Rozdział 5

172 10 0
                                    

- Cóż, powinnaś znać odpowiedź na to pytanie - odpowiedział Ross i przeczesał palcami swoje włosy. 

Zmarszczyłam brwi. Nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.

- Powiedziałem ci ostatnio, że nie chcę być bratem przymulonej laski - przypomniał. - Wiesz, że bardzo dbam o swoją reputację i nie mogę pozwolić, żebyś ją zniszczyła. Gdy ludzie się dowiedzą, ze moja nowa, przybrana siostra nigdy nawet się nie całowała, to mnie wyśmieją.

- Skąd możesz wiedzieć, czy się całowałam czy nie! - oburzyłam się. Trafił w mój czuły punkt.

- Wystarczy na ciebie spojrzeć - powiedział chamsko. Nie ukrywam, że zabolało mnie to. - Poza tym jesteś sztywna. Może posiadanie chłopaka sprawi, że się wyluzujesz. Jeśli wiesz, co mam na myśli.

Po tych słowach Ross uśmiechnął się przebiegle. Dopiero po chwili dotarła do mnie dwuznaczność jego słów. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Ross jest obrzydliwy. Nie podobało mi się, że na siłę chce mnie zmienić i to dla własnych potrzeb, ale z drugiej strony nie mogłam oprzeć się pokusie zbliżenia się do Cartera.

- Dobra, niech ci będzie - powiedziałam niepewnie po krótkim namyśle. Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

Nastepnego dnia wróciłam ze szkoły bardzo zmęczona. Weszłam do pokoju, rzuciłam moją torbę pod łóżko, stanęłam tyłem do kanapy stojącej na środku i opadłam na nią do góry nogami.

- Ja tu leżę! - krzyknął Ross.

No tak, w końcu postanowił zrobić sobie wolne i nie poszedł dzisiaj do szkoły.

- Sorki - powiedziałam i szybko z niego zeszłam.

- Dzisiejszy dzień był okropnie męczący... - westchnął przeciągając się.

- Dla ciebie najbardziej - mruknęłam.

- Przynajmniej nie musiałem się bić o pilota od telewizora, bo nikt nie chciał oglądać ekskluzywnego wywiadu z Rogerem Walkerem, który kończył się dokładnie za dwie minuty... - powiedział z cwanym uśmieszkiem.

- CO?! - krzyknęłam i zaczęłam szukać pilota.

- A nic. Żartowałem - odpowiedział z satysfakcją.

Wywróciłam oczami.

- To powiesz mi wreszcie? - zapytałam.

- Zależy co.

- Przecież wiesz!

- Aaa, tak, rozmazałaś się.

- Ross!

- Ale serio.

Chwilę po tym nastąpił u mnie odruch bezwarunkowy, czyli szybki bieg w stronę lusterka.

- Żartowałem - powiedział i głośno się zaśmiał.

- Ja pierdole. Jak dziecko - mruknęłam.

- To co chciałaś wiedzieć? - zapytał.

- Jak rozmowa z Carterem oczywiście! - zawołałam. - O ile w ogóle z nim rozmawiałeś.

- Rozmawiałem - odpowiedział.

- I co? I co? - dopytywałam zaciekawiona.

- Udało mi się go przekonać, by był montażystą - powiedział spokojnie Ross z nieukrywaną satysfakcją.

Nie mogłam w to uwierzyć. Będę przy serialu współpracować z Carterem!

Ross spojrzał na zegarek i powiedział:

- Czas na mnie. Mam poprawę z chemii o szesnastej.

-  Uczyłeś się chociaż?

- Oczywiście, że nie. Wystarczy, że się pojawię, a ona uzna to za wielkie zaangażowanie.

Nastepnego dnia wstałam dość wcześnie i szybko się wyszykowałam. Usiadłam na kanapie w naszym pokoju i sięgnęłam po czasopismo, które wczoraj zostawiłam na ławie i zaczęłam je przeglądać. Nie bylo jednak nic interesującego. Od razu po zakupie przeczytałam wywiad z Rogerem Walkerem, a po powrocie do domu zrobiłam sobie test miłosny. Wkurzyłam się, bo jakimś dziwnym cudem wyszedł mi Jesse McCartney zamiast mojego ukochanego idola. Co za absurd! I w ten sposób czasopismo wylądowało na stoliku. Ross nie znosi Rogera Walkera i z wielką chęcią rozpaliłby ognisko na środku pokoju, byleby tylko spalić tę gazetę. Niestety nie wiedziałby, że ten wywiad już dawno WYCIĘŁAM!

Rossa spotkałam rano w kuchni, gdy jadłam śniadanie. Bardzo się śpieszył, co było do niego niepodobne.

- Cholera, zapomniałem portfela. Tori, orientuj się! - krzyknął i rzucił we mnie swój plecak. Niestety nie zdążyłam go złapać i uderzył we mnie. Nie zabolało mnie to jednak, bo, jak się okazało, był on ZUPEŁNIE PUSTY. Ross wrócił po chwili.

- Nie zapomniałeś czasem czegoś? - zapytałam.

- Raczej nie, a co? - odpowiedział zdziwiony.

- No nie wiem, może... książek? - spytałam, udając zastanowienie. - Po co w ogóle bierzesz ten plecak?

- Żeby sprawiać pozory, Tori.

Godzinę później byłam w szkole, w którym to miejscu uprzytomniłam sobie BARDZO WAŻNĄ rzecz, a mianowicie miałam dziś geografię w sali z taką jedną zajebistą doniczką, a właściwie kwiatkiem. Ciekawe, czy Carter mi już odpisał... Musiał, bo na pewno miał tutaj lekcję od tamtej pory. Wiem, bo dokładnie przestudiowałam jego plan zajęć.

- Hej, Tori - usłyszałam .

- Phil! Jak dobrze, że jesteś!

Opowiedziałam mu o nietypowej propozycji Rossa i o tym, że Carter będzie naszym montażystą.

- Pamiętaj, że Ross nie pomaga ci bez powodu - skomentował. - Wszystko, co robi jest wyłącznie dla jego własnych korzyści.

Akurat zadzwonił dzwonek, dzięki czemu mogłam wejść do klasy i usiąść się w mojej ulubionej ławce. Jak długo czekałam na ten moment...

Z bijącym sercem zajrzałam między liście kwiatka i... ujrzałam moją karteczkę. Otworzyłam ją i przeczytałam odpowiedź.

Tak, masz rację, siedzenie tutaj nie jest ani przyjemne, ani ciekawe. Cały czas dręczy mnie, ile rzeczy mógłbym robić, zamiast tu tkwić... A co powiesz na spotkanie? Takie w ciemno. Czwartek, godzina 16:00 na pierwszym piętrze. Życzę miłego dnia!

Ooo... To było takie słodkie! Widać, że romantyk... To kiedy jest ten... Dzisiaj jest czwartek? W takim razie, Carterze Miller, już dziś będziesz mój!

Do końca lekcji siedziałam spokojnie, a właściwie leżałam i wyobrażałam sobie dzisiejsze spotkanie. Nawet nie myślałam, że pójdzie tak szybko! Ale przecież narzekać nie będę. Oby do 16:00...

Rossrabiaka | Ross Lynch | Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz