Rozdział 2

237 15 0
                                    

Wszystkie lekcje dłużyły się niesamowicie. Po ostatniej z uczuciem wielkiej ulgi wyszłam z klasy. Odnalazłam wzrokiem Rossa, który właśnie zadowolony podrywał jedną z cheerleaderek. Wytłumaczy mi ktoś, dlaczego wszystkie dziewczyny poddają się jego urokowi? Przecież nie jest jakoś specjalnie przystojny... No dobra, wiadomo, że jest.

Ross spojrzał w moją stronę, ale postanowił mnie zignorować. Podszedł i otworzył swoją szafkę, jednocześnie podśpiewując jedną z piosenek, których ostatnio słuchał.

- Kolejna randka? - zapytałam ze znudzeniem.

- Nie tylko randka - odpowiedział i uśmiechnął się ironicznie.

No tak. W końcu bez konkretnego powodu by się z nimi nie umawiał.

- Idziemy do domu? - zapytałam.

- Jasne, tylko jeszcze po coś skoczę.

- Właśnie zauważyłeś świetną laskę za moimi plecami - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

Ross przytaknął z szerokim uśmiechem, poprawił swoje blond włosy i wyruszył na podryw. Ja oparłam się o szafki, założyłam ręce na piersi i znudzona obserwowałam szkolny korytarz.

Wtedy zauważyłam JEGO. Obserwuję go po kryjomu na szkolnym korytarzu od dość dawna. Nie znam go, ale uważam, że jest najprzystojniejszym kolesiem ze wszystkich nieznanych mi kolesi. Na pewno jest miły, mądry, czuły, opiekuńczy, zabawny, utalentowany, romantyczny...

- Idziemy czy nie? - usłyszałam zirytowany głos Rossa.

- Co? A tak... Idziemy.

Westchnęłam ciężko. Chciałabym umieć podrywać chłopaków tak jak on dziewczyny.

Zmęczeni weszliśmy do naszego pokoju. Tak, dokładnie, do NASZEGO pokoju. Musiałam wprowadzić się do pokoju Rossa, bo nasi rodzice stwierdzili, że w ten sposób bardziej się polubimy. Wolne żarty.

Ross rzucił plecak na ziemię i upadł na swoje łóżko. Na samym środku pokoju stała granatowa kanapa, stolik oraz średniej wielkości telewizor z konsolą do gier. Pod ścianą znajdowało się biurko, przy którym Rossa jeszcze nigdy nie widziałam. Obok okna stała niewielka lodówka, a na niej mikrofalówka. Moje łóżko znajdowało się po drugiej stronie pokoju. 

Ja wprowadziłam się tu niedawno. Zaledwie tydzień temu. Mój tata już od pewnego czasu spotykał się z mamą Lyncha, ale liczyłam, że nie dojdzie do ślubu i Ross nie zostanie moim bratem. Niestety tak się stało.

Ross to typowy bad boy znany w całej szkole, którego nie obchodzi nic poza zaliczaniem dziewczyn. Jest pewny siebie, arogancki i sarkastyczny. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy, a teraz nagle staliśmy się rodzeństwem i musimy ze sobą mieszkać. Jest to męczące, a czasami wprost nie do wytrzymania.

Ross wziął do ręki gitarę, położył się na swoim łóżku i jak zwykle zaczął na niej brzdąkać. Doprowadzało mnie to do szału. Jednak tym razem nie odezwałam się ani słowem. Usiadłam na kanapie, wzięłam do ręki moją nową kamerę, którą zaczęłam obracać w dłoniach i zamyśliłam się.

- Długo będziesz jeszcze się tak na nią gapić? - odezwał się Ross.

- A ty długo będziesz jeszcze tak rzępolił? - odgryzłam się.

- Ja przynajmniej tworzę jakieś utwory, a ty nie robisz nic konkretnego - powiedział. - I nie, już nie będę, bo wychodzę.

- Gdzie idziesz? - zapytałam.

- Do klubu, nie? - odparł tonem, jakby odpowiedź była oczywista.

- Tylko nie sprowadzaj tutaj żadnych dziewczyn - oznajmiłam. - Nie chcę oglądać jak ze sobą kopulujecie!

- Oczywiście, że nie będziesz tego oglądać - odpowiedział spokojnie, zakładając skórzaną kurtkę - bo najpierw wyrzucę cię za drzwi.

- Nie możesz mnie wyrzucić! To jest nasz wspólny pokój - oburzyłam się.

- Nie, Tori. To jest nadal mój pokój, w którym litościwie pozwalam ci nocować. Jednak jak tylko wrócę tutaj z jakąś laską, radzę ci opuścić go po dobroci - powiedział z powagą i wyszedł.

Rossrabiaka | Ross Lynch | Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz