Część IV: Czy czas leczy rany?

1.8K 146 375
                                    

Zablokowałam ekran, po czym schowałam komórkę z powrotem do kieszeni. Zamknęłam oczy, aby się trochę uspokoić, ale to i tak na nic. Przed oczami miałam tylko ten wstrętny widok.

- Sakuroś, stało się coś? - zapytał Kuroo. Całkowicie zapomniałam, że przecież on bez przerwy jest tutaj przede mną.

- Nie - odpowiedziałam szybko. Otworzyłam powieki, ale kompletnie ignorowałam wzrok przyjaciela, aby nie zobaczył błyszczących łez powoli cieknących po policzkach.

- Ale przecież...

- Wszystko jest kurde dobrze! Nie rozumiesz?!

Nie wytrzymałam. Ale nie sądzę, aby jakakolwiek dziewczyna była spokojna na moim miejscu. Odwróciłam się na pięcie i bez słowa ruszyłam przed siebie.

- Dokąd idziesz? - usłyszałam smutek w jego głosie, ale miałam to gdzieś.

- A co cię to interesuje, co?! Zaraz przecież wrócę! - krzyknęłam to przez ramię, nawet się nie zatrzymując.

Skręciłam w prawo i zaczęłam iść chodnikiem prosto przed siebie. Nie patrzyłam dokąd idę. Chciałam po prostu przez chwilę pobyć sama za swoimi myślami.

Buty już na niższym obcasie stukały o płyty chodnika. Zza pleców jeszcze dobiegała muzyka do moich uszu, więc postanowiłam iść tak długo, aż przestanę ją całkowicie słyszeć. Dodatkowo co chwilę potykałam się o dół sukni, co jeszcze bardziej mnie denerwowało.

Sama nie wiedziałam, jak się czuję. Kiedy tylko zobaczyłam tą fotografię byłam smutna i nadal jestem, ale teraz coraz bardziej zaczynam być zła.

Po chwili usłyszałam ponownie dźwięk przychodzącej wiadomości. Od razu się zatrzymałam. Wyjęłam telefon mając nadzieję, że nic gorszego tam nie ujrzę.

Myliłam się. Teraz ta sama anonimowa osoba przysłała mi krótki, dziesięciosekundowy filmik, który tym razem prezentuje to wszystko co było na zdjęciu, tylko w lepszej jakości i z większą ilością szczegółów.

Oparłam się o ścianę najbliższego budynku. Obejrzałam go i od razu usunęłam. Teraz nie powstrzymywałam płaczu. Łzy spływały mi nieustannie po policzkach. Telefon wyleciał mi z dłoni na ziemię, a ja nawet nie zwróciłam na to uwagi. Wolnymi już rękoma zasłoniłam sobie usta, aby przynajmniej jakoś głośno nie płakać. Przynajmniej na ulicy nie było nikogo, kto teraz przeszkadzałby mi w użalaniu się nad sobą.

Nie chciałam zamykać oczu, bo zaraz zobaczyłabym ten wstrętny widok. Kei, on... I Yamaguchi... Oni razem... Nie, nie chciałam o tym myśleć. Okularnik całujący własnego przyjaciela. Mojego przyjaciela. Wkładający mu rękę pod koszulkę i...

Znowu wybuchnęłam płaczem. Gdybym chociaż widziała jakiś opór ze strony Tadashiego, ale on sam wyglądał na zachwyconego tym co się dzieje.

Jak długo mogło to trwać? Może oni już od dłuższego czasu byli ze sobą. Dlaczego więc związał się ze mną? Przecież jakby któryś z nich mi powiedział wcześniej to jakoś bym to zrozumiała, ale w tej sytuacji, co ja mam zrobić?

Oderwałam plecy od ściany i włócząc nogami przeszłam parę kroków ocierając łzy z policzka. Kiedy tylko się trochę uspokoję i tam wrócę, to nie będę chciała mieć z nimi nic wspólnego. Niech oboje wynoszą się z mojego życia. 

Przeszło mi przez myśl, że chyba nie powinnam tak naskakiwać na Kuroo. Przecież akurat on w tej sytuacji nic nie zrobił. Uświadomiłam sobie, że mój brat znowu miał rację. Sam przecież mi mówił, żebym się jeszcze zastanowiła.

Internetowe uczucie 2: Ślub ➼ ⌞TSUKISHIMA KEI⌝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz