jakże skromna - ja.
- Następny przystanek, większa wiocha. - mruknęłam do siebie, patrząc na wyświetlacz LED, który pokazywał przewidywaną trasę. Ściany były białe, jakby to był szpital na szynach a nie pociąg, przy okazji kontrastując z moim ubraniem. Bladość pomieszczenia i ludzi, przy których przyszło mi siedzieć była aż przytłaczająca. Rozpuściłam swoje włosy, wcześniej związane w ciasny kok. Były średniej długości, gdyż sięgały one jedynie do obojczyka.Zarywałam całą noc na pakowanie swoich bagaży, by jakimś cudem czegoś nie zapomnieć. Chciało mi się spać jak cholera, jednakże bałam się usypiać ze swoim drogim sprzętem przy ludziach, których nawet nie znałam. Spojrzałam w stronę okna. Jedna kobieta wstawała z fotelu, mając w tej chwili swój przystanek. Uśmiechnęłam się zadowolona, że zwolniło się jedno z moich ulubionych miejsc.
No błagam, kto by nie lubił siedzieć przy szybie mając do dyspozycji mięciutki podłokietnik? Mimo swojego niskiego wzrostu, postanowiłam że spróbuję przerzucić swoją sporą torbę nad siedzenie. Wzięłam parę głębokich wdechów, odliczyłam kilka razy do dziesięciu i kiedy poczułam, że jestem gotowa, z półobrotu wkładając swoją siłę zamachnęłam się niczym lekkoatleta młotem podczas Igrzysk. Przypadkiem zahaczyłam o staruszkę i tę kobietę, gdy próbowała rozsunąć drzwi. Ups...Lapis Lazuli
Rok przerwy przed pójściem na ASP okazał się dla mnie wyjątkową zmianą. Po liceum udało mi się trochę otworzyć i przy okazji poprawić w malarstwie, które jeszcze gdy kończyłam szkołę było moją piętą Achillesową. Jednakże to było spowodowane moją beznadziejną nauczycielką, która zamiast uczyć jak należy wolała się z nami umawiać, że nam wstawi po dziesięciu punktach na dziesięć za aktywność, podczas gdy ona będzie siedzieć na kanapie w kantorku, wypalając kolejne paczki papierosów. Praca z wodą powinna być dla mnie przyjemnością, a tu proszę bardzo, niespodzianka. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, że nie dostałam się za pierwszym razem.Zostawiała mnie z ponad dwudziestoma osobami w jednej pracowni.
Mnie.
Tą która musiała mieć przez ponad rok lekcje prywatne, bo inaczej dostawała zawału będąc z góry skazaną na integrację z innymi ludźmi. Jeszcze starając się ukryć to, że nie potrafię lepiej manewrować mokrym pędzlem rękami niż siłą woli. Nigdy tego nie lubiłam. Byłam skazana na wyalienowanie. Skazanie na margines społeczny. Trudno to ukryć skoro nawet przeciętne ludzkie ciało składa się w około siedemdziesięciu procentach z wody. Przez całe osiem lat podstawówki było mi dobrze ze stwierdzeniem, że lepiej będzie trwać na uboczu. A później przeszło to na cztery lata liceum. Po co komu przyjaźnie, znajomości... jedynie tym się człowiek uzależnia od innych.Niedawno rodzice uznali, że muszę się wynieść do Empire City. Nie chcieli bym gniła w Jersey oddychając smogiem zamiast powietrzem i piła brudną wodę, która na pewno miała nie raz i nie dwa do czynienia z olejem silnikowym. Niby nie miałam daleko, gdyż oba miasta ze sobą sąsiadowały, ale miałam na tyle szczęścia, by upomnieć się o akademik niedaleko od centrum stolicy. Jak mam żyć pięć lub sześć lat w jednym miejscu, to nie mam zamiaru w nieopłacalnej lokacji.
Wysiadłam z jasnożółtej taksówki, zapłaciłam umówioną kwotę z kierowcą i przemierzając zatłoczone ulice szukałam swojego celu podróży. Oglądałam się na przyozdobione neonami kluby, "Hot and Cold" Ice Tower, i wiele oszałamiających walorów tego miejsca. Od razu mi się spodobało. Myśl o byciu studentką a.k.a singiel'ką z wielkiego miasta dawała mi porządnego kopa optymizmu, którego mi brakowało tyle czasu. Stopniowo czułam jak torba obciążała mój bark, więc chciałam się pospieszyć i odświeżyć po podróży. Jednakże gdy zauważyłam na nawigacji, że niedaleko od miejsca wysiadki jest czteropiętrowa kamienica, a w niej moje nowe mieszkanie, postanowiłam postawić jeszcze te kilkanaście może kilkadziesiąt kroków, wpisać czterocyfrowy kod oraz z głośnym sapnięciem zrzucić bagaż z ramion. Usiadłam na schodach prowadzących na parter, starając się chociaż na moment złapać oddech.Gdy po chwili odpoczynku zebrałam się w sobie, by doczłapać się na czwarte piętro przypomniała mi się pewna sprawa... dopiero gdy chwyciłam za klamkę i sięgnęłam do kieszeni.
- Kurwa no... nie teraz. - warknęłam do siebie, starając się jednak nie wykluczać opcji, że moja starsza siostra, Bursztyn wrzuciła mi klucze gdzieś w akcie złośliwości na dno wielkiej błękitnej torby sportowej. Grzebałam między ubraniami i chińskimi zupkami ze złudną nadzieją wypisaną w oczach.Bez skutku.
Nie znalazłam. Kiedy miałam zabierać się za przeszukiwanie bocznych kieszeni, zauważyłam że są one otwarte... to było niemalże pewne, że klucze jednak wypadły. Westchnęłam zrezygnowana, to był chyba najgorszy start w moim życiu.Peridot
Chyba musiałam mieć naprawdę jakiegoś cholernego pecha, że konduktor też musiał się wtrącić do dyskusji. Jakby nie dał nam tego załatwić po naszemu, jak między kobietami. Tylko musiał mi podbić oko. A może to jednak ja przesadziłam? Czułam, że w tym momencie wyjdę z siebie. Byłam w drodze na adres, który mi podano SMS'em.
Westchnęłam z nutką irytacji, po czym schowałam telefon do kieszeni jeansów. Czułam, że jakieś fatum naprawdę chce bym źle zaczęła najlepszy czas w swoim życiu. Czas kiedy będę w końcu niezależna, będę robiła to co lubię. Uznałam, że skoro mój pomocnik nie odbierał, bo pewnie nie ma zamiaru ze mną gadać to nic tu po mnie i czas ruszyć leniwą dupę.Właśnie zeskoczyłam ze swojego bagażu i coś pode mną zaskrzypiało. Skrzywiłam się słysząc niechciany dźwięk, na ułamek sekundy tracąc równowagę. Poczułam ucisk w kolanie. Moja proteza dawała o sobie znać, by ją naoliwić. Wywróciłam oczami i z malutką trudnością ruszyłam przed siebie. Uda mi drżały ze zmęczenia, a powieki opadały.
Gdy mimo niewielkich trudności z nogą trafiłam pod bramę, znalazłam coś na wycieraczce. Rozglądnęłam się i schyliłam po przedmiot. To były czyjeś klucze. Zmarszczyłam lekko nos zastanawiając się moment co z nimi zrobić. O tyle dobrze, że pasowały do drzwi budynku. Zamknęłam za sobą wejście i wciągnęłam do środka walizkę. Echem po korytarzu niosło się czyjeś narzekanie na zgubiony przedmiot. Uśmiechnęłam się pod nosem zastanawiając się co to za ciapa.
Idąc kolejnymi stopniami coraz wyżej, pomruki rozpaczy były coraz lepiej słyszalne. W końcu gdy dotarłam na samą górę, zobaczyłam niebieskowłosą dziewczynę z lekką opalenizną. Klęczała przy swojej torbie przeszukując ją z każdej strony.- Szukasz może czegoś? - zagadałam, stając za nią i patrząc z góry. Poprawiłam wygodnie okulary. Odwróciła się zaskoczona, jakby myślała, że na korytarzu tylko ona może być sama.
- Nieważne... to nic. - rzuciła odwracając wzrok i zamykając torbę jakby starała się coś ukryć przed resztą świata, a najbardziej przede mną. Przewróciłam oczami, chowając ręce do kieszeni. Jak nic to nic. Kiedy ona dalej bezcelowo, jak tylko zwróciłam uwagę, że nie patrzy na to co się dzieje wokół niej położyłam klucze na kamiennej podłodze. Tuż obok niej.
Sięgnęłam do swojej podręcznej torebki ze sprzętem i otworzyłam grube drzwi od mojego nowego pokoju w akademiku, zatrzaskując je z hukiem. Z głośnym westchnieniem oparłam się o szafę z lustrem a w tej samej chwili mogłam z korytarza usłyszeć pisk radości nieznajomej.
CZYTASZ
Lapidot || Singielka
Fanfiction''Singielka'' to opowieść Lapidot o wielu twarzach, przedstawiająca historię dwóch przeciwieństw. Lapis i Peridot; dziewczyny z zupełnie różnych światów. Jednakże połączyły je studia w Empire City. Co mogłoby pójść nie tak? Tego dowiecie się w tej...