Prologue.

287 17 18
                                    


Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest być szczęśliwym? Nie mieć żadnych problemów? Po prostu mieć tak idealne życie, że aż to niemożliwe? Tak?

Ja też.

Od tamtego pamiętnego momentu z Justinem już go nie ujrzałam. Wyjechał, zostawiając mnie samą z wszystkimi myślami. 

Miałam wiele różnych myśli na temat jego zachowania. Starałam się to zrozumieć. Wbijałam sobie do głowy, że postąpił tak abym nie cierpiała. Niestety takie moje myślenie poszło na marne, gdyż po chwili wybuchałam głośnym płaczem. Myślę, że gdyby po tych sześciu miesiącach teraz pokazał mi się. Strzeliłabym mu kulkę w łeb. 

Dlaczego tak zrobił? Mieliśmy jeszcze niecały rok, aby spędzić razem chwile. A on stchórzył, po prostu wyjechał sobie ułożyć lepsze życie. Beze mnie. Czy on mnie kochał?

Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Od trzech miesięcy mieszkam w nowym mieszkaniu. Bardziej przyjemne, większe, wygodniejsze. Krzycząc, że już idę, prawie spadłam ze schodów. Przeklnęłam siebie za moją niezdarność. 

Otworzyłam drzwi.

- Kurwa.

Tyle dałam radę wydusić ze swoich ust.




Witaaaam! Tak wiem, troche słabe i krótkie. Ale sęk w tym żeby was zachęcić do dalszego czytania, prawda?:)

Do opowiadania wykorzystałam troszkę humoru:D Będzie romans,komedia,dramat. 

Jak myślicie kogo Mellody ujrzała? :o

Wasza,

dangerous_womann.

Take it or leave itWhere stories live. Discover now