Rozdział 3

211 11 2
                                    

- I co o tym myślisz? - zapytałam. 

- Spokojnie, Tori. Jeszcze nie przeczytałem – odpowiedział Phil, nie odrywając oczu od ekranu mojego laptopa. Znajdowaliśmy się na szkolnej stołówce.

Od dłuższego czasu chodził mi po głowie pewien pomysł, którym postanowiłam podzielić się z najbardziej zaufaną mi osobą.

- Tori, to jest świetne – powiedział Phil. - I może wypalić. Musimy tylko zdobyć zgodzę dyrektora.

- Myślisz, że ktokolwiek będzie chciał wziąć w tym udział? - zapytałam niepewnie.

- No jasne. Uczniowie chcą być popularni, a udział w szkolnym serialu im to zagwarantuje. To dla nich kusząca propozycja - odpowiedział z entuzjazmem.

- Może masz rację... - powiedziałam cicho.

- A jak wygląda sytuacja z Rossem? - zapytał Phil po chwili.

- Dalej mnie terroryzuje i cały czas podkreśla, że mieszkam w jego pokoju - powiedziałam zrezygnowana. - Chyba niedługo wyprowadzę się na korytarz.

- Dlaczego nie powiesz o tym swojemu tacie? - zapytał Phil wyraźnie przejęty moją beznadziejną sytuacją.

- Daj spokój, ojciec z macochą od dnia ślubu świata poza sobą nie widzą. Cały czas się obściskują, codziennie wychodzą na miasto i czasem wracają dopiero nad razem. Zupełnie jakby przeżywali swoją drugą młodość - odpowiedziałam z grymasem na twarzy.  - A poza tym nie chcę się skarżyć jak małe dziecko. Jakoś sobie poradzę z Rossem. A przynajmniej spróbuję - powiedziałam i westchnęłam ciężko.

Tak naprawdę nie chciałam, aby Ross miał o mnie jeszcze gorsze zdanie, niż już ma. Tego jednak wolałam Philowi nie mówić.

- Chodźmy do dyrektora zapytać o zgodę - zaproponował Phil wstając.

- Już? Teraz? - zapytałam zdziwiona.

- A na co chcesz czekać? Albo teraz, albo nigdy.

Dyrektor zgodził się już po przedstawieniu wstępnych informacji. Pomysł bardzo mu się spodobał i przydzielił nam nawet salę, w której mogliśmy nagrywać.

Pożegnałam się z Philem, który skończył już zajęcia i udałam się w kierunku biblioteki. Po drodze zaczepił mnie Ross. Był ubrany w jeansowe spodnie z dziurami na kolanach, biały T-shirt i czarną, skórzaną kurtkę.

- Cześć, Tori. Daj mi zeszyt do biologii – powiedział, pisząc smsa na swoim telefonie.

- Nie mam twojego zeszytu – mruknęłam. Chciałam go wyminąć, jednak on przewrócił oczami i zatrzymał mnie.

- Swój, kretynko. Muszę spisać pracę domową.

- Dlaczego niby miałabym ci go dać? - zapytałam i uniosłam jedną brew do góry.

- Och, Tori – westchnął teatralnie. - Potrzebuję tego zeszytu. Jeszcze jedna szmata i pewnie mnie wyleją z tej szkoły.

- Takim argumentem mnie nie przekonasz - powiedziałam i wyobraziłam sobie, jak byłoby pięknie, gdyby nie było Rossa. - Poza tym po co ci ten zeszyt?

- Jakoś muszę zdać ten rok, nie? - zapytał retoryczne. - Nie byłem na biologii chyba od miesiąca. 

- Dlaczego? - zapytałam.

- Bo na każdej biologii dymałem się z Ann w kiblu. - W tym momencie Ross uśmiechnął się szeroko. - Niestety wczoraj jakiś pierwszoroczniak przyłapał nas i doniósł do dyrektora. Smarkacz dostanie łomot w swoim czasie. Nie znoszę konfidentów - mówiąc to, dokładnie przyjrzał się swojej dłoni zaciśniętej w pięść. 

Rossrabiaka | Ross Lynch | Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz