Rozdział 1.

653 44 30
                                    

Pierwszą czynnością jaką wykonałam chwilę po przebudzeniu, było wzięcie biletu z szafki nocnej. Trzymając go w dłoni, gapiłam się na niego. Gdyby intensywność spojrzenia mogła palić, bilet oraz wejściówka za kulisy spłonęłyby, a ja straciłabym kilkumiesięczną wypłatę. Przejechałam dłonią po twarzy. 

- Dalej się gapisz – głos mojej współlokatorki otrzeźwił mój umysł. 

- Wal się – mruknęłam niechętnie, nie odrywając wzroku od kawałka papieru, który był aktualnie całym moim światem. Podniosłam się z łóżka i wzdrygnęłam na widok dziewczyny.

– Coś ty odwaliła z włosami? – zapytałam widząc fioletowe kłaki przyjaciółki, odkładając jednocześnie bilet na swoje miejsce. Dziewczyna machnęła ręką.

- Chodź, zrobiłam ci śniadanie – wyszła z mojego pokoju trzaskając drzwiami tuż przed moim nosem.

Westchnęłam ciężko i przeczesałam palcami włosy. Natrafiłam na kilka kołtunów, które zignorowałam. Skierowałam się w stronę kuchni, gdzie na stole leżało pudełko pizzy.

- Mia, skarbie. Wiesz, że zamawianie jedzenia, to nie to samo, co jego przygotowanie? – zapytałam sarkastycznie. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i wyciągnęła z lodówki napój, który postawiła przede mną z hukiem.

- Znudził mi się poprzedni kolor – dopiero teraz postanowiła odpowiedzieć na moje pytanie. Podniosłam głowę i pokręciłam nią z politowaniem.

- To zauważyłam, ale drugi raz w tym tygodniu? – sarknęłam i wzięłam kawałek pizzy, uprzednio polewając go sosem czosnkowym, tak by spływał po krawędziach. Przetarłam przedramieniem usta i odłożyłam suche ciasto do pudełka.

- Stresik złapał? – Mia usiadła naprzeciw mnie i oparła twarz na dłoniach. Jej lawendowe włosy były mocno skręcone, co skróciło ich długość o połowę.

- Nie rozumiesz tego – mruknęłam. – Ja go do jasnej cholery zobaczę – powiedziałam szczęśliwym tonem głosu.

- Jak kilkuset innych fanów. Zresztą byłaś już na kilku innych koncertach tego, pożal się Boże, zespołu.

Jej lekceważąca reakcja wcale mnie nie zdziwiła. Mamy zupełnie inne gusty muzyczne, jeżeli tak to można nazwać, ponieważ Mia ogólnie nie słucha muzyki.

- Ale porozmawiam z nim, dotknę go i może pocałuję w policzek – wyliczałam. W tym momencie dotarła do mnie równie straszna, co zadowalająca sprawa. – Kurwa Mia! Ja go dotknę, dotknę pieprzonego Marilyna Mansona – złapałam się za głowę. Dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem.

- Masz bilety od kilku miesięcy i dopiero teraz to zrozumiałaś? – złapała kawałek pizzy. – Dalej nie rozumiem, co ty w nim widzisz. No ale..

- Ja nie rozumiem twojego zamiłowania Johnnym Deppem, ale nie krytykuję tego – przerwałam jej.

- Czy ty go kiedykolwiek widziałaś? – krzyknęła na mnie, wskazując przy okazji palcem.

- Masz oklejony cały pokój jego plakatami, ciężko byłoby nie zwrócić uwagi – mruknęłam i napiłam się Dr. Peppera. – Ramka z jego zdjęciem stoi na telewizorze – burknęłam odstawiając, mocnej niż planowałam, butelkę na stół. 

- To było pytanie retoryczne.

Po skończeniu śniadania, Mia przyniosła swoje kosmetyki do kuchni. Nalegała by mnie pomalować oraz wybrać ubrania. Skwitowałam to pokazaniem jej środkowego palca. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrana w samą bieliznę wróciłam do pokoju i usiadłam na dywanie, tuż przed lustrem. W odbiciu zauważyłam, że Mia stoi w progu z założonymi rękami. Poklepałam miejsce obok siebie. Usiadła dotykając stopami mojego uda. Wzięłam do ręki biały puder i nie żałując, nałożyłam go sobie na twarz. Oczy pomalowałam czarnym cieniem, kredką i wszystkim, co miałam w kosmetyczce w tym kolorze. Dokleiłam sztuczne rzęsy i założyłam białą soczewkę. Za każdym razem zapominam zrobić to przed makijażem. Dlatego łza spływająca po mojej twarzy zostawiła po sobie szarą smugę na policzku, aż do górnej wargi. Stwierdziłam, że ta wpadka wygląda na zamierzony efekt, więc nawet nie próbowałam jej zmywać. Usta pomalowałam czarną szminką i rozmazałam ją lekko w kącikach.

Trudna droga z piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz