Rodział 2

194 18 3
                                    

Szli razem w ciszy, która w żadnym stopniu nie była niezręczna, gdy nagle czerwonowłosy się odezwał:
-Tak właściwie, to czemu wparowałaś między mnie i tego dupka?
-Możliwe, że było to trochę nierozsądne, ale czy gdybym nie wparowała, to zostałaby chociaż sucha nitka z tego „dupka"?- spytała lekko się uśmiechając i próbując odtworzyć cudzysłów rękami.
Kastiel także oddał delikatny uśmiech:
-Możliwe, że nie.
Cassie nie chciała wdrażać się w problemy szkoły już pierwszego dnia, dlatego też nie wypytywała o szczegóły bójki. Do jej mieszkania zostało jakieś pięć minut, wiec postanowiła rozpocząć nowy temat z płomiennowłosym, zlustrowała go szybko wzrokiem i dostrzegła bluzkę z logiem zespołu, którego czasem zdarzało jej się posłuchać:
-Winged Skull?- wskazała na jego koszulkę.
- Ta, jeden z moich ulubionych zespołów.
-Mhm, są nieźli na nagraniach, ale na żywo naprawdę wymiatają.
-Byłaś na koncercie?-chłopak zrobił zdziwioną minę ale zaraz próbował ją opanować.
-Ta, rok temu, w sumie tak ich poznałam. Kupiłyśmy z przyjaciółką bilety na zespół, którego nawet nie znałyśmy.- Cassie ogarnęła nostalgia z myślą o dawnych czasach i życiu w Norwegii- dziewczyna zobaczyła, że są już pod jej mieszkaniem i zatrzymała się- może kiedyś ci opowiem.
-Czekam z niecierpliwością „księżniczko"- chłopak także zrobił cudzysłów w powietrzu, próbując naśladować Cassie rano pod szkołą.
-Nie wiem czy powinnam Ci podziękować za odprowadzenie mnie, czy być zła za ten nie najsłabszy prawy sierpowy- teatralnie złapała się za policzek- dlatego, po prostu, pa Kastiel.
Chłopak na pożegnanie odesłał jej tylko lekki uśmiech z nutą ironii i obydwoje rozeszli się w swoje strony.

                                          ***

Następnego dnia dziewczynie udało się szybciej wyszykować (przy okazji zakrywając makijażem limo, które Kastiel zafundował jej pod okiem), dlatego też była w szkole 20 minut przed pierwszymi zajęciami i postanowiła, że znajdzie salę lekcyjną, w której będą się one odbywać. Zabrawszy książki z szafki skierowała się na drugie piętro i usiadła pod salą od geografii, po uprzednim sprawdzeniu czy dotarła na pewno pod dobre drzwi włożyła do uszu słuchawki. Po chwili poczuła, ze ktoś siada obok niej, spojrzała się w prawo i zobaczyła rudą dziewczynę, która już wyciągała do niej dłoń:
-Hej, jestem Iris. Widziałam Cię wczoraj ale nie miałam zbytnio czasu się nawet przywitać.
-Cassie. Miło poznać- uśmiechnęła się lekko.
Po chwili pod klasą zaczęły zbierać się tez inne osoby. Iris przedstawiła dziewczynie Lysandra, chłopaka z heterochromią ubranego w stylu wiktoriańskim, Rozę, ładną dziewczynę z długimi białymi włosami i Alexyego, niebieskowłosego wesołego chłopaka. Nagle pod salę przyszedł płomiennowłosy:
-Hej Cassie.-rzucił z ironicznym uśmieszkiem.
-O widzę, że już poznałaś Kastiela.- Cassie zauważyła lekki grymas na ustach Iris gdy wypowiadała te słowa, co mimowolnie ją lekko rozbawiło.
-Hej.-odpowiedziała i w tym momencie wybrzmiał dzwonek.
Cassie weszła do sali ostatnia, zauważając, że wszystkie miejsca są zajęte, oprócz tego obok Kastiela i pewnej blondynki, której wczoraj nie widziała w szkole. Postanowiła więc, zważając na wczorajsze słowa chłopaka przysiąść się do blondynki lecz po drodze Kastiel złapał ją za rękaw i gestami pokazał żeby usiadła z nim. Cassie poczuła, ze coś jest na rzeczy i po prostu zajęła miejsce.
                                        ***
-O co z tym chodziło?-dziewczyna po skończonych lekcjach odciągnęła Kastiela na bok.
-Jakbyś tylko spróbowała usiąść z Amber nie miałabyś życia do końca szkoły. Lepiej jej unikać.- odszedł wypowiadając te słowa.
Cassie pomyślała, że chłopak mimo swojego charakterku czasami potrafi być pomocny.
                                       ***
Po skończonych lekcjach dziewczyna musiała zostawić coś jeszcze w szafce, wiec gdy szła korytarzem do wyjścia nie było już prawie nikogo, gdy nagle zobaczyła, że blondynka zwana Amber, przed którą ostrzegłal ją Kastiel kieruje się w jej stronę. Cassie próbowała przyspieszyć nie chcąc wchodzić z nią w zbędne kontakty, lecz blondynka złapała ją za rant koszulki i odwróciła w swoją stronę:
-Mogłabyś mnie nie szarpać?-Cassie lekko się wkurzyła przez co wypowiedziała te słowa z zaciśniętymi zębami.
-Ohoho, ktoś tu chyba nie w humorze.- za plecami blondynki zjawiły się dwie dziewczyny.
-Puść mnie.-Amber po tych słowach opuściła rękę na dół.
-Nie rzucaj się tak brzydoto.- Za plecami Amber wybrzmiał śmiech dziewczyn.- Chciałam ci tylko powiedzieć, ze masz odwalić się od Kastiela.- Ja mam władzę w tej szkole, a Ty zrobisz to co mi się podoba.
Amber szturchnęła Cassie, która lekko odchyliła się do tylu.
-Amber? Co Ty wyprawiasz.- z pokoju gospodarzy wyszedł tak zwany „dupek", czyli po prostu Nataniel. Dziewczyna ucieszyła się na widok gospodarza. Nie miała już ochoty stać jedna na trzy.
-Oj, spokojnie braciszku. Witam tylko nową koleżankę.- Blondynka odeszła w akompaniamencie śmiechów jej koleżanek.
-Wszystko okej? Moja siostra czasem bywa nieznośna.- Nataniel lekko dotknął opuszkami palców ramienia Cassie.
-Siostra? O kurdę, współczuję stary.- Cassie się zaśmiała, lecz blondyn chyba nie do końca zrozumiał jej rozbawienie.
-Bywa czasem denerwująca ale w końcu jest moją siostrą.- Chcesz żebym odprowadził Cię do domu?
-W sumie może być.
Cassie i Nataniel byli już przy parku, tam gdzie podjęła z Kastielem temat jego ulubionego zespołu, gdy nagle zobaczyła chłopaka po przeciwległej stronie ulicy. Pomachała lekko do niego ale ten nawet nie odpowiedział tylko wpatrywał się w nich z lekką złością.
-Wiesz co Cassie, ja już chyba pójdę. -powiedział przewodniczący.
-Tak spoko, i tak byliśmy już prawie pod moim mieszkaniem. Dzięki.
-Tak, to pa. -Nataniel zaczął oddalać się w kierunku z którego przyszli.
Cassie rozejrzała się i przeszła przez ulicę w stronę Kastiela.
-Hej, co jest?
-Nic, zastanawiam się tylko co robisz tu z tym blondaskiem.
-Oh, aż tak bardzo go nie lubisz?- Cassie wywróciła oczami. -Dla twojej wiadomości, wpadłam na Amber. W sumie to Nataniel wybawił mnie z tej sytuacji.
-O, widzę, ze nasz gospodarz to niezła sztuka. -powiedział to z przekąsem.
-Jezu drogi, daj już spokój. Zrobiła sztucznie złą minę i lekko pacnęła chłopaka w ramię.
Nagle zza drzew wyłoniła się wielka czarna bestia, która z ogromną prędkością zaczęła pędzić w stronę rozmawiające dwójki. Cassie zrobiła tylko ogromne oczy i szybko zaczęła się wycofywać:
-Jezu Kastiel uciekaj. -wskazała palcem na biegnącego stwora.
Zdezorientowanie dziewczyny było już u skarju, gdy nagle chłopak zaczął się śmiać. Wielka bestia podbiegła do niego i zaczęła wesoło merdać ogonem. Ten tylko ją pogłaskał i odwrócił do dziewczyny z ogromnym rozbawieniem na twarzy.
-„Kastiel uciekaj", „Jezu". -zaczął naśladować Cassie.
-Ty gnoju.
Nagle poczuła na ręce coś mokrego, spojrzała na dół i zobaczyła, że pies obwąchuje jej rękę.
-Wow, polubił cię chyba. -Pies usiadł przy dziewczynie i wlepiał w nią już nie tak straszne ślepia. -Demon? Jezu, co z tobą piesku. Co ty mu zrobiłaś? Czemu on jest tak spokojny?
Cassie tylko się zaśmiała i pogłaskała psa po głowie.
-Jesteś czarodziejką, prawda?
-Tak, jasne Kastiel. A teraz odlecę na swojej magicznej miotle. -po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę swojego domu uprzednie machając chłopakowi na pożegnanie. Uśmiechał się.

My Candy Love//KASTIEL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz