Czwartego tygodnia wspólnego pisania Tsukishima był niezwykle poddenerwowany. Mało kto chociażby był w stanie to zobaczyć, jednak sam chłopak nieustannie zastanawiał się jak całe to wydarzenie będzie przebiegać. Ledwo przyznawał się sam przed sobą, ale polubił piśmiennicze towarzystwo kapitana Nekomy, co innego jednak tyczyło się spędzania razem czasu. Okularnik nawet nie potrafił sobie tego wyobrazić. Postanowił więc unikać starszego chłopaka jak najbardziej tylko mógł.
Mimo stresu jaki przeżywał czas się nie zatrzymał, a wyjazd zbliżał się wielkimi, leniwymi krokami lub może raczej leniwie toczącymi się kołami. Tsukishima wcale nie był szczęśliwy z tego powodu. Wolał zostać w domu. Skupić się na tym co konkretne, a siatkówka zdecydowanie do takich rzeczy nie należała... Sam nie wiedział po co w nią grał. Nie był w tym zły, lubił to... Jednak zdawał sobie sprawę, że im bardziej mu na czymś zależy, tym bardziej bolesne będzie dla niego to stracić. Do ludzi miał identyczne podejście. Jedynie Yamaguchi był wyjątkiem. Nie dał mu się odepchnąć. I choć jego entuzjazm i niewinne podejście do życia nieustannie go irytowało, nie mógł zaprzeczyć, że był on jego najlepszym i prawdopodobnie jedynym przyjacielem. W ostatnim czasie ma wokół siebie zbyt wielką liczbę osób, których nie może się pozbyć. Jego drużyna była naprawdę jednym wielkim wrzodem, a do tego ten irytujący Kuroo...
Westchnął głośno, zwracając na siebie uwagę swojego przyjaciela. Szybko pokręcił głową, dając tym samym znak, że wszystko jest w porządku.Droga minęła mu względnie szybko. Oczywiście pięć godzin siedzenia w jednym miejscu było odczuwalne dla wszystkich, nawet dla niego samego, ale kochał to. Uwielbiał siadać przy oknie, zakładać na uszy słuchawki, w których leciała jego ulubiona playlista, a przy tym pozwalał myślom dryfować po jego głowie w dowolnych kierunkach. Czuł się w tedy jak bohater jakiegoś teledysku czy filmu i pomimo tego, że gdy wracał do rzeczywistości nie potrafił wyłapać chociażby pojedynczej myśli czy piosenki bardzo go to odprężało.
Gdy wysiedli z autobusu czekało na nich kilku zawodników Nekomy, w tym ich kapitan, gotowy by ich powitać oraz zaprowadzić na miejsce. Po oficjalnym powitaniu umknął od razu z Yamaguchim, by przypadkiem Kuroo go nie zaczepił, jeśli w ogóle miał zamiar przyznawać się publicznie do znajomości z nim. Unikanie go miało więc jeszcze więcej plusów niż początkowo myślał. Nikt nie będzie zadawał mu pytań, tak samo jak on na nikim się nie zawiedzie. W każdym człowieku informacja, że ktoś nie ma zamiaru się do niego przyznawać wywołuje smutek i Kei nie był wyjątkiem, a unikanie chłopaka całkowicie chroniło go przed tą wiedzą. Uważał się za za mało ważnego w życiu Kuroo, a jego samego za zbyt pewnego siebie, by w ogóle przeszło mu przez myśl, że takie uczucie może działać w dwie strony.Kapitan Nekomy ignorancję okularnika odbierał właśnie w tym aspekcie. Nie miał kompleksów na swoim punkcie, ale jednak gdy ktoś pisze z tobą dzień w dzień, a przy spotkaniu na tle publicznym unika Cię jakby wasze rozmowy nigdy nie miały miejsca mimowolnie wita do głowy ponura myśl, że ta osoba się ciebie po prostu wstydzi. Było mu przykro z tego faktu, ale jednak jako dobry kapitan powinien być oparciem dla swojej drużyny zawsze i wszędzie.
Rozmyślał nad tym czy nie napisać do okularnika, chociażby pod pretekstem zapytania, gdzie podział się dziwaczny duet karasuno, mimo że znał odpowiedź na to pytanie. Nim się zdecydował musiał przygotować się do gry i odpowiednio zmotywować swoją drużynę.
Całkowicie się na tym skupił i oczyścił myśli, a przynajmniej do czasu kiedy rozpędzona piłka uderzyła zamyślonego Tsukishimę w twarz. W pierwszym odruchu zachichotał, jednak chwilę później do jego głowy uderzyło zmartwienie, w końcu nawet gdyby coś mu się stało nie pokazał by tego po sobie. Od tego momentu już nawet na grze nie potrafił się skupić. Jak widać nie tylko on. Karasuno tego dnia radziło sobie koszmarnie, nawet Tsukishima wydawał się mniej skupiony niż zwykle. Dało się odczuć ich stres i braki w składzie. Kruki wygrały dopiero, gdy wiecznie energiczny Hinata i jego kompletne przeciwieństwo Kageyama z impetem przybyli do sali. Nie mieli już jednak szans odbić poprzednich wyników, a zawodnicy innych drużyn po chwili szoku zaczynali przyzwyczajać się do ich szybkiej. Kuroo za wszelką cenę starał się ocenić reakcje Tsukishimy. Był pewien, że chłopak w jakiś sposób, choćby najmniejszy musiał okazywać emocje. Niestety, on sam nigdy nie był dobry w odgadywaniu zachowań człowieka. Wielokrotne słyszał, gdy ktoś wspominał o smutku czy radości w ludzkich oczach, ale nigdy nie potrafił u nikogo tego dostrzec. Nie potrafił czytać ludzkich sekretów z ich gestów, oczu czy słów ukrytych między słowami. Czasami, gdy ktoś pokazywał to nad wyraz jawnie domyślał się, jednak Tsukishima nie należał do osób, które z łatwością pokazują targające nim emocje. Za to Bokuto był dla niego przykładem osoby, u której potrafi domyślić się prawie wszystkiego z choćby najmniejszych różnic w typowym dla niego zachowaniu.
Przypatrywał się młodszemu od siebie okularnikowi, ale poległ.
Po mimo najczarniejszych myśli postanowił nie odpuszczać. Chciał zwierzyć się swojemu sowiemu przyjacielowi, ale nawet nie wiedział od czego miał zacząć, więc gdy Bokuto zaczepił go, niesfornie próbował zacząć temat.
CZYTASZ
Bloody Colors // Kurotsukki
FanficTsukishimę nigdy nie obchodziły kolory. Zawsze twierdził, że widząc je świat wciąż byłby czarny i biały. Dlatego też nigdy do nikogo się nie uśmiechał. Nie szukał bratniej duszy. Nie starał się. Bowiem w tym świecie ludzie wiedzieli. Uśmiechali się...