VI

11 6 3
                                    

Otworzyłam oczy i wstałam do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w moim pokoju. Błękitne ściany, gdzie nie gdzie trochę pobrudzone farbami, idealnie komponowały się z wiszącymi przy oknie białymi zasłonami oraz pościelą w tym samym kolorze. Niebieskie biurko zawalone było różnymi rodzajami pisaków, farb oraz ołówków. Na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że pokój należy do nastolatki uwielbiającej malować, czyli jednym słowem mnie.

- Ada! Obudziłaś się wreszcie - wykrzyknęła moja mama, którą zauważyłam dopiero teraz. - co się stało? Twoja koleżanka z klasy zadzwoniła do nas, gdy znalazła cię na chodniku nieprzytomną. Boże! Całe pięć dni leżałaś nieprzytomna w szpitalu, a lekarze nawet mnie do ciebie nie dopuszczali!

Z jej oczu pociekły łzy. Poczułam się głupio. Naprawdę pięć dni byłam w szpitalu?

- Ja... Wracałam z szkoły i musiałam się przewrócić, bo potem już nic nie pamiętam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Dokładnie pamiętam to jak szłam przez przełączkę, a potem... Nic. Podejrzewam, że potknęłam się o płytę chodnika i uderzyłam się w głowę.

- To wyjaśniałoby twoją ranę na głowie. Lekarz mówił, że musiałaś się uderzyć. Na szczęście nic ci nie jest - wytłumaczyła mi mama, poczym przytuliła się do mnie.

- Kochanie, może wyjdziemy? Ada na pewno jest zmęczona, doktor mówił, że powinna odpoczywać - zaśmiał się mój ojciec, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Po tych słowach moją mama podeszła do mnie i jeszcze raz mnie przytuliła. Po chwili wyszła, a ja spowrotem się położyłam. Nie chciałam spać, więc gapiłam się bezsensownie w sufit. Myślałam nad tym jak mogłam być tak głupia i potknąć się na prostym chodniku. A potem być nieprzytomna... Właśnie, który dzisiaj jest?

Podniosłam się i podeszłam do biurka. Tak jak myślałam w jednej z szuflad leżał mój telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na wyświetlacz. Dziewiętnasty grudnia. Wychodzi na to, że byłam nieprzytomna przez cały tydzień. I to naprawdę po jednym uderzenniu się w głowę?

Miałam sporo nieodebranych połączeń. Jedenaście od mamy, dziewięć do taty. Około dwadzieścia było od kilku osób z klasy, zaś pozostałe od nieznanego numeru. Przeanalizowałam cyfry, które widniały na wyświetlaczu. Już po chwili wiedziałam czyj to numer. Ania. Moja dawna „przyjaciółka" sobie o mnie przypomniała. Nie oddzwoniłam do nikogo. Odłożyłam tylko telefon i wyjęłam szkicownik wraz z ołówkiem i gumką. Nagle coś zobaczyłam. Na samym wierzchu mojego bałaganu leżał wisiorek. Jego zawieszka była z czegoś co było przeźroczyste, ale mimo tego dokładnie widziałam kształty naszyjnika. Wyglądał jak zobrazowanie wiatru, które można znaleźć na rysunkach w podręczniku od geografii.

Po chwili znów spojrzałam na wisiorek. Skąd go miałam? Nie pamiętam, aby ktoś dawał mi go w szkole.

Rozmyślania przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na jego wyświetlacz. Dzwoniła Ania. Odebrać czy nie odebrać? W końcu nacisnęłam zielony przycisk z słuchawką i przyłożyłam telefon do ucha.

- Hej Ada - usłyszałam głos mojej byłej przyjaciółki.

- Um... Hej - odpowiedziałam nie ufnie. Miałam ochotę się rozłączyć. Nie chciałam z nią rozmawiać, ale coś nie pozwalało mi tego zrobić. To „coś" to moją chęć wybaczenia jej i posiadania przyjaciółki.

- Słuchaj, bardzo cię przepraszam za to wszytko co ci zrobiłam. Wybaczysz mi? - powiedziała jednym tchem blondynka.

- Po tym wszystkim? Mam ci wybaczyć po jednym, głupim przepraszam? - spytałam się.

- Posłuchaj. To nie rozmowa na telefon, zaraz u ciebie będę dobrze?

Zamilkłam. Jedną stroną siebie chciałam aby przyszła, drugą chciałam już nigdy nie widzieć jej na oczy.

- Jasn... Źle się czuję, to nie jest dobry pomysł - odpowiedziałam szybko. Przed chwilą chciałam się zgodzić aby tu przyszła. Co jest ze mną nie tak? Jeszcze przed tym upadkiem nienawidziłam jej za to co mi zrobiła, a teraz? A teraz chciałam ją wpuścić do pokoju. Już i tak za dużo to była rozmowa z nią - spotkamy się w szkole w czwartek okej?

- Dobra, w takim razie pa - po wypowiedzeniu tych słów Ania rozłączyła się, a ja odłożyłam telefon siadając na łóżku.

Westchnęłam i zaczęłam szkicować. Zaczęłam od nóg. Nie wiem dlaczego, ale tak rysunki wychodziły mi najlepiej. Po nogach zaczęła tułów, kończyny górne oraz twarz. Po wykonaniu szkicu wzięłam do ręki kredki i zaczęłam go kolorować. Po skończeniu spojrzałam na całość zadowolona. Cóż, po upadku na głowę nic nie zmieniło się w moim stylu rysowania.

Obraz przedstawiał kobietę. Miała ozdobną suknię jak księżniczka w średniowieczu oraz krótkie odstające na wszystkie strony włosy. Zazwyczaj rysowałam ludzi, wzorując się na tych, których spotkałam na ulicy. Lecz byłam pewna, że takiej osoby nie spotkam na ulicy, a raczej w teatrze czy operze.

Tylko, że ja nigdy nie byłam w operze ani nigdzie indziej, gdzie mogłabym spotkać taką osobę. Mimo tego, znałam ją. Widziałam tą kobietę gdzieś ostatnio.

***

Gdy usłyszałam budzik, nie spałam. Leżałam na brzuchu wpatrując się w ścianę. Byłam typem rannego ptaszka, który budzi się z pierwszymi promykami słońca. Mój budzik służył tylko jako poinformowanie mnie, że pora zbierać się do szkoły.

Wstałam, aby wyłączyć uciążliwy dźwięk, a następnie szybko zebrałam się do szkoły. Po kilku minutach byłam gotowa. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z mieszkania. Na klatce schodowej przypomniałam sobie o wisiorku znalezionym przeze mnie na biurku. Cofnęłam się spowrotem do domu i zabrałam naszyjnik. Spojrzałam na zegarek. Jestem już spóźniona. Pobiegłam do szkoły okrężną drogą, nie chciałam iść znów przez tą pechową przełączkę.

Co się ze mną dzieje? Jeszcze tydzień temu zaśmiałabym się z legendy o tym miejscu, a teraz nawet tamtędy nie przejdę. Zaczynam histeryzować!

Weszłam do szkoły równo z dzwonkiem. Zdjęłam kurtkę i włożyłam ją do plecaka. Nie lubiłam zostawiać moich rzeczy w szatni. Niektórzy uczniowie nie zapomnieli o wpisach Ani na Facebooku i nadal lubili sobie z mnie podrwić, chowając mi buty czy kurtkę.

Wpadłam do sali jak burza i natychmiast skierowałam się do ostatniej ławki. Oczywiście wszyscy patrzyli się na mnie jak na seryjnego mordercę*, bo przecież się spóźniłam.

Po wszystkich lekcjach ubrałam się szybko i skierowałam się do drzwi na zewnątrz budynku. Pod drodze wyjęłam z kieszeni tajemniczy wisiorek. Skąd go miałam?

Nagle poczułam, że w coś wchodzę. Z zaskoczenia upuściłam naszyjnik i podniosłam głowę cicho przepraszając.

- Nic się nie stało. Ja też powinienem być uważny - odpowiedział chłopak, w którego weszłam - Ada tak?

- Tak - odpowiedziałam skrępowana. Osoba, na którą wpadłam to Aleks. Chłopak, w którym byłam zadurzona.

- Trzymaj, chyba go upuściłaś - Do mojej ręki spowrotem trafił upuszczony naszyjnik. Bez słowa minęłam Aleksa i wyszłam ze szkoły.

Dopiero w domu przypomniałam sobie, że miałam dziś porozmawiać z Anią.

- Jutro się z nią zobaczę w szkole - stwierdziłam na głos i zaczęłam kończyć pracę domową.

*Wy też tak macie?

Because_I_am_it

uǝᴉzpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz