Rozdział 6

152 9 1
                                    

Po dzwonku spakowałam swoje rzeczy i zeszłam wraz z Philem piętro niżej. Mieliśmy teraz chemię. Ross już tam był właśnie i całował się z Kelly.

- On jest obrzydliwy! Jak on tak może z każdą, wszędzie... - powiedziałam do Phila, nie kryjąc mojego wstrętu.

- Ja już się nawet przyzwyczaiłem – oznajmił, ciągle na nich patrząc. - I już mu nawet nie zazdroszczę...

Zwróciłam uwagę na jego rozmarzony wzrok i mruknęłam sarkastycznie:

- Widać.

Szybko go wyminęłam i zajęłam swoją ławkę. Obydwaj siebie warci: jeden zachowuje się jak skończony idiota, a drugi mu tego zazdrości. 

Moją ostatnią lekcją był w-f. Lubiłam ten przedmiot, ale tak bardzo nie mogłam doczekać się pierwszej próby do serialu, że nawet on mnie teraz nie cieszył i chciałam, by jak najszybciej minął. Za godzinę zamierzałam zagadać do Cartera na temat jego dzisiejszych planów. Niby je znałam, ale jednak byłam zbyt ciekawa jego odpowiedzi. Później na spotkaniu i tak będę musiała udawać zaskoczoną, więc nie robi mi to żadnej różnicy. Nie ukrywam, że ostatnio moja pewność siebie jakby trochę wzrosła.

Przyśpieszyłam kroku i doszłam do szatni damskiej. Po wejściu do niej Ross był pierwszą osobą, która rzuciła mi się w oczy. Siedział na parapecie, a dwie dziewczyny w samych stanikach obok niego. Cała reszta przebierała się, zupełnie nie przejmując się jego obecnością. Lynch dyskretnie oglądał widoki, nie przerywając flirtu.

- Ross, to szatnia dziewczyn. Czy mógłbyś wyjść? - zapytałam przez zaciśnięte zęby. Mieszkam z nim w jednym pokoju, ale nigdy się przy nim nie przebierałam i nie mam zamiaru tego robić.

- Spoko, Tori. Nie przeszkadza nam – odparła brunetka stojąca najbliżej mnie, na co Ross uśmiechnął się do mnie z satysfakcją. 

- Nie ćwiczę dzisiaj – mruknęłam. Zostawiłam moją torbę pod ścianą i opuściłam szatnię.

Dzięki mojemu braciszkowi przez całą lekcję słuchałam sobie piosenek Rogera przez słuchawki. Po dzwonku udałam się do sali, którą dyrektor wyznaczył nam na miejsce nagrań. Wyjęłam mój wcześniej przyniesiony statyw z szafki i zaczęłam go rozkładać. Po chwili zjawił się Phil, a za nim powoli przychodziły pozostałe osoby, które chciały wziąć udział.

- Cześć – usłyszałam nagle. Gwałtownie podniosłam głowę, a moje oczy ujrzały cudownego Cartera, który patrzył się zdecydowanie TYLKO i WYŁĄCZNIE na mnie! No, może na Phila trochę też, ale tylko kątem oka!

- Heeeeej – przywitałam się zwyczajnym tonem. Może był trochę lekko przesadzony, bo jednocześnie mi się westchnęło. -  Jestem Tori. 

- Carter - przedstawił się z pięknym uśmiechem.

- Miło mi, że zgodziłeś się zostać montażystą - powiedziałam. Bardzo się starałam, aby nie wypaść źle.

- Zapowiada się bardzo ciekawie - powiedział i ponownie się uśmiechnął. Och, jaki on ma męski głos! I cudowne oczy...

Chwilę później rozpoczęłam spotkanie. Polegało głównie na wyjaśnieniu wszystkich kwestii organizacyjnych. Przeprowadziliśmy kilka prób, po czym zarządziłam krótką przerwę. Oczywiście zarządziłam ją tylko po to, by mieć okazję wypytać Cartera, co dzisiaj planuje. Podeszłam do niego, odkładając rekwizyty i zagadałam do niego.

- Em... Co będziesz robił, gdy wrócisz do domu? - zapytałam delikatnie. To chyba nie zabrzmiało dwuznacznie ani podejrzanie.

- Nic ciekawego. Zjem obiad i pewnie będę siedział na komputerze do później nocy - odpowiedział i wzruszył ramionami.

- Że co? Znaczy... A poza tym, w trakcie, nic innego nie będziesz robił? - dopytywałam.

- No, nie wiem, może pójdę do kumpla na chwilę, a później pewnie się pouczę, bo jutro mam test z angielskiego. 

Co? A gdzie w tym wszystkim czas dla mnie? Może kryję się pod tym symbolicznym „pójściem do kumpla". Taaak. To na pewno tylko taka przykrywka...


Po próbie wróciłam do domu, aby się przyszykować na spotkanie z Carterem. Nagle do pokoju wpadł Ross w zaskakująco dobrym nastoju. Ciekawe, z czego może się aż tak cieszyć. Zaliczył w-f? Zda do następnej klasy? Szkoła się pali?

- Co takiego się wydarzyło, że Rossrabiaka ma tak dobry humor? - zapytałam. Zazwyczaj starałam się ignorować Rossa, gdy byliśmy razem w pokoju, ale tym razem ciekawość zwyciężyła.

- Wyrwałem laskę - odparł zadowolony.

- Rzeczywiście, ale nowość - mruknęłam. - Przecież codziennie spotykasz się z dziewczynami w wiadomym celu.

- No tak, ale teraz umówiłem się z dziewczyną przez karteczkę w kwiatku! Pewnie zrobiła to specjalnie, bo wiedziała, że będę tam dzisiaj na poprawie siedział. Miło mieć sekretne fanki... - powiedział i uśmiechnął się z satysfakcją.

- Co za różnica jak się umówiłeś skoro i tak będziecie... CO?! 

- Zastanawiam się, kto to może być. Camille ostatnio podejrzanie się zachowywała...

- Ross, nie będzie żadnego spotkania - powiedziałam załamana.

- Tori, ja wiem, że jej zazdrościsz i chciałabyś być na jej miejscu, ale...

- Ja to napisałam! 

- Że co?

- To miało być do Cartera! Myślałam, że on mi odpisał... 

  - Reeety, ale beznadzieja! Myślałem, że to napisała jakaś fajna laska, a to tylko ty – mruknął zawiedziony.  

- To przynajmniej wyjaśnia, dlaczego Carter nie uwzględnił mnie w swoich planach na dzisiaj – mruknęłam.

- Wypytywałaś go?

- Tak, i co z tego! 

Czyli datę ślubu będę musiała przełożyć...

Rossrabiaka | Ross Lynch | Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz