Jeden kawałek

30 0 0
                                    

Ostrzeżenie-Jeśli ktoś ma słabe nerwy, jeżeli chodzi o przemoc, należy ominąć tekst od drugiego przerywnika w dół oraz kawałek rozdziału następnego.

W dniu ślubu Roberta i Dalili, pogoda była dosyć znośna. Na początku nie ukazywała słodkiego uśmiechu pięknego, gorącego dnia. Później promienie słońca, leniwie przebijały się przez długie, cienkie chmury. Morana obudziła się w środku nocy i patrzyła jak dwie obecne i najbliższe jej osoby śpią w najlepsze. Chłopiec ułożył się na swoim łóżku i kręcił z powodu koszmarów. Przebudził się na chwilkę, rozejrzał po pokoju i gdy się uspokoił, znów padł na poduszkę. Kacper spał spokojnie, dopóki miejsce obok niego nie wystygło i zerwał się wystraszony. Wyszedł na balkon i wpatrywał się w ciemne niebo przeczesując włosy, wrócił do środka i usiadł na brzegu łóżka.

-Jak długo nie śpisz?-spytał, patrząc na fotel w kącie i opartą o rękę kobietę.

-Od godziny-szepnęła aby nie obudzić syna.

Jedynie święcące oczy dawały sygnał o jej obecności. Kacper wstał i pociągnął ją na łóżko, delikatnie przysunął kołdrę i Morana położyła się na ciepłej piersi. Tego brakowało jej najbardziej. Czuła bijące serce,które zwalniało rytm, i tętniącą w żyłach krew wrzącą niczym lawa.

-Też nie mogłem spać, budziłem się w nocy i patrzyłem na Alicję. Miałem nadzieję,że zobaczę w niej twoje odbicie-szepnął, Morana podniosła się wraz z jego ciepłą dłonią-Dostałem drugą szansę i nie mam zamiaru jej zmarnować.

Jego usta wciąż były miękkie i słodkie jak za pierwszym całusem. Skóra pachniała opalenizną i wodą kolońską a ręce zachowały uczucie żylastości i piekielnego gorąca. Temperament nie zmalał ani trochę a upór i zazdrość pozostały na swoich miejscach. Zmienił się z wyglądu, twarz stała się koścista a obojczyki bardziej wyraziste. Ale On się nie zmienił. Jego mentalność, umysł i styl bycia, jego świadomość i osobowość wciąż ubierały kolor życia. Krwistą i wybuchową czerwień, zmieszaną ze spokojną zielenią delikatności.Jednak zawsze przeważał błękit duszy, wyrażany oczami.

Po zwleczeniu się z łóżka, Em w pośpiechu zjadła śniadanie i nadzorowała przygotowania w ogrodzie. Kacper bawił się z synem, jakby w kilka chwil chciał nadrobić wszystkie stracone lata. Patrząc na nich, odniosła wrażenie,że Robert miał rację. On nie był wyprany z uczuć.

Hrabia podszedł do drzwi w korytarzu i czekał na Dalilę. Denerwował się jej nieobecnością. Morana pobiegła szybko na górę i gapiła się na zamyśloną dziewczynę.

-Co ty wyprawiasz? Wszyscy czekają-postawiła Dalilę na nogi i poprawiała ubranie.

-Ja nie mogę, nie dam rady-histeryzowała.

-Bredzisz!

-Nie, nie bredzę-Dalila złapała Moranę aby przestała poprawiać materiał-Nie dam rady, rozumiesz? Nie jestem gotowa. Boję się.

-Czego ty się tak strasznie boisz?-straciła cierpliwość i potrząsnęła nią ale Dalila nie odpowiedziała-Wiem czego się boisz. Sądzisz,że to wszystko nie jest naprawdę i Robert stroi sobie żarty? Widzę,że nie wierzysz w to co mówi.

-Nie jestem przekonana-odparła i miała ochotę płakać, po prostu mu nie wierzyła. 

Morana uniosła jej głowę i spojrzała wyrozumiale. Potem wykrzywiła się w grymasie pogardy i zdzieliła Dalilę w głowę.

-Opanuj się!-krzyknęła-Teraz to już za późno na zażalenia.

Pchnęła blondynkę w stronę drzwi i poprowadziła na dół. Z szerokim uśmiechem wcisnęła ją w ręce hrabiego i dołączyła do męża, syna oraz reszty gości w ogrodzie. Wszystko szło zgodnie z planem, para młoda zadowolona, goście uśmiechnięci. Kacper trochę się skrzywił, patrząc na całą sytuację.

Szlachetna TruciznaWhere stories live. Discover now